Na polu minowym

Motywem przewodnim pielgrzymki było pojednanie różnych wyznań na Bliskim Wschodzie. A także apel do arabskich chrześcijan, by nie uciekali z tego regionu mimo wojen, braku perspektyw i rosnącego w siłę radykalnego islamu.

17.09.2012

Czyta się kilka minut

Podczas spotkania Benedykta XVI z młodzieżą wzmocniono siły bezpieczeństwa ze względu na dużą liczbę uczestniczących w nim Syryjczyków. Bkerké, 15 września 2012 r. / Fot. Alessia Giuliani / POLARIS / EAST NEWS
Podczas spotkania Benedykta XVI z młodzieżą wzmocniono siły bezpieczeństwa ze względu na dużą liczbę uczestniczących w nim Syryjczyków. Bkerké, 15 września 2012 r. / Fot. Alessia Giuliani / POLARIS / EAST NEWS

Traf chciał, że akurat w miniony piątek 14 września – czyli w dniu, w którym Benedykt XVI przybywał do Libanu – w nadmorskim Trypolisie, na północy kraju, miały miejsce gwałtowne zamieszki. Było ostro: demonstranci wysadzili w powietrze budynek mieszczący dwie amerykańskie restauracje sieciowe Hardy’s i KFC; w starciach z policją zginął jeden z demonstrantów.

GORĄCY ISLAMSKI TYDZIEŃ

Tak wyglądał tutejszy wkład – i zarazem istotny kontekst papieskiej wizyty – do wielkiej fali protestów i oburzenia, która w minionym tygodniu przelewała się właściwie przez wszystkie kraje muzułmańskie, od Afryki Północnej przez Bliski Wschód po Azję [patrz komentarz na stronie 9 – red.]. A wszystko z powodu wyprodukowanego w USA filmu, obrażającego proroka Mahometa. Ten antyislamski filmik, udostępniony w internecie akurat teraz, w czasie rocznicy zamachów z 11 września 2001 r., jest właściwie bardzo nieprofesjonalnym nagraniem wideo, a nie pełnometrażową produkcją. Demonstrantów zaś – nie tylko tu, w Libanie – na ulicę wyprowadził nie tyle ich gniew, ile zalecenia, które usłyszeli w meczetach podczas piątkowych modlitw.

O ile podobnie gwałtowne demonstracje i protesty miały miejsce w wielu krajach w regionie, o tyle w Libanie ograniczyły się one do Trypolisu (nie mylić z Trypolisem-stolicą Libii!), który jest siedzibą ruchów salafickich, dążących do budowy państwa religijnego opartego na średniowiecznych interpretacjach prawa muzułmańskiego. Miasto pełne jest więc czarnych salafickich flag i długobrodych mężczyzn. A im biedniejsza dzielnica, tym więcej owych flag i bród, i tym większy i bardziej bezkrytyczny – wobec braku jakiejkolwiek alternatywy – posłuch dla instrukcji płynących z meczetów.

Choć podczas protestów w Trypolisie pojawiły się także antypapieskie okrzyki, w kolejnych dniach swego pobytu w Libanie papież dyplomatycznie nie odniósł się do nich w żaden sposób.

HEZBOLLAH WITA OJCA ŚWIĘTEGO

Nie bez przyczyny jednak Benedykt XVI mówił często o sprawiedliwości i pokoju, bez których nie da się zbudować braterskiego społeczeństwa i prawdziwej wspólnoty. A Libańczycy dołożyli starań, aby dowieść wagi papieskich słów: witali go przedstawiciele wszystkich obrządków, tak chrześcijańskich, jak i muzułmańskich. W tym naczelny mufti libańskich sunnitów Mohamed Raszid Kabbani oraz reprezentanci szyickiego Hezbollahu, który – choć uznawany m.in. przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię za organizację terrorystyczną – jest dziś dominującą siłą polityczną (i militarną) w Libanie. Tę mocną pozycję organizacja osiągnęła również dzięki kluczowym sojuszom – w tym z maronitami z obozu Michela Aouna.

Również podczas spotkania z młodymi chrześcijanami i muzułmanami papież mówił im, że jedni i drudzy są wspólnie przyszłością tego wyjątkowego, tak bardzo wielowyznaniowego kraju. Zresztą podczas całej wizyty papież wielokrotnie stawiał Liban za wzór międzywyznaniowej koegzystencji.

Można bez zbytniej przesady powiedzieć, że chyba w każdym zakątku Libanu – i na zdominowanej przez muzułmanów-sunnitów północy, i na szyickim południu kraju – mówiono o papieskiej pielgrzymce. Tuż przed przyjazdem Benedykta XVI liczba billboardów informujących o jego wizycie rosła w postępie geometrycznym.

MOZAIKA BARDZO WYBUCHOWA

Z kolei w małej chrześcijańskiej mieścince na północy Libanu, Kubejjat, na kilka dni przed pielgrzymką zapłonęły czerwone lampiony, a od dnia przyjazdu papieża – białe. Mieszkańcy tego miasteczka to głównie podlegający Watykanowi chrześcijanie-maronici, ale w sąsiednich wioskach mieszkają przede wszystkim sunnici, zaś w położonym w górach Beit Dżafar, którego nie można nawet znaleźć na mapie – szyici.

Północ Libanu, jak i reszta kraju, to kompletna mozaika wyznaniowa (maronici, prawosławni, szyici, sunnici) oraz etniczna (Arabowie i Turkmeni), a ostatnio także pod kątem przynależności państwowej: od kilkunastu już miesięcy napływa tu coraz więcej syryjskich uchodźców. Jedne miejscowości to (jak przekonywał papież) przykład wzorowej koegzystencji, lecz inne – międzygrupowej rywalizacji.

Tutaj, w chrześcijańskim Kubejjat, aktywne są więc organizacje polityczne powiązane choćby z Aounem, których działacze, jak wieść niesie, rozdają w kościołach ulotki podkreślające konieczność utrzymania wyłącznie chrześcijańskiego charakteru miasteczka. – Muzułmanie nie mają wstępu do Kubejjat – mówił mi Tony, właściciel restauracji. Trudno go uplasować w libańskiej mozaice: politycznie chrześcijanin (tak to się tutaj definiuje), a prywatnie ateista, obojętny tak na wizytę papieża, jak i na wcześniejszą wizytę maronickiego patriarchy w Kubejjat. Tony’emu nie powodzi się najlepiej, do restauracji mało kto zagląda – myśli zatem o emigracji do Francji, gdzie spędził młodość.

Tony nie jest wyjątkiem: Liban to kraj specyficzny, w którym oficjalna przynależność wyznaniowa ma często głównie znaczenie polityczne, a nie duchowe. To efekt krwawej wojny domowej z lat 1975–1990, ale też uwarunkowań historycznych – uformowania kiedyś Libanu przez francuskie władze mandatowe, których ambicją było stworzenie w tym regionie chrześcijańskiego protektoratu.

„SYRYJCZYCY, PODZIWIAM WASZĄ ODWAGĘ”

Libańscy organizatorzy wizyty oceniają, że na niedzielną papieską Mszę – kulminacyjny punkt pielgrzymki – nad brzegiem Morza Śródziemnego przyszło 350 tys. osób. Papież przybył w swoim papamobile, entuzjastycznie witany przez pielgrzymów z Libanu i całego Bliskiego Wschodu – chrześcijan wszystkich obrządków, a także muzułmanów. Powiewały flagi Watykanu, Libanu i wielu krajów regionu. Przed zakończeniem Mszy Benedykt XVI przekazał patriarchom i biskupom łacińskich i katolickich Kościołów wschodnich tekst nowej adhortacji apostolskiej „Ecclesia in Medio Oriente”.

Podczas Mszy padły wyczekiwane w całym regionie wezwania do rozwiązania dramatycznej sytuacji w sąsiedniej Syrii. Papież zwrócił się do społeczności międzynarodowej, zwłaszcza krajów arabskich, o znalezienie pokojowego rozwiązania dla syryjskiej wojny domowej. „Dlaczego tyle tragedii? Dlaczego tak wielu zabitych” – pytał Benedykt XVI. – „Szczęk oręża nie pozwala nam o sobie zapomnieć, tak jak towarzyszący mu płacz sierot i wdów. (...) Apeluję do krajów arabskich, które jako bracia [Syryjczyków] mogą zaproponować realne rozwiązanie respektujące godność, prawa oraz wyznanie każdej ludzkiej istoty” – mówił 85-letni zwierzchnik Kościoła katolickiego.

Dzień wcześniej, podczas spotkania z szesnastoma tysiącami młodych ludzi z Libanu i reszty Bliskiego Wschodu – spotkanie odbyło się w patriarchacie maronickim w Bkerké – Benedykt XVI zwrócił się do obecnych tam Syryjczyków: „Chcę wam powiedzieć, jak bardzo podziwiam waszą odwagę”. I jeszcze słowa, na które wielu zapewne czekało, choćby miały one tylko wymowę symboliczną: „Przekażcie waszym bliskim i przyjaciołom [w Syrii], że papież o was nie zapomniał”.

Papieska wizyta przypada na osiemnasty już miesiąc od wybuchu antyreżimowych protestów w Syrii. Po półtora roku walk i de facto wojny domowej w kraju zginęło już ponad 27 tysięcy osób (to dane syryjskiej opozycji). Wygląda na to, że niebawem liczba ofiar w Syrii przekroczy „rekord” Libii, w której obalenie reżimu – przy wsparciu wojsk zachodnich – kosztowało życie co najmniej 30 tysięcy ludzi.

OBAWA O LOS CHRZEŚCIJAN

Walki w Syrii odbijają się dziś na sytuacji w całym regionie: nie tylko dlatego, że stale rośnie liczba uchodźców (dziś to co najmniej 250 tysięcy osób, rozsianych po Libanie, Jordanii, Iraku i Turcji), ale też ze względu na ich wpływ na dynamikę polityczną w innych państwach.

Syryjski konflikt pogłębił więc podziały między szyitami i sunnitami w Libanie oraz wpłynął na zmianę regionalnej dynamiki w kwestii kurdyjskiej – o kontrolę nad Kurdami z północy Syrii konkurują ze sobą Turcja, działająca ostatnio coraz aktywniej na terytorium tureckim partyzantka kurdyjska PKK, a także władze irackiego Kurdystanu. Konflikt spowodował też napięcia w Jordanii, która spośród krajów arabskich przyjęła największą liczbę uchodźców.

Dalsze zaostrzanie się sytuacji w Syrii może tylko zwiększyć destabilizację całego regionu – i tak już przecież niestabilnego, gdzie na rozwiązanie czeka ciągle kwestia palestyńska.

Los Palestyńczyków podobno został poruszony w dokumentach pielgrzymki, ale w swych wystąpieniach papież sprawy nie podejmował. Mówili o niej za to patriarchowie greckokatolicki i prawosławny oraz libańscy politycy; milczał natomiast Kościół maronicki (maronici byli sojusznikami Izraela podczas wojny domowej, gdy wojska izraelskie zaatakowały południowy Liban).

Warto dodać, że na Bliskim Wschodzie panuje przekonanie, iż Jan Paweł II zajmował wyraźniejszą postawę w kwestii palestyńskiej (postawę, dodajmy, pro-palestyńską) i nie pozostawiał tu niedomówień, jak jego następca. Zapewne także stąd bierze się duża popularność Jana Pawła II w regionie.

Dziś Watykan obawia się również – a może przede wszystkim – że tak jak miało to miejsce w Iraku, w efekcie inwazji USA i wywołanej nią wojny domowej – także z Syrii uciekną tamtejsi chrześcijanie, często dobrze sytuowani i mogący pozwolić sobie na emigrację.

To zresztą nie tylko problem Syrii: o ile jeszcze sto lat temu chrześcijanie stanowili jedną piątą populacji Bliskiego Wschodu (regionu, w którym chrześcijaństwo się narodziło), o tyle dziś zaledwie jedną dwudziestą. W tym z 13 milionów arabskich chrześcijan półtora miliona to Libańczycy. W skali 4-milionowego społeczeństwa Libanu stanowią ponad jedną trzecią populacji. Ale są bardzo podzieleni, na około tuzin obrządków, z których połowa to wierni katolickich Kościołów wschodnich (m.in. maronici, melchici, czyli grekokatolicy, wierni Katolickiego Kościoła Ormiańskiego, syrokatolicy).

„Wasza wizyta jest wentylem bezpieczeństwa w chwili, gdy chrześcijanom brak poczucia stabilizacji, i gdy jednocześnie są zmuszeni udowadniać swoje zakorzenienie w tym regionie” – mówił, zwracając się do papieża, patriarcha Beszara al-Rai, zwierzchnik maronickiego Kościoła katolickiego, najliczniejszego wśród Kościołów katolickich w Libanie.

TRUDNY DAR NOWEJ WOLNOŚCI

Zwierzchnicy Kościołów chrześcijańskich w regionie obawiają się również, że „arabska wiosna” – antyreżimowe zrywy w większości krajów Bliskiego Wschodu, w kilku zakończone obaleniem reżimów – przyniesie umocnienie się radykalnych ruchów islamskich. To one bowiem jak do tej pory zbierają owoce rewolucji, mimo że nie były ich inicjatorami ani zarzewiem. I tak, rewolucja w Egipcie obaliła długoletniego dyktatora Hosniego Mubaraka, ale jednocześnie przyniosła napięcia między muzułmanami i Koptami – lokalną społecznością chrześcijańską. Podzielając te obawy, papież mówił: „Dzieje rewolucji uczą nas, że zawsze istnieje niebezpieczeństwo, iż zrodzi się nienawiść. Dlatego powinniśmy czynić wszystko, co tylko możliwe, aby wolność zmierzała we właściwym kierunku”.

Zresztą podczas pielgrzymki papież wielokrotnie wzywał chrześcijan, aby pozostali w tym regionie – mimo konfliktów, braku perspektyw i rosnących w siłę radykalizmów religijno-politycznych. Dodawał im otuchy: „Nie lękajcie się, Kościoły Bliskiego Wschodu, bo Pan jest naprawdę z wami aż do skończenia świata! Nie lękajcie się, bo Kościół powszechny towarzyszy wam przez swą bliskość ludzką i duchową!”.

Dlatego kluczowe tu zapewnienia padły z ust Mohameda Raszida Kabbaniego – muftiego i muzułmańskiego przywódcy duchowego. Kabbani przekonywał Benedykta XVI, iż także muzułmanom zależy, aby chrześcijanie pozostali na Bliskim Wschodzie. „Gdyby ich zabrakło, czulibyśmy się zubożeni. Rozumiemy, że to właśnie chrześcijanie, ich obecność i zgodne współistnienie zapewniają bogactwo wielokulturowości tego regionu” – mówił mufti.

A czy te zapewnienia się spełnią? Zobaczymy – bez wątpienia już niedługo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2012