Biblioteka bez granic

Można stworzyć bibliotekę z milionami tomów i otwartą dla całego kraju, nie wydając pieniędzy na ani jeden budynek czy regał.

31.08.2010

Czyta się kilka minut

Dyskutujący o sytuacji bibliotek publicznych w Polsce stanęli przed problemem kwadratury koła, jak w "Karierze Nikodema Dyzmy" Dołęgi-Mostowicza: rząd nie ma pieniędzy, żeby skupować zboże, rząd nie ma pieniędzy, żeby wybudować magazyny na zboże, ale zboże w magazynach jest.

Takoż i tutaj: rząd nie ma pieniędzy na książki ani biblioteki, ale książki nieczytane zalegają milionami w oczekiwaniu na czytelnika - w bibliotekach prywatnych.

***

Obserwując współczesne trendy cywilizacyjne, zastanawiam się, czy rozwiązaniem najpraktyczniejszym - a wobec obiektywnych ograniczeń, jedynym możliwym do wprowadzenia "od ręki" - nie byłoby przestrojenie samego modelu bibliotek do takiego, który maksymalnie inkorporuje technologie, a zwłaszcza społeczne przyzwyczajenia epoki Sieci 2.0. Ale nie mam na myśli cyfryzacji tekstów (książka papierowa przetrwa jeszcze długo, funkcjonując obok innych nośników) - lecz sposób dystrybucji i "upublicznienia" książek materialnych.

Nie budujmy silosów i nie transportujmy zboża - zmieńmy "właściciela" prywatnych jego magazynów. I nie prawem, lecz swobodnie przejmowanym zwyczajem.

Mark Zuckerberg, dyrektor generalny Facebooka, głosi ewangelię radykalnej transparentności: "Wszystko, co prywatne, stanie się kiedyś publiczne". Na Facebooku wkrótce zarejestrowany będzie co dziesiąty Polak. Wyobraźmy sobie serwis, w który każdy może wrzucić spis zawartości swojej biblioteczki, a wpisując autora lub tytuł, znaleźć najbliższą geograficznie kolekcję, w której znajduje się pożądana, a jeszcze nieprzeczytana książka - następnie zaś umówić się z jej właścicielem na przekazanie tomu. Właściciel może oczywiście założyć sobie dowolne filtry dostępności (np. tylko we wtorek i czwartek po południu, albo tylko w kawiarni na rogu, albo tylko trzy książki miesięcznie, albo tylko dla uczestników z ratingiem powyżej x).

***

Docelowo funkcjonalność systemu wyglądałaby tak: spotykam na ulicy znajomego, poleca mi tytuł, nie czytałem, loguję się przez komórkę, sprawdzam, kto najbliżej ma tę książkę, umawiam się, zachodzę i odbieram książkę (przy okazji dowiadując się od właściciela o innych utworach podobnych w stylu/tematyce i - może - polecając mu własne ulubione).

Najpiękniejsze jest to, że tworzymy gigantyczną bibliotekę milionów tomów otwartą dla całego kraju, nie wydając pieniędzy na ani jeden budynek czy regał.

Zbiory prywatne stają się - w zakresie, w jakim dany uczestnik tego zechce! - zbiorami quasi-publicznymi. Zwrot książki o czasie i w dobrym stanie gwarantuje - jak np. w Allegro - aktualizowana on-line reputacja wypożyczającego.

Dodatkowy plus to potencjał rozrostu serwisu w sieć społecznościową: każde wypożyczenie książki jest zarazem spotkaniem czytelników, którzy najwyraźniej mają podobne gusty, zainteresowania.

Minus pomysłu to ograniczenie przestrzenne: książka musi zostać fizycznie przekazana z ręki do ręki (wysyłanie pocztą w tę i z powrotem kosztowałoby więcej niż zakup samej książki, a zatem mieszkańcy miast posiadaliby tu naturalną przewagę nad mieszkańcami wsi. Jednak już nawet upublicznienie kilkudziesięciu nie­dużych zbiorów wypuszcza młodego człowieka z prowincji na nieporównanie większe akweny słowa.

Powyższe ograniczenie równie dobrze może stanowić atut Biblioteki Bez Granic. Najgorętsza obecnie moda w technologiach społecznościowych to geosocial networking (sieci społecznościowe obudowane wokół funkcji lokalizacji użytkownika w prawdziwym świecie). Serwisy w rodzaju Foursquare’a czy Gowalli wciągają cię w rodzaj "gry w reputację" w poszczególnych budynkach, ulicach, dzielnicach, miastach. To kolejne, nieśmiałe kroki ku rozmyciu virtualu nakładanego na real. Wypożyczyłeś ludziom najwięcej książek marynistycznych w mieście - jesteś wrocławskim czy krakowskim Królem Morza i każdy, kto korzysta z Biblioteki, wie o tym.

Zresztą, do owej sieci powinny wejść - jako ogniwa podstawowe, założycielskie - właśnie lokalne biblioteki państwowe. Nie wyklucza to prowadzenia przez nie tradycyjnej działalności (zamiast uścisnąć dłoń właściciela, wypełniasz tam kartę biblioteczną).

Pomysł powyższy wydaje mi się tak oczywisty, że prawie na pewno został już gdzieś zrealizowany. Opisuję tu przecież jedynie punkt przecięcia już działających trendów.

W postaci cząstkowej takie sieciowe grupy wymiany książek ("biblioteki półpubliczne") tworzą się spontanicznie na forach, grupach dyskusyjnych, w kołach sieciowych znajomych przy Biblionetce, Facebooku czy Naszej Klasie. Najlepsze przybliżenie stanowi chyba Bookcrossing, ale w nim książki są uwalniane bezpowrotnie, co drastycznie ogranicza atrakcyjność systemu.

***

Tkwi w nas naturalna, niemal dziecięca potrzeba dzielenia się z innymi swoimi odczuciami po lekturze, wręcz - przymuszania ich do lektury książki, która zrobiła na nas wyjątkowe wrażenie. Instynkt "obdarowania znajomego przyjemnością czytania" jest niezwykle silny. Rozmaite portale, fora poświęcone wyłącznie katalogowaniu i opiniowaniu książek wyrastają jak grzyby po deszczu. Gdyby pod tym kątem mierzyć czytelnictwo Polaków, zaprzeczylibyśmy wszystkim depresyjnym statystykom.

A z drugiej strony - same biblioteki, komputeryzując się i wywieszając swoje katalogi on-line, wydają się instynktownie zmierzać w tym kierunku.

Da się chyba znaleźć sposób na połączenie tych zbieżnych procesów, ustanowienie zwyczaju, który stanie się standardem. W ciągu ostatnich kilkunastu lat doświadczyliśmy wskutek postępu technologicznego nieporównanie większych rewolucji kulturowych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2010