Reklama

Ładowanie...

Biały tuńczyk, czyli tilapia

Biały tuńczyk, czyli tilapia

02.05.2013
Czyta się kilka minut
Przełowienie powoduje jeszcze jedno niekorzystne zjawisko – fałszowanie ryb.
N

Niemal 30 proc. sprzedawanego w irlandzkich smażalniach i sklepach rybnych dorsza tak naprawdę dorszem nie było. Na pobranych próbkach przeprowadzono testy DNA i okazało się, że w rzeczywistości sprzedawano tańszego, importowanego mintaja albo czarniaka. Z raportu upublicznionego w tym roku przez BBC wynika, że nawet 75 proc. ryb na rynkach UE sprzedawanych jest pod inną nazwą. Unia nie jest jednak wyjątkiem. Dwa lata temu amerykańskie media opisywały śledztwo podjęte przez uczniów z nowojorskiej Trinity College. Dwie nastolatki zebrały 60 próbek z różnych restauracji i zleciły badania DNA. Okazało się, że to, co miało być rzadkim lucjanem czerwonym, występującym na Karaibach i Pacyfiku, w rzeczywistości jest karmazynem z północnego Atlantyku, a za jedną z odmian tuńczyka służyło mięso popularnej tilapii. Zamiast dorsza nieświadomi konsumenci jedli tańszego łupacza, a zamiast białego tuńczyka – makrelę wężową, zwaną też eskolarem. Ten ostatni przypadek jest szczególnie ważny, pokazuje bowiem, że obok konsekwencji ekonomicznych, fałszerstwa mogą mieć efekty zdrowotne. Eskolar może być konsumowany jedynie w niewielkich porcjach – zbyt duża ilość zjedzonego mięsa powoduje poważne kłopoty gastryczne.
Można powiedzieć, że nie ma powodu do irytacji – w końcu im mniej rzadszych gatunków na talerzach, tym więcej ocaleje ich w morzach i oceanach. Mamy jednak do czynienia z piętrowym nadużyciem. Konsument płaci za rybę na talerzu, dopłaca ze swoich podatków do subsydiów, a na końcu wydaje jeszcze pieniądze za coś, czego w rzeczywistości nie je.
W Polsce fałszowanie ryb przybiera również inną postać. Kupując ryby mrożone, płacimy bardzo często za „glazurę”, czyli wodę i chemikalia, jakimi pokryte jest mięso. Również niektórzy producenci konserw rybnych dodają zbyt dużo wody do przetworów.

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]