Białoruska Wyspa nowoczesności

W morzu przestarzałej gospodarki, na Białorusi niespodziewanie wyrósł prężny sektor IT. Informatycy wsparli antyreżimowe protesty, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość tego fenomenu.

07.09.2020

Czyta się kilka minut

Pracownicy sektora IT protestują przed Parkiem Wysokich Technologii po tym, jak służby przeprowadziły rewizję w siedzibie firmy PandaDoc. Mińsk, 2 września 2020 r. / NAVINY.MEDIA
Pracownicy sektora IT protestują przed Parkiem Wysokich Technologii po tym, jak służby przeprowadziły rewizję w siedzibie firmy PandaDoc. Mińsk, 2 września 2020 r. / NAVINY.MEDIA

Jest rok 1991, Związek Sowiecki dożywa ostatnich dni. Dwaj 31-letni Białorusini, Arkadij Dobkin i Leonid Lozner, zmęczeni brakiem perspektyw w rodzinnym Mińsku, emigrują do USA. Obaj są absolwentami Białoruskiego Uniwersytetu Technicznego, jednej z lepszych tego typu uczelni w kraju. Po dwóch latach zakładają EPAM Systems: firmę IT, która będzie się specjalizować w tworzeniu oprogramowania. Od początku działają między amerykańskim Wschodnim Wybrzeżem a Mińskiem, gdzie do współpracy dokooptowują znajomych ze studiów.

Jest rok 2002. EPAM Systems po raz pierwszy zostaje odnotowany w zestawieniu najszybciej rozwijających się amerykańskich firm technologicznych. 37-letni Waleryj Capkała, białoruski ambasador w USA, odwiedza Dolinę Krzemową, gdzie – ku swojemu zdziwieniu – spotyka wielu Białorusinów: pracują w słynnych firmach IT, niektórzy prowadzą własne biznesy. W jednym z późniejszych wywiadów powie: „Zastanawiałem się, czy aby odnieść sukces, koniecznie trzeba emigrować? Skoro naszym informatykom udało się w obcym kraju, to tym bardziej mogą to zrobić we własnym”.

Niech będzie taka zabawka

Ambasador jest pod wrażeniem. Gdy w tym samym roku wraca do Mińska i zostaje doradcą prezydenta Łukaszenki ds. nauki i technologii, zaczyna mozolnie przekonywać władze, że warto stworzyć warunki, aby białoruscy informatycy nie musieli emigrować.

Capkała nie działa sam, wspiera go Dobkin. Współwłaściciel EPAM będzie później wspominać: „Staliśmy się inicjatorami stworzenia białoruskiego Parku Wysokich Technologii. Szukaliśmy lobbystów, przekonywaliśmy ludzi, nawiązaliśmy kontakty z kilkoma osobami. Poznaliśmy się z Capkałą. Wszystkim wyjaśnialiśmy, dlaczego idea ta będzie korzystna”. Na Białorusi jest wówczas zaledwie kilkuset informatyków, którzy pracują głównie na potrzeby wojska.

Capkała przekonuje Łukaszenkę, że kraj potrzebuje specjalnego ustawodawstwa, które umożliwi rozwój sektora IT. Podobno udaje się to zaskakująco łatwo, gdyż… nikt nie wierzy, że cokolwiek może się udać. Często słychać drwiny: „Jaka białoruska Dolina Krzemowa!?”. Kraj słynie z traktorów i techniki budowlanej, a nie z wysokich technologii.

Podobno w końcu Capkała usłyszał: „Zgoda, niech będzie taka zabawka, tym bardziej że środków budżetowych nie potrzebuje. Korzyści to nie przyniesie, ale szkody też nie”. Sam Capkała po latach przyzna, że i on nie myślał, iż projekt może się udać w takiej skali.

Dekret numer 8

W 2005 r. Łukaszenka wydaje dekret nr 8 „O stworzeniu Parku Wysokich Technologii (PWT)”. Przewiduje on, że podmioty prawne, które zostaną zarejestrowane jako rezydenci Parku, będą całkowicie zwolnione z podatku dochodowego i VAT, będą miały obniżone składki na fundusz emerytalny, a ich pracownicy zapłacą niższą stawkę podatkową (9 proc. zamiast 13 proc.). Ulgi mają obowiązywać do 2049 r. Obcokrajowcy, którzy przyjeżdżają na zaproszenie PWT, zostają zwolnieni z obowiązku wizowego na okres do 180 dni.

Warunki są bezprecedensowe na obszarze posowieckim, ale też władze niczym nie ryzykują: przyznają ulgi od produktów, które dopiero mają powstać. Jeśli się nie uda, to i tak budżet nie poniesie strat. Poza ramami prawnymi wkładem państwa jest budynek na przedmieściu Mińska (po remoncie siedziba PWT) i kredyt w wysokości 300 tys. dolarów.

Park ma przy tym charakter wirtualny: po rejestracji firma może działać w każdym miejscu na Białorusi, gdzie dostępny jest internet. Dyrektorem Parku zostaje Capkała, a jego rezydentem numer jeden jest EPAM Systems. Gdy PWT startuje, wartość eksportu białoruskiej produkcji IT wynosi jedynie 14 mln dolarów i dotyczy niemal wyłącznie oprogramowania dla sprzętu militarnego.

Jesteście moimi dziećmi

W kolejnych latach zaczyna się niebywale szybki rozwój sektora. Do Mińska napływają firmy z USA (te z białoruskimi korzeniami) i powstają miejscowe start-upy. Do najważniejszych rezydentów Parku należą Wargaming (jeden z większych producentów gier na świecie, autor słynnej gry World of Tanks), komunikator Viber, aplikacja Maps.me (uznawana za udaną konkurencję Google Maps) czy wspomniany EPAM, który w międzyczasie wchodzi na giełdę w Nowym Jorku – jako pierwsza (i na razie ostatnia) firma z korzeniami białoruskimi.

W 2014 r. w Parku Wysokich Technologii działa już 138 firm, a wartość ich produkcji sięga 650 mln dolarów. Władze zaczynają dostrzegać, że powstaje coś niezwykłego. W tym samym roku Łukaszenka podpisuje kolejny dekret, który rozszerza zakres działalności Parku m.in. o radionawigację, radiolokację, mikro-, opto- i nanoelektronikę, mechatronikę oraz przetwarzanie danych. Trzy lata później zaś, gdy PWT urasta do miliarda dolarów dochodu, zaczyna się budowa dronów, dochodzi do tego sztuczna inteligencja, kryptowaluty i technologia blockchain (zdecentralizowane bazy danych).

Pojawiają się też problemy. W 2016 r. Capkała oświadcza, że gdyby Steve Jobs (założyciel koncernu Apple) mieszkał na Białorusi, zostałby aresztowany za nielegalną przedsiębiorczość. To reakcja na działania Prokuratury Generalnej, wymierzone w niektórych przedsiębiorców z branży IT. W odpowiedzi naczelny prokurator stwierdza, że Jobs zajmował się tym, co w czasach sowieckich nazywano spekulacją. Cała sprawa dobrze pokazuje przepaść mentalną między prężnym sektorem a ludźmi reżimu.

A jednak wraz ze wzrostem przychodów tej gałęzi gospodarki rośnie jej znaczenie dla władz. W 2018 r. Łukaszenka odwiedza Park Wysokich Technologii i obiecuje informatykom „osobistą ochronę”. Stwierdza też: „Popieram was i popierać będę. W gruncie rzeczy jesteście moimi dziećmi”. W tym samym roku wartość produkcji Parku wzrasta do 1,5 mld dolarów.

63 tysiące informatyków

Rozwój wysokich technologii na Białorusi jest możliwy również dlatego, gdyż nauczanie matematyki i fizyki zawsze było tu na wysokim poziomie, w szkołach i na uczelniach technicznych. Zawód informatyka staje się jednym z najbardziej prestiżowych w kraju. Wpływ na to ma również poziom wynagrodzeń, który w PWT wynosi ok. 2,4 tys. dolarów miesięcznie. W porównaniu do średniej krajowej (o równowartości 400-500 dolarów) programiści stają się elitą finansową. Ich wpływ na wzrost zamożności Mińska jest nie do przecenienia. Dość powiedzieć, że 60 proc. przestrzeni biurowej w stolicy przypada na firmy informatyczne.

Jak wielki sukces odnosi Park, pokazuje kilka liczb. Obecnie działa tam 886 firm-rezydentów, które zatrudniają 63 tys. informatyków. W 2019 r. wypracowali oni dochód sięgający 2,2 mld dolarów. Ponad 90 proc. produkcji trafia na eksport, w tym 50 proc. do Unii Europejskiej i 43 proc. do USA. Sektor wysokich technologii generuje już niemal 6 proc. eksportu Białorusi, a jego produkcja rośnie o 20-25 proc. rocznie.


WIKTORIA BIELIASZYN z Mińska: „Jestem gotowa działać. Tylko niech ktoś powie, co mamy robić. Jak się tworzy podziemie?” – pyta Katja, która dotąd nie interesowała się polityką.


 

Na początku 2020 r. minister gospodarki oświadcza, że znaczenie ekonomiczne branży IT już zrównało się z rolnictwem, transportem i budownictwem. Udział wysokich technologii w PKB sięga 6,5 proc., a według prognoz rządowych w 2023 r. wzrośnie do 10 proc. PKB.

Dzięki wykształconym pracownikom, których pensje są przecież kilkukrotnie niższe niż w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej, Białoruś staje się atrakcyjnym miejscem dla zachodnich koncernów technologicznych. Coraz więcej z nich nie tylko zamawia tu usługi informatyczne, ale lokuje tutaj również swoje centra rozwojowe.

Charakterystyczne jest jednak to, że wszystkie najważniejsze firmy z PWT swoje główne siedziby mają na Zachodzie. Białoruskie warunki podatkowe są świetne, programiści profesjonalni, ale kraj, w którym nie ma niezależnego sądownictwa, nie daje gwarancji bezpieczeństwa biznesu. Sam EPAM, warty obecnie 18 mld dolarów, zatrudnia na Białorusi 11 tys. osób, co czyni go jednym z dziesięciu największych białoruskich pracodawców. Formalnie jest jednak podmiotem prawa amerykańskiego.

Inicjatorzy zmian

Gdy wybuchają protesty po sfałszowanych wyborach prezydenckich, szybko okazuje się, że pracownicy IT są ich ważnymi uczestnikami. Wśród pobitych i zatrzymanych w ciągu pierwszych dni jest wielu informatyków, w tym szefowie znanych spółek.

Ale właściwie niczego innego nie należało się spodziewać. Średni wiek pracowników białoruskiego sektora IT to 30 lat. To ludzie mobilni, niebojący się utraty pracy, gotowi do wyjazdu za granicę. Choć mieszkają głównie w Mińsku, to pracując wirtualnie przenoszą się do Unii i Stanów. Socjolodzy powiedzieliby, że są oni klasycznymi przedstawicielami rodzącej się klasy średniej, że reprezentują odmienny system wartości niż autorytarne władze. W efekcie to informatycy są ważnymi inicjatorami zmian społecznych i politycznych.


Wojciech Konończuk: Demonstracje w Mińsku i innych miastach pokazują, że potencjał białoruskiego protestu wciąż jest ogromny. W odpowiedzi Łukaszenka coraz mocniej odwołuje się do retoryki wojennej.


 

W odpowiedzi na pacyfikację protestów kilkuset pracowników Parku Wysokich Technologii, w tym kierownictwo wielu ważnych firm IT, wystosowuje list otwarty do władz. Wzywają w nim do zatrzymania przemocy, zwolnienia zatrzymanych i powtórzenia wyborów. Piszą również, że „start-upy nie powstają w atmosferze strachu i przemocy, ale wolności i otwartości”, oraz ostrzegają, że „w najbliższym czasie zacznie się masowy odpływ specjalistów za granicę. (...) Istnieje ryzyko, że w krótkim czasie przekreślone zostaną wszystkie osiągnięcia [w kraju] w sferze wysokich technologii”.

W kolejnych dniach, wraz ze wzrostem skali protestów, rośnie też zaangażowanie pracowników Parku po stronie opozycji. EPAM przeznacza specjalne fundusze na pomoc dla poszkodowanych demonstrantów i tworzy program umożliwiający przekwalifikowanie się tych pracowników innych branż, którzy tracą pracę z powodów politycznych. Wiceszef EPAM Maksim Bogrecow bierze bezterminowy urlop, aby dołączyć do Rady Koordynacyjnej opozycji. Mikita Mikado, założyciel i szef amerykańskiej PandaDoc (większość swoich pracowników firma zatrudnia na Białorusi), tworzy program wsparcia dla funkcjonariuszy milicji, którzy odejdą ze służby. Także w bezpośrednim otoczeniu Swiatłany Cichanouskiej w Wilnie jest kilku pracowników PWT. To tylko wybrane przykłady.

Być albo nie być sektora

Wsparcie sektora IT było widoczne jeszcze przed wyborami. Platformę Gołos, która miała prowadzić alternatywne liczenie głosów, stworzył Paweł Liber, szef Digital Strategy w EPAM. A pierwszy szef PWT Waleryj Capkała (sprawował tę funkcję do 2017 r.) był jednym z rywali Łukaszenki. Po tym, jak władze odmówiły rejestracji jego kandydatury, z obawy przed aresztowaniem musiał uciekać za granicę.

Bezprecedensowe, trwające ponad trzy dni wyłączenie internetu przez reżim pociągnęło za sobą straty finansowe PWT, szacowane na 50 mln dolarów dziennie. Co więcej, służby Łukaszenki przeszukały biura oddziałów Uber, Yandex i PandaDoc, które w reakcji postanowiły przenieść pracowników do innych krajów.

Według badań z końca sierpnia kilkanaście firm IT jest w trakcie przenoszenia całej działalności za granicę (w tym Viber), 59 firm przenosi się częściowo, a ponad 100 rozważa taką możliwość. Rządy Ukrainy i Litwy już zadeklarowały, że chętnie przyjmą białoruskie spółki technologiczne, które będą chciały wyemigrować. Arkadij Dobkin, nieformalny „patriarcha” białoruskiego sektora IT, wystosował list do swoich pracowników, pisząc o „bezprecedensowych wydarzeniach na Białorusi, gdzie EPAM się zaczął”. Dalsze decyzje uzależnił od rozwoju sytuacji.


PROTESTY NA BIAŁORUSI – ZOBACZ SERWIS SPECJALNY >>>


 

Głos zabrał również Łukaszenka, grzmiąc: „Czego ci informatycy potrzebują? Powiedzcie, czego oni chcą? Stworzyłem dla nich raj. Ale nie, okazuje się, że czegoś im nie wystarcza!”.

Dwie opcje

Białoruski zryw wolnościowy może być punktem zwrotnym dla tutejszego sektora IT. Ewentualny koniec reżimu przyniósłby jeszcze większy impuls rozwojowy. Jak mówi Mikita Mikado: „Mamy wszelkie warunki do dalszego rozwoju. (...) Jeśli dojdzie do zmian, wiele osób, które wyjechały z powodów ekonomicznych lub politycznych, wróci na Białoruś”.

Ale jest też druga opcja. Pozostanie Łukaszenki przy władzy może być początkiem zapaści „białoruskiej Doliny Krzemowej”. Nie ma wątpliwości, że zwycięski reżim zechce przykręcić śrubę tym, którzy ośmielili się rzucić mu wyzwanie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2020