Białoruska nauczka

Walka z reżimem na Białorusi przypomina sytuację z utworu Ściana Vasila Bykau, wyklętego przez Łukaszenkę pisarza-emigranta: więzień drąży w tytułowej ścianie dziurę, by wydostać się z celi, ale zamiast na wolność przedostaje się na plac więzienny, pod szubienicę. Łukaszenka postawił pod szubienicą białoruską opozycję i żyjących tam Polaków.

07.08.2005

Czyta się kilka minut

Wydarzenia wokół Związku Polaków i wydalanie kolejnych dyplomatów z Mińska obnażyły absolutny brak pomysłu polskiej dyplomacji na politykę wobec wschodniego sąsiada. Daliśmy się sprowokować. Właściwie to nawet dziwne, bo prowadząc odmienną (czytaj: łagodniejszą) od innych państw Unii Europejskiej politykę wobec Białorusi przekonywaliśmy, że wiemy, jak postępować z Łukaszenką. Tymczasem pusta ambasada Polski jest tylko dobrym znakiem dla prezydenta-dyktatora. A smutny przypadek wydalonego z Mińska polskiego dyplomaty Marka Bućki - o którego po powrocie do kraju nikt się nie zatroszczył, i który został bez pracy - będzie przestrogą przed wyjazdami na białoruskie placówki. Nawet jeśli MSZ miało jakieś zastrzeżenia do osoby Bućki, powinno zaraz wysłać go np. do Kijowa; troska o wydalonych kolegów to dyplomatyczny elementarz.

Płynąca z tego wszystkiego nauka mówi, że nie należy ogłaszać końca dyktatury, gdy ta trzyma się mocno. Wiemy już, że nie jesteśmy w stanie dotkliwie Łukaszenki ugodzić. To on rozpętał spory w Związku Polaków i on napisał scenariusz zatargu z Warszawą. A kiedy uzna, że osiągnął cel, konflikt wyhamuje. Dotąd udało mu się wiele: uzależnił od siebie ostatnią wielką organizację pozarządową (Związek Polaków na Białorusi), rozprawił się z niezależną gazetą “Głos znad Niemna", ograniczył pole manewru polskiej dyplomacji, pozbywając się jej przedstawicieli. Zaprezentował się jako ten, który potrafi uporać się z Polakami, a jednocześnie zbliżył się do Moskwy, z którą Polska ma chłodne relacje.

Wyroku oczekuje teraz białoruska opozycja. Protesty przeciw reżimowi są tępione, bywa, że krwawo. W maju milicja spacyfikowała manifestantów w Mińsku. Niestety, przeciwnicy reżimu są podzieleni i przez to słabi. Jedyną ich szansą, aby stać się alternatywą wobec Łukaszenki, jest zjednoczenie i wystawienie w planowanych na jesień 2006 r. wyborach prezydenckich wspólnego kandydata.

A większość białoruskiego społeczeństwa (wyłączając elity intelektualne) z pokorą przyjmuje swój los. Białorusini wolą trzymać się z daleka od polityki i żyć w państwie-kołchozie. Reżim im to ułatwia. Chory na władzę Łukaszenka, który dzięki zmianom w konstytucji “zatwierdzonym" w referendum może zostać prezydentem dożywotnim, wyciągnął wnioski z demokratycznych przemian w byłych republikach ZSRR - Gruzji, Ukrainie, Mołdawii. Nie ma drugiego takiego państwa w Europie, gdzie istniałaby podobna blokada informacyjna (telewizja na Białorusi jest całkowicie podporządkowana, a wolna prasa działa tylko w podziemiu i ma niskie nakłady). Łukaszenka przykręcił śrubę mediom już po zwycięstwie Saakaszwilego w Gruzji (gruzińska telewizja Rustawi odegrała znaczącą rolę podczas “Rewolucji Róż" w 2003 r.). I tu Polska zawiodła: wciąż nie istnieje wolna radiostacja nadająca z Polski dla Białorusi, która miała odegrać podobną rolę, co kiedyś Radio Wolna Europa.

Wszelako najważniejsza była dla Łukaszenki lekcja ukraińska. Po tym, jak w Kijowie wygrali “pomarańczowi", na Białorusi zwiększono uprawnienia aparatu bezpieczeństwa, wzmocniono kontrolę nad organizacjami młodzieżowymi (w przemianach w Belgradzie, Tbilisi i Kijowie odznaczyły się młodzieżowe organizacje). Łukaszenka pozwala działać jedynie popierającemu go Białoruskiemu Republikańskiemu Związkowi Młodzieży.

Nie można mieć złudzeń: gdyby za Bugiem wybuchła “kolorowa" rewolucja, Łukaszenka jest gotów utrzymać się przy władzy za wszelką cenę, także przy pomocy wojska i milicji - wedle nowych przepisów mogą one otworzyć ogień na rozkaz prezydenta, bez podania przyczyn. Jednak gdy Białorusini dojrzeją do tego, by stać się demokratycznym państwem, zapewne spróbują. Będą potrzebować wsparcia Zachodu, głównie Polski, Ukrainy, Litwy, ale także USA i Unii Europejskiej. Dotąd polityka Unii wobec Białorusi była niespójna i sprowadzała się do krytykowania reżimu i zakazywania wjazdu na swój teren niektórym przedstawicielom jej władz. Teraz Unia zapowiada zmianę: jeszcze przed wyborami prezydenckimi chce pomóc finansowo białoruskiej opozycji. Dobrze, że od słów przechodzi do czynów. Natomiast Polska sama żadnego przełomu na Białorusi “montować" nie powinna. Co nie znaczy, że ma być bezczynna.

Po Pomarańczowej Rewolucji Ukraińcy mówili nam: myślcie, co chcecie o waszym prezydencie, ale dla nas jego polityka wobec Ukrainy była bardzo ważna. Tak, Kwaśniewski podawał rękę Kuczmie, ale gdy przyjeżdżał na Ukrainę, przyjeżdżał także do 50 milionów jej obywateli. Również Kuczmie zależało na utrzymywaniu pozorów demokracji i formalnych kontaktach z wolnym światem, stąd po Ukrainie mogli podróżować zagraniczni dziennikarze, działacze pozarządowi, politycy i tysiące obserwatorów.

Szkoda, że tym razem prezydent Polski nie wykazuje żadnej aktywności. W miniony piątek, gdy w Grodnie KGB po raz kolejny przesłuchiwała legalną przewodniczącą Związku Polaków na Białorusi, Anżelikę Borys, na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta pojawiły się dwa oświadczenia: depesze gratulacyjne dla sportowców, Otylii Jędrzejczak i Pawła Korzeniowskiego. O Białorusi ani słowa. Drobny fakt dowodzi, że także prezydent planu na wypadek kryzysu z Białorusią nie miał i nie ma.

Z dyplomatycznych reprymend Łukaszenka nic sobie nie robi. Skutecznie wpłynąć na niego mogą dziś dwa czynniki: Moskwa i sami mieszkańcy Białorusi. Czy jesteśmy w stanie przekonać Moskwę, aby prowadziła z nami wspólną politykę wobec Mińska? Nie. Czy jesteśmy w stanie przełamać rozłam w Unii Europejskiej, przekonując przyklaskujące Rosji Berlin i Paryż, aby wywierały nacisk na Moskwę w sprawie Białorusi? Wątpliwe. Pozostaje nam opracować - wreszcie - spójną politykę wobec Białorusi (i wobec Rosji), która zasługiwałaby na miano polityki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2005