Zabawy ogniem

Prezydenci Polski, Łotwy, Litwy i Estonii powinni wykorzystać autorytet, który mają na Zachodzie i przekonać polityków zachodnich, a w pierwszej kolejności prezydenta USA, o konieczności podjęcia dialogu na temat Białorusi z prezydentem Rosji.
 /
/

Małgorzata Nocuń: - Obserwujemy skierowane przeciwko Polsce posunięcia białoruskich władz: obwinianie polskich katolików i pracowników ambasady o przygotowywanie rewolucji na Białorusi, atak na Związek Polaków na Białorusi i wydalenie z Mińska zastępcy ambasadora Polski Marka Bućki. Czym te kroki są podyktowane, czy wiążą się z ochłodzeniem stosunków pomiędzy Moskwą a Warszawą?

Aleksandr Fieduta: - Wydalenie Marka Bućki to największy skandal. Znam go osobiście. Pracował jako akredytowany dyplomata, przestrzegał norm prawa międzynarodowego i reguł dyplomatycznych. Jego wydalenie z Białorusi mogę odczytywać jedynie jako zemstę naszych władz na Polsce. Nie mogli się pogodzić z wyborem na stanowisko prezesa Związku Polaków na Białorusi [organizacji liczącej 25 tys. osób, finansowanej praktycznie wyłącznie przez Polskę i wspierającej białoruską opozycję - red.], kogoś wobec nich niezależnego. Po marcowych wyborach prezesem została nie uwikłana w układy z naszą władzą Anżelika Borys. Mimo że próbowano ingerować w działalność Związku i przywrócić na to stanowisko byłego prezesa Tadeusza Kruczkowskiego - lojalnego wobec reżimu i skompromitowanego. Ta próba się nie powiodła. Myślę, że wszystkie ostatnie antypolskie wystąpienia i gesty w podtekście wiązały się właśnie z działalnością ZPB. Ta organizacja drażniła i niepokoiła naszą władzę.

- W Polsce mówi się, że pomiędzy Mińskiem i Warszawą rozpoczęła się dyplomatyczna wojna.

- Nie wysuwałbym takich tez. Dyplomatycznej wojny nie ma. Łukaszenka podejmując tę decyzję miał tak naprawdę na uwadze realizację założeń swojej polityki wewnętrznej, nie międzynarodowej. Łukaszenka chciałby zostać dożywotnim prezydentem Białorusi, podjął już najprawdopodobniej decyzję o kandydowaniu w wyborach w 2006 r., a i białoruska nomenklatura będzie chciała, żeby zwyciężył. Związek Polaków na Białorusi może im w tym przeszkodzić. Jest organizacją poważną, cieszącą się autorytetem. Pozostaje obawa, że taka organizacja mogłaby podczas wyborów mieć swoich niezależnych obserwatorów. A ci mogliby napisać raporty o stanie naszej demokracji i poszanowania prawa. Dlatego dla władz obsadzenie stanowiska prezesa ich człowiekiem było priorytetowe. Boją się, że ZPB będzie aktywnie współpracować z opozycją, która potrzebuje pomocy z Zachodu.

- Pomoc dla Białorusi deklarują inne postsowieckie republiki: Gruzja, Litwa, Łotwa i Estonia. Prezydent Kwaśniewski obiecuje wsparcie dla demokratycznych przemian na Białorusi. Takie samo jest stanowisko USA. Wydawałoby się, że istnieje międzynarodowe wsparcie dla demokracji na Białorusi.

- Prezydenci Polski, Łotwy, Litwy i Estonii powinni wykorzystać autorytet, który mają na Zachodzie i przekonać polityków zachodnich, a w pierwszej kolejności prezydenta USA, o konieczności podjęcia dialogu na temat Białorusi z prezydentem Rosji. Rosja cały czas myśli, że wspieranie demokratycznych przemian na Białorusi jest skierowane przeciwko niej. Tymczasem jest inaczej. Analizując tę sytuację i będąc przy tym zupełnie sprawiedliwym, można wyciągnąć tylko jeden wniosek: demokratyczna Białoruś jest Rosji potrzebna i taka Białoruś będzie dla Rosji wygodna. Tylko wtedy interesy polityczne i gospodarcze jednej i drugiej strony będą przejrzyste. George W. Bush popełnia błąd mówiąc, że nie będzie z Rosją prowadzić dialogu na temat Białorusi. Ten dialog jest nie tylko potrzebny, on jest niezbędny. Nie może być opozycji Zachód - Rosja, powinna funkcjonować opozycja demokratyczna przeciw dyktaturze.

- Czy jakakolwiek mediacja Polski rzeczywiście jest tu możliwa? Po wsparciu, jakiego Polska udzieliła Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie, nasze relacje z Rosją uległy ochłodzeniu.

- Polska też potrzebuje dobrych stosunków z Rosją, bo od nich zależą jej długoterminowe interesy gospodarcze. Są to kwestie dotyczące dostawy rosyjskiego gazu i innych surowców energetycznych. W te interesy związane z rosyjskim rynkiem energetycznym - chcąc nie chcąc - jest zaangażowana także Francja, mająca bardzo dobre stosunki z Rosją, i kraje tranzytowe: Białoruś, Ukraina.

Rzeczywiście sporów pomiędzy Polską a Rosją jest wiele: dotyczą zbrodni katyńskiej, odmiennej interpretacji powojennej historii - Rosja nie chce się przyznać, że okupowała Polskę. Jednak te kwestie - choć bardzo przykre i dotkliwe - to tylko jedna strona medalu. Inna sprawa to wspólny dialog Europy i USA z Rosją, który mógłby posłużyć zabezpieczeniu standardów demokracji na Białorusi. W przypadku wybuchu rewolucji Łukaszenka skorzysta z pomocy Moskwy i najbardziej prawdopodobny scenariusz, to wprowadzenie stanu wojennego na Białorusi. Wtedy Polska będzie mieć na wschodniej granicy uzbrojone państwo w stanie gotowości. Łukaszenka oczywiście nie zdecyduje się walczyć z NATO, ale taka sytuacja utrudniłaby jakikolwiek dialog z naszym państwem w przyszłości.

- Rosja miałaby przestać wspierać Łukaszenkę?

- Rosja jest ostatnim państwem w Europie, które to robi, cała Europa popiera nie Łukaszenkę, lecz Białoruś. Inną ważną kwestią jest strach, który czują wszyscy postsowieccy dyktatorzy przed rewolucją, która może dotrzeć do ich kraju. Ten strach ich konsoliduje, każąc być jeszcze ostrzejszymi.

Dziwi mnie fakt, że Władimir Putin - władca autorytarny, ale jeszcze nie dyktator, ponieważ niektórych standardów demokracji jednak przestrzega - nie widzi, jak wiele traci w oczach swoich zachodnich partnerów, popierając taki reżim białoruski.

- Dialog wewnątrz białoruskiej opozycji wcale nie należy do łatwych. Czy dojdzie do porozumienia i wysunięcia wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich 2006 r.?

- Nasza opozycja jest zróżnicowana programowo. Najważniejszym problemem nie jest jednak pokonanie różnicy zdań. Można to osiągnąć, odpowiadając sobie na kilka, w sumie bardzo prostych pytań: gdzie zmierzamy? jaki jest nasz cel? Nie ma żadnego sensu kłócenie się o kolor wózka, na którym wszyscy wspólnie jedziemy. Można mówić o tym, że chcemy demokracji, że chcemy pokonać Łukaszenkę. Bez programu się to nie uda. Uważam, że szeroka koalicja opozycji jest możliwa. Nie będzie to jednak koalicja realna i nie będzie rzeczywistej współpracy, jeśli Zachód nie spróbuje porozumieć się w sprawie Białorusi z Rosją. Tylko wtedy, gdy Unia Europejska i USA dojdą do wniosku, że przemiany a nie rozwiązania siłowe są na Białorusi konieczne, wtedy możliwe jest wysuniecie przez opozycję wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich i odejście Łukaszenki.

- Jakiej pomocy Białoruś oczekuje od Polski: czy miałaby być mediatorem, jak podczas rewolucji na Ukrainie?

- Polacy rozumieją potrzebę pomocy Białorusi. Oczekujemy przede wszystkim wsparcia informacyjnego, mam tu na uwadze prasę. Niestety głównego wsparcia, czyli telewizji, dostać od Polski nie możemy. Polska telewizja odbierana jest tylko w niektórych przygranicznych miastach. Powinniście robić to, co już robicie, czyli mówić całemu światu o tym, co się na Białorusi dzieje, o bieżących wydarzeniach politycznych, prześladowaniach opozycji. Polska te problemy dobrze rozumie, dlatego powinna w świecie pełnić rolę eksperta w sprawie Białorusi. Informować społeczeństwo USA, Unii Europejskiej, ale też Rosji. Przecież Rosja to nie tylko prezydent Putin, ale także tamtejsza inteligencja i społeczeństwo, które popierają demokratyczne przemiany na Białorusi.

- Czy sami Białorusini chcą demokratycznych przemian, na wzór tych, które dokonały się w byłych republikach związkowych? A może ludzie potrzebują ludowego prezydenta - bat’ki Łukaszenki?

- Żyje się u nas ciężko. Zarówno na wsi, jak i w mieście. Wciąż rosnące ceny i to praktycznie wszystkiego: żywności i usług komunalnych. Napięcia wewnętrzne w kraju, prześladowanie i aresztowania opozycji. W miejsce wiary w przyszłość, która w ludziach być powinna, przychodzi absolutny brak wiary. Jednocześnie ludzie widzą wszystko, co dzieje się wokół nich. Propagandowe media odcinają nas od świata, ale Białorusini wiedzą o rewolucji na Ukrainie. Z drugiej strony ci sami ludzie cały czas są zastraszani. Ale mimo strachu, który czują, wiedzą, że przemiany są nieuniknione. Tu jest trochę tak, jak z dzieckiem i ogniem. Dziecko boi się ognia, ale mimo wszystko chce się nim bawić. Białoruś też boi się zmian, ale jednocześnie czeka na nie. I ma nadzieję, że w miarę szybko zmiany nastąpią.

Aleksandr Fieduta jest byłym współpracownikiem prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, od lipca 1994 do stycznia 1995 r. sprawował funkcję jego rzecznika. Odszedł od Łukaszenki i stał się jednym z głównych publicystów białoruskiej prasy opozycyjnej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2005