Autopsja fotoradaru w stepie szerokim

Już Jędrek Kmicic lubił się popisywać rumakiem wielkiej szlachetności i urody, co to z niejednej opresji go wyratował...

21.01.2013

Czyta się kilka minut

...Sarmaci dwudziestego pierwszego wieku podobny stosunek mają do swych koni mechanicznych (zwłaszcza kiedy jest ich dwieście lub trzysta) – z tym, że z opresjami bywa różnie i raczej obosiecznie. Jeśli jeźdzcy przynależą do wcale niewąskiego plemienia Celebrytów – larum podnoszą, koniec wolności wieszcząc, dowodząc domyślnie, że przecież ich fortece na kołach, pędzące monstra o wielkości jachtu muszą mieć gdzie sobie poszaleć, i że przepisy są dla plebsu, generalnie, a ograniczenie prędkości równa się ograniczeniu złotej wolności w stepie szerokim, zwłaszcza dla kogoś o takim rumaku.

Mnie również w pierwszym skojarzeniu ze słowem fotoradar nasuwa się gmina po drodze nad morze, której nazwy nie chcę pamiętać, bo o władzach perfidnych, fotoradary w najbardziej irracjonalnie łupieżczy sposób plasująca. Gmina owa znajduje się w awangardzie zmian, skądinąd rozsądnych. Poznałem to z autopsji. Przejechałem właśnie w styczniową niedzielę dość w sumie ważną trasę Kraków–Warszawa, z arcycennym ładunkiem moich córek, co skłoniło mnie do szeregu chwil zadumy i refleksji nad przemijaniem. I tak wspólnie przemijaliśmy Tunel i Miechów, Góry Świętokrzyskie i Starachowice, o Radomiu nie wspominając. Przemijając, rozglądałem się wokół, na trasę i to, co się na niej rozgrywa. I nie rozgrywało się najgorzej, a przecie zwykle w pale się nie mieści – jak mawiają policjanci. Widać było okiem nieuzbrojonym, że polskie pedały gazu opanował strach przed trzaśnięciem foty, strach raczej nie paniczny, nieco senny (zmierzchało), pogodzony z przeczuciem nieuchronniejącej, czającej się wokół kary. Mam wrażenie (choć oczywiście mogę się mylić), że wkrótce ów strach przemieni się w coś głęboko zinternalizowanego jako oczywistość – i to niezależnie od skandalu bezkarności rządowych i parlamentarnych kierowców, pazerności państwa, gmin i niektórych policjantów, braku autostrad, obwodnic itd.

Wszystko okaże się już niebawem, bo rzeczywistość na tym akurat odcinku da się jawnie podsumować w rubryce: liczba ofiar. Nagie dane statystyczne przemówią wkrótce, i coś mi się zdaje, że zmarli opowiedzą się zgodnie zmniejszonym chórem za fotoradarowymi zmianami w mentalności.


PS. 1 Jechaliśmy długo za długo, bo zgodnie z przepisami. To trzeba zmienić, tę długość, ministrze Nowak – stał się pan twarzą zmiany cywilizacyjnej, to zmieniaj pan kompleksowo.

PS. 2 Jest pewien francuski artysta-performer à propos całej sytuacji à la Nowak. Nazywa się Remi Gaillard. Zarówno jako fotordar, jak i ślimak jest bardzo przekonujący. Możemy liczyć na wysyp ślimaków i tego rodzaju fotoradarów na polskich dróżkach.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2013