Armia zachłannych

W Azji, Ameryce Łacińskiej i Afryce rośnie nowa generacja konsumentów. W 2030 r. będą trzy miliardy średnio zamożnych, którzy diametralnie zmienią świat. O ile w prognozach jest choć odrobina prawdy.

19.08.2013

Czyta się kilka minut

Stany Zjednoczne i Europa to ekonomiczna para staruszek, które po dekadach rozwoju cierpią na zmęczenie i spadek entuzjazmu. I choć próbują się odbić, by znów poszybować, uziemia je bezlitosne prawidło: nie można wrócić do młodości.

Siła napędowa dojrzałych gospodarek, czyli zdolność do innowacji, znacznie zmalała w coraz starszych i wyeksploatowanych latami postępu społeczeństwach. Zachód jest w trudnym położeniu. Jego klasę średnią, przez cały XX wiek stanowiącą (szczególnie w USA) silnik rozwoju, pokiereszował kryzys.

I choć za oceanem pojawiły się oznaki ożywienia, to Amerykanie, którzy stracili domy, pracę i ubezpieczenia społeczne, dopiero zaczynają lizać rany. Nawet ci, którzy odzyskują zatrudnienie, mierzą się z obniżonym statusem życia – odczuwają niepewność, mówią o braku przyszłości; nie wierzą w znaczną poprawę egzystencji. Z kolei Europejczycy czekają na powrót do stanu sprzed kryzysu roku 2008: do dawnych zarobków, pewności inwestycyjnej, która pozwala podejmować ryzyko, budować sukces i prestiż.

TRZECIA FALA DOBROBYTU

Podczas gdy my próbujemy się uporać z lękami, w Azji, Ameryce Łacińskiej, a nawet Afryce – przez lata ignorowanej jako „kontynent beznadziei” – szybki rozwój gospodarczy zasila zupełnie nową klasę średnią. Tak właśnie – globalnie, wspólnie – ją definiują ONZ i Bank Światowy, zaliczając do niej już 1,8 miliarda ludzi. I prognozując, że w 2030 r. grupa ta znacznie przekroczy 3 miliardy. Według ­Brookings Institution zdecydowana większość jej członków będzie mieszkać w Azji (blisko 3 mld), reszta w państwach afrykańskich (313 mln) i latynoskich (341 mln).

W przeciwieństwie do Zachodu, kraje rozwijające się startują często z „punktu zero” – zaczynają intensywne uprzemysłowienie, po raz pierwszy stykają się z zaawansowanymi technologiami, ich mieszkańcy debiutują jako nabywcy dóbr luksusowych. W Indonezji, Nigerii czy Meksyku wyścig do dobrobytu jest we wczesnej fazie, więc społeczeństwa napędza ogromny potencjał aspiracji, pragnień i nadziei na lepsze jutro.

Eksperci ONZ podkreślają, że narodziny nowej światowej klasy średniej to najpoważniejsza zmiana społeczna od 150 lat, czyli od rewolucji przemysłowej. Po raz drugi w historii dziesiątki milionów ludzi przeżywają gwałtowny awans.

To trzecia fala rozwoju klasy średniej – pierwsza towarzyszyła industrializacji i dała początek zamożności w Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemczech. Druga fala nadeszła po zakończeniu II wojny światowej. Jako początek trzeciej wskazuje się lata 90. XX wieku, gdy Indie, Chiny i Europa Środkowo-Wschodnia dołączyły do globalnej gospodarki. Chiny przestawiły przemysł rodem z lat 70. na nowe tory. Indie się modernizują i tworzą nieistniejące wcześniej gałęzie przemysłu. Sukces obu tych krajów zasilił ambicje innych – tam, gdzie przez blisko dekadę udało się utrzymać wysoki wzrost, choćby w Indonezji czy Brazylii, nagromadzone bogactwo spłynęło w dół piramidy społecznej i dało nowe możliwości ludziom, którzy żyli w biedzie.

„WSZYSTKOŻERNI”

Właśnie tych, których zarobki wzrosły na tyle, że mogą pozwolić sobie na wydatki konsumenckie, wskazuje się jako turbinę popychającą do przodu gospodarkę światową. Nie brak śmiałych analiz, z których wynika, że rosnące potrzeby, ambicje i zachłanność konsumentów z krajów rozwijających się postawią na nogi cały świat – z Zachodem włącznie.

O nabywcach w tzw. państwach BRIC (Brazylii, Rosji, Indiach i Chinach) mówi się „wszystkożerni”, ponieważ są zainteresowani konsumowaniem wielu usług i produktów: od elektroniki, samochodów, mieszkań, kredytów, podróży czy rozrywek po wyższą edukację i towary luksusowe. Wskaźnikom rosnącej konsumpcji towarzyszy przekonanie, że rozprzestrzenią się tam zrodzone na Zachodzie styl życia i system wartości. Na poparcie przytacza się np. dane mówiące o popularności amerykańskich fast-foodów wszędzie tam, gdzie rośnie nowa klasa średnia. Dowodem na eksport demokratycznych i liberalnych ideałów mają być m.in. „arabska wiosna” i protesty pojawiające się m.in. w Indiach, Brazylii i Turcji.

Jednak bliższe spojrzenie na rozwój i aspiracje klasy średniej w różnych częściach globu podważa teorię o jednolitym pokoleniu obywateli świata. Wśród wielu powierzchownych podobieństw pomijane są istotne różnice. Nie ma wcale pewności, że narodziny nowej klasy średniej są faktem. Rozbieżne statystyki i sprzeczne definicje sprawiają, że część badaczy uznaje ją wręcz za mityczną.

LUDZIE, KTÓRYCH NIE MA

Jak definiować nową klasę średnią? Czym mierzyć przynależność do niej? Badacze nie są jednomyślni. Wskazują na dochody, wykonywane zawody, siłę nabywczą, a także styl życia, przekonania i aspiracje – przez co tworzą różne, często rozbieżne profile tej klasy. Chodzi nie tylko o trudność znalezienia wskaźnika adekwatnego dla odmiennych krajów. Eksperci kłócą się nawet o istnienie klasy średniej w poszczególnych państwach.

Dla przykładu, różne ośrodki podają, że w Indiach klasa średnia liczy od 9 do 300 mln obywateli. Najbardziej optymistyczne prognozy mówią, że w 2030 r. już 600 mln Hindusów będzie się zaliczać do tej grupy, ostrożniejsze, że nie przekroczy ona 5 proc. ponadmiliardowego społeczeństwa.

Podobny spór dotyczy przeżywających boom państw afrykańskich: Ghany, Etiopii, Rwandy czy Mozambiku. Według entuzjastycznego raportu Afrykańskiego Banku Rozwoju (ADB) z 2011 r. do klasy średniej na całym kontynencie należy już 350 mln osób, co w chwytliwym sloganie oznacza „jednego na trzech Afrykańczyków”. Tyle że ten sam bank przypisuje do klasy średniej każdego, kto wydaje od 2 do 20 dolarów dziennie. Przy czym aż 60 proc. tej grupy zarabia zaledwie od 2 do 4 dolarów, a więc należy do „klasy płynnej”, nieustannie zagrożonej osunięciem się w statystyczną przestrzeń biedoty. Wiceprezydent ADB przyznał w CNN, że hasło o szybko rosnącej grupie konsumentów ma skusić zagranicznych inwestorów, rozwinąć przemysł, zwiększyć zatrudnienie, a w efekcie – wzmocnić lokalną konsumpcję.

Na razie, według konsultantów z firmy Global Pacific, klasa średnia w Afryce nie przekracza 5 proc., a jej zamożniejsi przedstawiciele mieszkają na północy kontynentu, nie zaś w krajach subsaharyjskich. Jeffrey Sachs uważa, że rozwój klasy średniej w Afryce jest trendem nieodwracalnym dzięki dostępowi do internetu i telefonii komórkowej, umożliwiającemu zakładanie biznesów m.in. w Kenii, Nigerii czy Kongo. W Afryce przybywa hipermarketów, drapaczy chmur i apartamentowców, jednak bogactwo kumuluje się w rękach nielicznych: elit władzy i zagranicznych inwestorów. W Ghanie, mimo pokaźnych złóż ropy, prąd i woda są wciąż racjonowane. W bogatej w surowce Angoli ponad 60 proc. ludzi żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. Na razie wiadomo jedno: Afryka się bogaci, jej mieszkańcy – nie.

BOGATSZY, CZYLI BIEDNIEJSZY

ONZ i OECD stworzyły szeroką definicję globalnej klasy średniej – zaliczają do niej każdego, kto zarabia od 10 do 100 dolarów dziennie. Już sam rozstrzał dochodów budzi wątpliwości, a przecież dochodzą jeszcze odmienne koszty życia i trudna do porównania siła nabywcza poszczególnych walut.

Wspólny dla mieszkańców różnych kontynentów jest też paradoks: im bardziej się bogacą, tym bardziej biednieją. Jednym ze zjawisk towarzyszących rozwojowi jest bowiem wysoka inflacja. Podczas gdy zarobki w Brazylii czy Indiach rosną o 15 procent rocznie, równie szybko (a nawet szybciej) rosną koszty żywności, usług, najmu mieszkań. Nie poprawia się standard życia.

Jeśli coś łączy przedstawicieli nowej klasy średniej, to głównie życie na granicy światów. Stać ich na telefon komórkowy i huczne wesele, mają stałą pracę i dochody kilkakrotnie wyższe niż 10 lat temu, ale nadal żyją bez dostępu do bieżącej wody, służby zdrowia i usług publicznych. Ponad 60 proc. mieszkańców brazylijskich faweli zalicza się do klasy średniej, co w praktyce znaczy, że mogą sobie pozwolić na nowoczesną elektronikę, ale nie na wizytę w szpitalu czy bilet autobusowy, by dojeżdżać do centrum miasta. Bogacący się Hindusi po pracy w klimatyzowanych biurach wracają do slumsów, gdzie mieszczą się wielodzietne rodziny i zwierzęta, panują korupcja i przemoc. A Chińczycy urodzeni na wsi tkwią na obrzeżach wielkich miast, na granicy ubóstwa i luksusu, w nadziei, że kiedyś uda im się pokonać stygmat prowincjonalnego pochodzenia i spełnią swój „Chinese dream”.

ZAROBKI TO NIE WSZYSTKO

Różnice finansowe to tylko jedna zmienna utrudniająca definiowanie klasy średniej. Nie wszędzie podobne są aspiracje czy systemy wartości. Konsumpcjonizm nie jest równoznaczny z przyjmowaniem zachodniego stylu życia, popkultury, liberalnej obyczajowości i dystansowaniem się wobec religii. W krajach tak odmiennych jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Indie czy Meksyk bogactwo idzie w parze z religijnością. Często też zamożne grupy społeczne są strażnikami tradycji. Miłość do hamburgerów, Facebooka i centrów handlowych nie musi stać w sprzeczności z konserwatyzmem, dotyczącym np. kastowości czy pozycji kobiet w społeczeństwie. Mamy do czynienia raczej z lokalnymi mutacjami – nowe technologie, media i usługi dopasowują się do warunków kulturowych.

Równie często jednak stają się one wrogami tradycji – rozwój przemysłów czy rozbudowa miast bezpardonowo niszczy lokalne modele życia. Symbolem błyskawicznego likwidowania małych kultur, języków i wyznań stały się Chiny. Ale podobne procesy mają miejsce w wielu krajach. Wspólne państwom szybko rozwijającym się jest współistnienie nowego bogactwa z również nową, bo zaostrzającą się i uporczywą biedą. Międzynarodowa Organizacja Pracy szacuje, że razem z liczbą zamożnych rośnie grupa ubogich – jest ich na świecie co najmniej miliard.

USŁYSZCIE NAS

Ekonomiści i socjolodzy zgadzają się co do jednego – nowa klasa średnia, bez względu na jej precyzyjną identyfikację, zmieni świat. Nie tylko gospodarczo.

To w niej właśnie pokładane są nadzieje na globalną demokratyzację. Jej zapowiedzią mają być pojawiające się od kilku lat protesty – w Indiach, Chinach, Brazylii, północnej Afryce czy Turcji. Choć przyczyny ich wybuchu są różne – od gwałtu na studentce, przez agresywną cenzurę, podwyżkę cen biletów autobusowych, nękanie sklepikarzy budowę hipermarketu w miejscu lubianego parku – to łączy je kluczowa rola klasy średniej i wyrażana na ulicach potrzeba współrządzenia.

Protesty wybuchają w krajach, w których wielu ludzi doświadczyło poprawy życia, ale nie może zrobić kolejnego kroku. Blokuje ich źle funkcjonujące państwo, niski standard usług publicznych, korupcja, nepotyzm i arogancja rządzących. Ci, którzy zapracowali na lepszy los, chcą mieć wpływ na rzeczywistość. Z kompetentnych konsumentów szybko wyrastają na dojrzałych obywateli, którzy oczekują dobrego zarządzania, sprawiedliwej dystrybucji dóbr, a nawet dbania o ekologię. Scenariusze przemian w Azji, Afryce i Ameryce Łacińskiej są różne i niekoniecznie układają się w opowieść o postępującej demokratyzacji. Pokazują jednak, że klasa średnia wszędzie chce się rozwijać i potrzebuje do tego dwóch rzeczy: wolnego rynku oraz współudziału we władzy. A im jest liczebniejsza, tym większy jej wpływ na pejzaż globalny. Nawet wtedy, gdy protestuje we własnym interesie. Jednak optymizm towarzyszący wzrostowi zamożności w państwach rozwijających się całkowicie pomija scenariusz, który przytrafił się Zachodowi. Po latach dobrobytu budowanego na kredyt rzeczywistość każe nam spłacić dług zachłanności. W Azji czy w Afryce chciwość dopiero się zaczyna.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicystka, reportażystka i pisarka. Za debiut książkowy „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii” (2011) otrzymała w 2012 r. nagrodę Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera. Jej książka była też nominowana do Nagrody Nike, Nagrody Literackiej Angelus oraz… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2013