Otwórzcie drzwi, historia puka

Naomi Klein radzi przeczytać encyklikę ekologiczną Franciszka. A następnie ruszyć na wojnę z globalnymi koncernami. I uleczyć świat, bo przecież sam tego nie zrobi.

25.04.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Pierpaolo Scavuzzo / PHOTOSHOT / PAP
/ Fot. Pierpaolo Scavuzzo / PHOTOSHOT / PAP

Był lipiec 2015 r. Do Watykanu zjechali reprezentanci organizacji ekologicznych, naukowcy, politycy. Na nietuzinkowy „szczyt klimatyczny” zaprosiła ich Papieska Rada Iustitia et Pax. Wśród mówców: ikona amerykańskiej lewicy, kanadyjska dziennikarka i aktywistka Naomi Klein, która zasiada w radzie 350.org – organizacji wspierającej oddolny ruch domagający się ochrony klimatu.

Pół roku wcześniej, jesienią 2014 r., Klein opublikowała „To zmienia wszystko. Kapitalizm kontra klimat” – pełną pasji książkę o tym, jak hiperkonsumpcjonizm i globalny pochód doktryny liberalnej zaprowadził gatunek ludzki na skraj biologicznego przetrwania (jej polskie wydanie właśnie trafia do księgarń).

Klein przyjechała do Watykanu nie jako jeden z wielu gości konferencji, lecz jej współgospodyni. Prowadziła dyskusje razem z przewodniczącym Rady, kardynałem Peterem Turksonem. Była tym zaproszeniem zdumiona i zachwycona. Nie po drodze jej z Kościołem katolickim w wielu sprawach, ale opublikowaną w czerwcu 2015 r. encyklikę ekologiczną papieża Franciszka „Laudato si” nazywa „przepięknym dokumentem i rewolucyjną medytacją nad kryzysem”. Pisała o tym na łamach „New Yorkera”. Wrażenie na niej zrobił fragment, w którym Franciszek mówi o Ziemi jako o siostrze i matce człowieka. Jej zdaniem to fundamentalna zmiana w utrwalonym przez wieki myśleniu Kościoła o planecie jako tej, którą człowiek może „iść i zasiedlać”, podporządkowywać sobie i używać. Klein wierzy we wpływ papieża na ponad miliard katolików. A przede wszystkim w przebudzenie tych, których dotąd nie słuchano.

Papież jest Argentyńczykiem, kardynał Turkson pochodzi z Ghany. Klein widzi w tym fakcie dojście do głosu ludzi globalnego Południa, ludzi z „dołów”. Im właśnie przypisuje kluczową rolę w formowaniu przyszłości.

– Nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę tu takie słowa – szepnęła watykańska korespondentka z 15-letnim stażem, gdy rzecznik Federico Lombardi przedstawił gościom konferencji Naomi Klein jako „świecką, żydowską feministkę”. Autorka trylogii (poprzednie jej książki to „No Logo” i „Doktryna szoku”) nazywanej „ewangelią antyglobalizmu” nie sądziła, że jej sojusznikiem w walce o ratowanie klimatu oraz „pierwszym przywódcą, który okaże odwagę i zaprosi świat do radykalnej przemiany, będzie głowa jednej z najbardziej konserwatywnych i tradycyjnych instytucji”.

Autorka i papież Franciszek zgadzają się w najważniejszym – że problemy współczesności wynikają w znacznej mierze z zaburzonego, jednostronnego stosunku człowieka do Ziemi. Można te teksty czytać jako w wielu wymiarach tożsame. W obu stawką są nasze dusze.

Kanadyjska dziennikarka od początku stulecia domaga się rozmontowania „neoliberalnego fundamentalizmu”, używa mieszanki metod naukowych, reporterskich i efektownego języka publicystycznych sloganów na określenie przenikającego różne zakątki świata deficytu wolności. Dla niej globalne ocieplenie i katastrofa klimatyczna, w którą – jak udowania cytując liczne badania – nieodwracalnie wkraczamy, nie jest kwestią polityki czy ekonomii. Wojna klimatu z kapitalizmem to przede wszystkim sprawa moralności, wyzwanie etyczne dla każdego z nas. Zilustrowała je w swojej książce pytaniem: „Powiedzmy, że historia puka do twoich drzwi. Otworzysz jej?”.

Klein ma za sobą takie – rozumiane świecko – nawrócenie. Książkę zaczyna od wyznania, że sama, choć sprawami globalnymi zajmuje się od ćwierć wieku, tkwiła w mechanizmie wyparcia. Zmiana przyszła, gdy po długich staraniach o dziecko w 2012 r. – mając 42 lata – urodziła syna. Zorientowała się, że mały Tom nigdy nie spotka kanadyjskiego łosia. I przyjdzie mu żyć – lub walczyć o przetrwanie – w warunkach katastroficznych. O ile dalej nie będziemy nic robić.

Tak zaczęło się ostateczne przebudzenie Klein. Wcześniej były inne.

Geny polityczne

Jej mówiący w jidysz dziadkowie przyjechali do Kanady z Europy Wschodniej, także z Polski. Cała rodzina była aktywna politycznie. Dziadek pracował jako animator w wytwórni Disneya. Kiedy zaangażował się w organizację strajku oraz tworzenie związku zawodowego, wyrzucono go z pracy. Urodzona w 1970 r. Klein nie badała swych korzeni, bo – jak inne nastolatki w latach 80. – spędzała dni w świątyniach handlu, wyznając wyższość marek nad całym światem.

Słowo „feministka” uważała za szczyt obciachu, bo nią właśnie – aktywną feministką – była jej matka. Wraz z mężem lekarzem należeli do ruchu hippisowskiego, w 1967 r. wyemigrowali z USA do Kanady w proteście przeciwko wojnie w Wietnamie. Tam, w Montrealu, przyszła na świat Naomi.

Jej standardowe i apolityczne dorastanie przerwały dwa wydarzenia. Kiedy miała 17 lat i szykowała się do egzaminów na studia, matka doznała wylewu i długo była niepełnosprawna. Cała rodzina przez rok skupiała się na jej rehabilitacji. Nieco później w szkole w Montrealu doszło do masakry. 25-latek twierdzący, że feministki zrujnowały mu życie, przez 20 minut polował na kobiety. Zastrzelił 28 osób.

Klein pożegnała wiek niewinności, zaczęła studiować filozofię i literaturę, wciągnęło ją dziennikarstwo. Była szefową uniwersyteckiej gazety „The Varsity”, w dużym dzienniku „The Toronto Star” pisała o związkach polityki i kultury, wkrótce jej teksty zaczęła publikować (i tak jest do dziś) „The Globe and Mail”, najbardziej opiniotwórcza gazeta kanadyjska. Teraz już krytycznie obserwowała narzędzia konsumpcji, które ją ukształtowały. Wkrótce dostrzegła, że jest to nie tyle zbiór różnych zjawisk, co jeden system, jedna idea. Poszła tym tropem.

Na światową scenę wkroczyła w 1999 r. publikując książkę „No Logo”. To była eksplozja, natychmiastowy międzynarodowy bestseller. Spędziła dwa i pół roku w tournée. Klarowna struktura książki, wnikliwie analizowane przypadki i wysnuwane na ich podstawie tezy stały się znakiem rozpoznawczym pisarstwa Klein. Przy wszystkich kolejnych publikacjach spotyka się z krytyką (nie cierpią jej Republikanie, wpływowi przedsiębiorcy i lobbyści, a także liberalne media ekonomiczne), ale też z tłumami entuzjastów. Bo ją nie tyle się czyta, co wyznaje. Choć jej książki stoją na solidnym fundamencie faktów, to pisane są językiem emocji. Klein sięga po chwytliwe dziennikarskie metody, a nawet elementy populizmu, by rozpalać umysły i ruszyć świat z posad.

W „No Logo” zajęła się tym, jak poprzez marketing korporacje programują młode umysły i podsycają w nastoletnich klientach fikcyjne potrzeby. Opisała korporacyjną cenzurę, postkolonialne praktyki koncernów w fabrykach Azji czy Afryki. Wzięła na warsztat takich gigantów jak Nike, GAP, McDonald’s, Shell czy Microsoft i sprawiła, że całe pokolenie wychowane w kulcie tych firm-symboli zaczęło myśleć inaczej. Jedną publikacją zamknęła dekadę zachwytu nad globalizacją i eksportem kapitalizmu aż na Antypody. Otworzyła epokę krytyki.

Przeciwko doktrynie wstrząsu

Po rozprawie z globalnymi markami pojechała z mężem Avim Lewisem do Argentyny. W 2004 r. nakręcili dokument „The Take” („Przejęcie”) o robotnikach z fabryki, która splajtowała w wyniku polityki prezydenta Menema. Od 1989 r. wdrażał on prywatyzację i reformy przewidziane w tzw. konsensusie waszyngtońskim, opracowanym przez amerykańskiego ekonomistę Johna Williamsona i realizowanym w wielu innych krajach w warunkach ostrych kryzysów. Pakiet ten przez krytyków uważany jest za podstawowy mechanizm zaszczepiania doktryny liberalnej.

Bohaterami filmu byli zbuntowani robotnicy, którzy w wyniku okupacji przejęli fabrykę i stworzyli w niej dobrze prosperującą spółdzielnię, a po latach wygrali też batalię sądową. Doświadczenie z Argentyny posłużyło Klein do stworzenia drugiej słynnej książki, czyli „Doktryny szoku” (2007), opublikowanej na krótko przed upadkiem banku Lehman Brothers i obnażeniem fatalnych skutków deregulacji rynku.

Klein w błyskotliwy i działający na wyobraźnię sposób opisała połączenie, jakiego nikt wcześniej nie dostrzegł. Z jednej strony były metody terapii wstrząsowych stosowane w psychiatrii, ale wykorzystywane też jako tortury zwiększające uległość, z drugiej – konsensus waszyngtoński i książka, w której Williams lansował teorie kapitalizmu kryzysowego (znane m.in. Leszkowi Balcerowiczowi), wprowadzanego szybko i bez oporu w społeczeństwach znajdujących się w stanie szoku, np. z powodu wojen, krachów czy katastrof naturalnych. Tym sposobem w Argentynie pod dyktatorskimi rządami społeczeństwo zgodziło się na inwazyjne reformy i utratę oszczędności życia, czego – przekonywała Klein – nie zaakceptowałoby w normalnych warunkach.

„Doktryna szoku” ukazała się pod koniec prezydentury George’a W. Busha i obnażała też bezwzględność, z jaką koncerny wykorzystują szok wojny w Iraku. Książkę przełożono na 30 języków, sprzedano ponad milion egzemplarzy. Dla Polaków była to lektura gorzka, bo wpisująca naszą transformację w plan cynicznej ekonomicznej strategii.

Zarzucano Klein, że niepotrzebnie węszy spisek. Odpowiadała chłodno: „Przedstawiam wyłącznie fakty”. Minęło siedem lat. W tym czasie podróżowała, była na konferencjach lobbystów przemysłu paliwowego, konwencjach Republikanów i bankietach biznesmenów zaprzeczających, że uwalnianie CO2 do atmosfery ma związek z działalnością człowieka. Badała raporty naukowców, którzy w przytłaczającej większości (96 proc.) uznają ludzką aktywność i przemysł za powód ocieplania się atmosfery. Studiowała raporty, analizy chemiczne, biografie miliarderów i przepływy finansowe. Bywała tam, gdzie rumuńscy rolnicy, indiańscy wodzowie, indyjscy biedacy stają naprzeciw wielkiego przemysłu popieranego przez rządy. Nieuzbrojone tłumy, okazujące poszanowanie dla ekosystemów i powiązanych z naturą stylów życia, są brutalnie rozpędzane, bite, aresztowane przez wojsko i policję. Transportery opancerzone przeciwko jedynym ludziom – dowodzi Klein – którzy mają odwagę ocalić nas wszystkich.

Autorka jest przekonana, że tylko oddolny i masowy, spontaniczny i zakorzeniony lokalnie ruch wielu różnych społeczności może wygrać z potężną, monolityczną machiną kapitalizmu. Pokazuje toczący się już – z licznymi sukcesami – pojedynek Dawida z Goliatem, w którym uczestniczy młoda generacja aktywistów. Nie są nimi działacze i prawnicy zrzeszeni w słynnych organizacjach ekologicznych, de facto finansowanych przez koncerny paliwowe i zawierających zgniłe kompromisy.
Klein oskarża skorumpowany ruch ekologiczny o blokowanie autentycznych wysiłków mogących zatrzymać katastrofę. Pokazuje szczyty klimatyczne, układy i protokoły jako zasłonę dymną. W tym samym czasie korporacje zapewniały sobie kolejne swobody w podbijaniu świata i jego zasobów. Gdy w Rio, Kopenhadze i Kioto przywódcy teoretyzowali o obniżeniu emisji spalin i obiecywali zatrzymać ocieplenie na poziomie 2 st. C wobec pomiarów sprzed industrializacji, zawierano kolejne traktaty o wolnym handlu, dające koncernom nieograniczoną władzę nad paliwami kopalnymi.

Ratujmy się sami

Hiperkonsumpcjonizm – pisze Klein – nie zna umiaru, zwiększa zużycie energii, wymusza wydobywanie paliw z coraz bardziej niedostępnych, niebezpiecznych i nieskażonych terenów. Topniejącą Arktykę rozwierca właśnie firma Shell, co tylko przyspieszy topnienie. Wielki wyciek spowodowany przez koncern BP w Zatoce Meksykańskiej – fatalny dla ludzi, zwierząt i natury – był skutkiem chciwości, szybkiego i taniego wiercenia na niespotykanych głębokościach. I tak dalej.

Klein nie wierzy, że miliarderzy jak Gates czy Branson, przywódcy jak Obama ani sami korporacyjni truciciele zrobią cokolwiek, by powstrzymać najgorsze. Dokonać tego mogą już tylko zwykli ludzie. Klein pokłada nadzieję w tych, którzy nie negocjują i nie podpisują porozumień – po prostu przepędzają intruzów. Udało się na Bałkanach, w Kanadzie, Ameryce Łacińskiej. Stawką jest nie samo czyste powietrze, przetrwanie łososi czy tradycyjnych upraw.

– Kryzys klimatyczny jest przejawem alarmującego stanu demokracji. Cóż jest ona warta, jeśli nie pozwala nam decydować o najbliższym otoczeniu? – pyta Klein. Jakim prawem nasze życie umeblowują według własnego interesu ludzie znikąd – przedstawiciele firm z siedzibą w Singapurze albo Panamie?

Klein nie proponuje irracjonalnych scenariuszy, trzyma się dokumentacji i formułuje cele tyleż śmiałe, co przekonujące. Na przykład: jaki sens ma walka kilku wiosek z gigantycznym koncernem? Po pierwsze zablokowanie nowych odwiertów, ale także – naruszanie reputacji, stopniowe kompromitowanie, zniechęcanie do inwestowania w szkodliwe interesy. Wraz z odpływem inwestycji można będzie zacząć mówić o delegalizacji wydobycia ropy, węgla czy gazu. Historia zna podobny przypadek – koncerny tytoniowe, gdy ich reputacja runęła pod naporem badań potwierdzających szkodliwość palenia oraz fali pozwów odszkodowawczych. Inna rzecz, działająca na niekorzyść argumentacji Klein, to fakt, że koncerny tytoniowe wciąż zarabiają i zabijają.

Kanadyjka pisze, że walka o delegalizację kopalni i odwiertów (a uważa ją za konieczną w obliczu badań przedstawionych m.in. przez Międzynarodową Agencję Energii oraz NASA na temat tego, że przekroczymy granicę ocieplenia o 2 st. C już w przyszłym roku) będzie przypominała tę z czasów abolicjonizmu. I tworzy interesującą analogię. Pozbawienie ówczesnych elit darmowej pracy zniewolonych ludzi było właśnie dokonaniem niewyobrażalnego – odebraniem im najbardziej dochodowego interesu (np. Wielka Brytania najlepiej zarabiała na karaibskich plantacjach cukru uprawianych przez czarnoskórych), przekraczającego łączne zasoby kas państwowych czy banków. Klein przypomina, że niewolnictwo zlikwidowano dzięki masowej, oddolnej presji – przemianie dusz.

„To zmienia wszystko” jest zaproszeniem do odwagi myślenia i działania w kategoriach, które od końca lat 80. są dyskredytowane i torpedowane przez wielki biznes i jego lobbystów z zaangażowaniem ogromnych kwot (w USA przemysł paliwowy inwestuje w relacje z kongresmenami i politykami kilkaset tysięcy dolarów dziennie). Klein pisze: nie mamy już czasu. Wchodzimy w fazę, w której renomowane ośrodki badawcze przewidują nasilenie złośliwych, groźnych i niebywale kosztownych kataklizmów. Jakby na potwierdzenie, NASA kilka dni temu powiadomiła, że jej placówki badawcze, m.in. na amerykańskim wybrzeżu, wkrótce zatoną. A to właśnie NASA od lat przyczynia się do rozwoju badań klimatycznych.

Klein daje nam ostatnią szansę. Bić się lub tonąć. Jak maleńka Nauru – wyspa na Pacyfiku, która stała się metaforą naszego losu. Przeorana przez kopalnie fosforytów, do cna wydrenowana z zasobów naturalnych, sama przyczynia się do swej zagłady – podniesienia poziomu okolicznych wód, które wkrótce ją zaleją. Tymczasem wyspę zamieszkują – w zamkniętym obozie – uchodźcy z Pakistanu, Syrii i Bangladeszu, wygnani z ojczyzn głodem i suszą wywołaną ociepleniem atmosfery. Poza nimi żyje tam zaskakująco duży odsetek diabetyków, którzy konsumując produkowaną przez koncerny pseudożywność z każdym kęsem popełniają samobóstwo rozłożone na raty.

Pisarka z Kanady jest optymistką, inspiruje: walka o klimat jest nie tylko ostatnim wyjściem awaryjnym, lecz również drogą do lepszego świata. Urządzonego według autentycznych wartości, bardziej zrównoważonego i sprawiedliwego. Zgodnie z doktryną szoku – warto wykorzystać kryzys, by wprowadzić reformy. Tym razem dobre. ©

​NAOMI KLEIN, TO ZMIENIA WSZYSTKO. KAPITALIZM KONTRA KLIMAT, przeł. Hanna Jankowska, Katarzyna Makaruk, Muza, Warszawa 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicystka, reportażystka i pisarka. Za debiut książkowy „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii” (2011) otrzymała w 2012 r. nagrodę Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera. Jej książka była też nominowana do Nagrody Nike, Nagrody Literackiej Angelus oraz… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2016