Arcybiskup, ministra i prezes znaleźli winnych niskiej dzietności

Winni niskiej dzietności są media, Balcerowicz i kobiety – a nie politycy rządzący Polską od ośmiu lat pod hasłem wzmacniania rodziny.

06.03.2023

Czyta się kilka minut

Msza święta dla dzieci. Tuchów, 5 lipca 2021 r. Fot. Tadeusz Koniarz / Reporter /
Msza święta dla dzieci. Tuchów, 5 lipca 2021 r. Fot. Tadeusz Koniarz / Reporter /

Potrzeba nam, Drodzy Siostry i Bracia, wielkiego duchowego nawrócenia” – napisał w liście pasterskim do wiernych arcybiskup Marek Jędraszewski. Nam, czyli narodowi, którego przyszłość zależy od „otwarcia na błogosławieństwo związane z płodnością”. O otwarcie łatwo nie będzie, gdyż „ta dramatyczna sytuacja w dużej mierze wynika ze sposobu, w jaki we współczesnej kulturze, zwłaszcza w mediach, przedstawia się wielodzietną rodzinę, częstokroć ośmieszając ją i piętnując” – diagnozował hierarcha.

W zeszłym tygodniu o własną diagnozę pokusiła się także szefowa ministerstwa rodziny i polityki społecznej. „Demografia – dowodziła w Polsat News Marlena Maląg – jest oparta na liczbach i na tym, jaka polityka prorodzinna była wprowadzana przez PO. Od momentu wprowadzania reformy przez Balcerowicza, kiedy Polacy poczuli zagrożenie, kiedy było rekordowo wysokie bezrobocie, brak stabilizacji, młodzi ludzie bali się wtedy podejmować decyzję o tym, żeby rodziły się dzieci. Mamy pokłosie tej sytuacji”. Jeśli do powyższych diagnoz dodamy tę najgłośniejszą, Jarosława Kaczyńskiego (o kobietach „dających w szyję”) – dostaniemy spójny obraz wyobrażeń obozu władzy o tym, skąd w społeczeństwie biorą (lub nie biorą) się dzieci.

Inaczej wyobrażenia te wyglądały niecałą dekadę temu. W 2014 r. w programie wyborczym PiS zapowiadał, że „powstanie Ministerstwo Polityki Rodzinnej, które przejmie zadania i kompetencje innych resortów związane z wspieraniem rodziny (...) oraz z przełamywaniem niekorzystnych trendów w dziedzinie demografii”. Ministerstwo o podobnie brzmiącej nazwie powstało, kieruje nim dziś Marlena Maląg – ale niekorzystne trendy się umocniły. W tamtym programie PiS autorzy dokumentu bili na alarm, że „w 2012 roku urodziło się tylko 390 tys. dzieci, tj. o 48,5 proc. mniej niż przed 20 laty”. W roku 2022 na świat przyszło 305 tys. dzieci, a więc o ponad 60 proc. mniej niż przed 30 laty. W efekcie współczynnik dzietności w roku 2021 wyniósł 1,32 (oznacza to, że na sto kobiet w wieku rozrodczym na świat przychodzi 132 dzieci). Aby Polska się nie wyludniała, powinien sięgać 2,1.

Demografia to materia bardziej złożona, niż chcieliby ją widzieć partyjni politycy i ideolodzy (także ci z drugiej strony sceny politycznej, dla których słupki urodzeń to wyłącznie wypadkowa restrykcyjnego prawa aborcyjnego). Wie to na pewno Katarzyna Zarosa, architektka i projektantka wnętrz, autorka głośnego, opublikowanego na stronie Klubu Jagiellońskiego „listu matki-katoliczki” do abp. Jędraszewskiego („Słuchałam dziś listu (...), siedząc w jednym z krakowskich kościołów, w którym nie ma ogólnodostępnej toalety dla wiernych. Przewijak czy zapasowe pampersy pozostawiam już w sferze marzeń. Jak mniemam, Ksiądz Arcybiskup nie miał nigdy przyjemności uczestniczyć w Eucharystii w zaawansowanej ciąży, jako opiekun niemowlęcia czy też świeżo odpieluchowanego dwulatka”). Wie to młode pokolenie, którego większość może tylko pomarzyć – o obiecywanych także przez partię władzy – łatwo dostępnych mieszkaniach. A tym bardziej wiedzą to demografowie, którzy od lat powtarzają, że do zatrzymania niekorzystnych trendów potrzebne są działania w wielu sferach: mieszkalnictwa, zdrowia, edukacji, infrastruktury opiekuńczej oraz polityki społecznej.

Warto o tym wszystkim pamiętać, zanim w zbliżającej się kampanii wyborczej politycy – czego przedsmak mamy już teraz – uczynią z nienarodzonych dzieci amunicję do ostrzeliwania przeciwnika. I zanim partia władzy obieca „przełamanie niekorzystnych trendów w dziedzinie demografii”.


Czytaj także: Zjednoczona Prawica przedstawia strategię dźwigania wskaźników dzietności. O poprzedniej – zakończonej fiaskiem – strategicznie milczy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2023