Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W narracji św. Marka: faryzeusze i herodianie (Mk 12, 13). Niezły skład, mieszanka religii i polityki: faryzeusze, czyli ugrupowanie wyraźnie religijne, wyznaczające standardy ortodoksji i ortopraksji, wykładające teksty Pisma w świetle autorytatywnie interpretowanej Tradycji Ojców; oraz ewidentnie polityczna grupa popleczników władającego Galileą Heroda Antypasa. Władającego – dodajmy – z namaszczenia i woli Rzymu, a więc poukładanego jakoś z faktem rzymskiej okupacji („odcinającego od niej kupony” dla siebie). Faryzeusze – choć przeciwnie, zdecydowanie krytyczni wobec Rzymian – nie nawoływali jednak na ogół do rewolty przeciwko cezarowi, zostawiając tę rolę tzw. zelotom: ugrupowaniu odpowiadającemu ostatecznie za dwa antyrzymskie powstania (z roku 66 i 132).
Tak czy owak, jedni i drudzy (faryzeusze i herodianie) pogodzeni z politycznymi realiami, a nawet mniej lub bardziej z nich korzystający. Przychodzą i prowokują Jezusa, by rzucił hasło do ogólnonarodowego powstania przeciwko Rzymowi, i zapewne stanął na jego czele. Aby się wpisał w powszechne oczekiwania politycznego mesjasza, który wywalczy zabraną przed blisko wiekiem Żydom wolność.
Zanim Marek przekazał nam treść Jezusowej odpowiedzi („oddajcie cezarowi to, co należy do cezara; a Bogu to, co należy do Boga”), odnotował wcześniej Jego wrażenie i zdecydowany odbiór postawy partnerów dialogu: „Widząc ich obłudę”. W greckim tekście Ewangelii pada słowo: „hypókrisis”, które pierwotnie znaczy po prostu tyle, co „aktorstwo”. Jezus widzi, że Jego rozmówcy odgrywają wobec Niego i wobec zapewne licznych świadków ich rozmowy jedynie tanią sztukę. Namawiają Go do działania, w które sami nie wierzą i nie chcieliby mieć z nim nic wspólnego. Aktorzy udający współodczuwanie z rodakami, poszukiwanie moralnej i religijnej prawdy, rozmowę z odpytywanym przez siebie człowiekiem.
Co robią naprawdę? Trudno powiedzieć, gdyż już sama prezentowana przez nich na wstępie mieszanka politycznych i religijnych racji i motywacji nie jest prawdziwa. Jest fałszywą redukcją wiary do ideologii. Tym bardziej fałszywą, błędną, że udawaną. Wygenerował ją też równie fałszywy i egzotyczny sojusz ugrupowań na co dzień sobie obcych, a tu jedynie doraźnie połączonych jedną obsesją: jak zlikwidować Jezusa!
Jedyna dobra nowina co do nich pojawia się na zamknięcie epizodu: „i byli Nim zdumieni”. Skoro jeszcze potrafią się zdumieć – zapewne istnieje wciąż dla nich nadzieja. Zdumienie musi przecież wytrącić ich z poczucia pewności co do swoich racji, ocen i własnej pozycji. Zdumienie jest początkiem nauki. I osadza w życiu, nie w teatralnej sztuce. ©