Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zarazem „jakimś cudem umiała zawsze godzić swoją osobność z darem czułej przyjaźni i sejsmograficznym uwrażliwieniem na wszystko, co dzieje się dookoła. Promieniowała spontanicznością i żywymi emocjami” – napisała po jej śmierci Małgorzata Łukasiewicz.
Zmarła w minionym tygodniu w wieku 78 lat Zyta Oryszyn była pisarką i tłumaczką, a przed 1989 r. także działaczką opozycji. Po studiach na UW, podczas których poślubiła Edwarda Stachurę (małżeństwo miało przetrwać 10 lat), wydała pierwszą powieść „Najada”; debiut wyróżniono Nagrodą im. Wilhelma Macha. W latach 70. publikowała w pismach drugiego obiegu. Pracowała w sekretariacie „Tygodnika Solidarność”, w PAP i dzienniku „Rzeczpospolita”. Wydała pięć powieści i dwa zbiory opowiadań. Jej ostatnią książkę „Ocalenie Atlantydy” uhonorowano Nagrodą Literacką Gdynia oraz Gryfią.
Całą twórczość poświęciła właściwie jednemu tematowi: opisywała sposób, w jaki najnowsza tragiczna historia obeszła się z losami zwykłych ludzi. Oddawała im głos w swej prozie, której zasadą była gawęda, anegdota, przypowieść. Nie miewała wieczorów autorskich, nie występowała w mediach. Wolała, by to, co napisane, broniło się samo.
Na pytanie, czy boi się śmierci, odpowiedziała kiedyś słowami Woody’ego Allena: „Wolałabym być nieśmiertelna, niż tworzyć nieśmiertelne dzieła”. ©