Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z powyższego wynika interesujący problem: czy polityka zagraniczna już taka będzie (taka, czyli zależna od sytuacji wewnętrznej, od relacji gospodarczych, zmienna i poddana całkowicie presji polityki wewnętrznej), czy też powrócimy do stanu, jaki istniał co najmniej od Kongresu Wiedeńskiego, chociaż naturalnie w polityce zagranicznej planowanej długofalowo bywały wyjątki. Od odpowiedzi na to pytanie zależy bardzo wiele, a przede wszystkim od niej zależy to, czy w ogóle można będzie z sensem mówić o jakimkolwiek ładzie światowym, do którego istnienia przywykliśmy przez prawie dwieście lat.
Nie jest wcale wykluczone, że takie myślenie już nie ma sensu, ale wtedy są tylko dwie ewentualności: albo rządy gospodarki nad polityką, rządy dające pewną stabilizację, lecz całkowicie niedemokratyczne, albo nieustanne zmiany, czyli umiarkowany chaos. Niczego nie można obecnie wykluczyć, a na podstawie doświadczeń historycznych wiemy, że jeżeli pojawia się szansa na chaos, to chaos może zwyciężyć.
Jednak nie jest także wykluczone, że wrócimy do poszukiwania ładu światowego, a zatem do częściowego wyjęcia polityki międzynarodowej spod presji zarówno gospodarki, jak i zmiennej polityki wewnętrznej. Takie próby są obecnie podejmowane i spór między Europą a Ameryką może doprowadzić właśnie do zmian trwałych, do podziału dawnego Zachodu na dwa poważne ośrodki. Wielu amerykańskich publicystów i polityków już buduje ideowe podstawy takiego podziału, a myśliciele i politycy europejscy są w tym zakresie może mniej odważni, ale za to bardziej aroganccy.
Drugi argument to obecność hegemona. Innymi słowy, jak można sobie wyobrazić świat nieuporządkowany, skoro jest jedno państwo, które pod wszystkimi względami dominuje nad wszystkimi innymi. Sama natura takiej sytuacji wydaje się pchać ku porządkowi, który niekoniecznie musi być z życzliwością przyjmowany przez państwa, które mają tradycyjne pretensje do dominacji. Wszelako wcale nie jest wykluczone, że od tych państw (Francji, Niemiec, Rosji) zależy już znacznie mniej, niż im się zdaje lub niż odruchowo sądzimy.
W tym dziwnym momencie historycznym wszystko zatem jest możliwe, natomiast nie wszystko jest pożądane. Jednak nawet nienajlepszy ład jest lepszy od bezładu i niezbyt mocna legitymizacja demokratyczna polityki zagranicznej jest lepsza od braku takiej legitymizacji. Dlatego, zdając sobie sprawę, że pobożne życzenia niekoniecznie się spełniają, należy sobie życzyć powrotu do tradycyjnej polityki zagranicznej. Pojawienie się na ogromną skalę terroryzmu jako wroga, wcale nie musi prowadzić do zmian w tej polityce, a dramat Hiszpanii może spowodować raczej zjednoczenie Zachodu niż tendencje przeciwne. Mądry Europejczyk, ale po szkodzie. Lepiej tak niż wcale.