Złoty na równi pochyłej

Słaba waluta służyła polskiej gospodarce w trakcie lockdownu i w pierwszych miesiącach po zdjęciu obostrzeń. Dziś już się to nie opłaca, ale brakuje pomysłu, jak zatrzymać ten zjazd.

29.11.2021

Czyta się kilka minut

Kolejka pod Narodowym Bankiem Polskim w Gdańsku po banknot z wizerunkiem Lecha Kaczyńskiego. Gdańsk, 9 września 2021 r. / PIOTR HUKAŁO / EAST NEWS
Kolejka pod Narodowym Bankiem Polskim w Gdańsku po banknot z wizerunkiem Lecha Kaczyńskiego. Gdańsk, 9 września 2021 r. / PIOTR HUKAŁO / EAST NEWS

Polski złoty przechodzi bardzo ciężkie chwile. Osłabia się do głównych walut świata, a co gorsza, jego kurs niemal nie reaguje na coraz bardziej desperackie kroki Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej. Gdy podnosiła ona na początku listopada stopy procentowe, euro kosztowało 4,58 zł. Dwa tygodnie później kurs euro/złoty wzrósł aż do 4,71. Ostatnio złoty względem europejskiej waluty był tak słaby w 2009 r. – czyli właściwie w innej epoce. Frank podrożał do najwyższego poziomu w historii – 4,50 zł kosztował tylko przez kilkadziesiąt minut w styczniu 2015 r., kiedy szwajcarski bank centralny nagle zrezygnował z obrony jego kursu.

Dopiero reakcja premiera Morawieckiego ustabilizowała nieco sytuację. „Będziemy robili wszystko w komunikacji i w naszych działaniach realnych, aby złotówka była nieco silniejsza” – stwierdził Morawiecki na konferencji w Gdańsku, co rynki odebrały poważniej niż wcześniejsze działania RPP i NBP. Dzięki temu złoty umocnił się o kilka groszy do franka i euro. Nie zmienia to faktu, że wciąż jego kondycja jest wyjątkowo mizerna, a konsekwencje tego – coraz poważniejsze.

Wielki kupujący

Dlaczego w ogóle złoty jest tak słaby? Polska gospodarka ma się dobrze. Recesja była płytka, a obecnie bardzo szybko wychodzimy z kryzysu. Waluta dynamicznie rozwijającej się gospodarki powinna się więc stopniowo umacniać. Tyle teoria, bo polityka NBP od początku ubiegłego roku dążyła do osłabienia złotego. Bank centralny raz nawet bezpośrednio interweniował na rynku, by zbić jego kurs. W grudniu 2020 r. prowadził skup walut obcych, co automatycznie przełożyło się na wzrost ich kursu względem złotego – w ciągu ledwie dwóch ostatnich tygodni grudnia złoty stracił do euro ponad 10 groszy. Oficjalnym celem było pobudzenie gospodarki, jednak prawdziwy powód podjęcia takich działań akurat pod koniec roku był zupełnie inny – chodziło o księgowe podwyższenie zysku, aby NBP mógł zarobioną kwotą wesprzeć budżet państwa. Działa to w następujący sposób: bank centralny trzyma rezerwy w walutach obcych, więc osłabienie złotego podwyższa wartość jego aktywów zagranicznych. Dzięki temu można wykazać wyższy zysk. No i faktycznie – NBP na koniec zeszłego roku „zarobił” aż 9,3 mld zł, z czego 95 proc. w czerwcu 2021 r. przekazano do budżetu.

Interwencja NBP z grudnia była jedynie elementem szerzej zakrojonej polityki tzw. luzowania ilościowego, stosowanego od lat przez największe banki centralne. NBP rozpoczął ją na początku pandemii w celu ograniczenia kryzysu gospodarczego. Rada Polityki Pieniężnej obniżyła więc główną stopę procentową do 0,1 proc., co radykalnie obniżyło koszty kredytów. Bank centralny rozpoczął też akcję skupowania polskich obligacji – łącznie nabył ich za ok. 150 mld zł. W ten sposób wpompowano w gospodarkę potężne ilości gotówki. Skutkiem ubocznym takiej akcji ratunkowej musiała być inflacja, a w ślad za nią być może również osłabienie złotego. NBP mógł oczywiście temu przeciwdziałać, ale wolał mówić o ryzyku deflacji – czyli spadku cen w gospodarce. Jak widać, srodze się pomylił.

Dziś w grę wchodzą także czynniki polityczne. Przede wszystkim wstrzymanie środków z Krajowego Planu Odbudowy i przedłużający się spór rządu z Brukselą, co podważa zaufanie do naszej gospodarki, jak i do Polski w ogóle. Na kurs złotego może mieć też wpływ ostry kryzys na granicy z Białorusią. Konflikty międzynarodowe zwykle fatalnie wpływają na kondycję waluty, czego przykładem był drastyczny spadek kursu hrywny po aneksji Krymu i rozpoczęciu agresji Rosji na Donbas w 2014 r. Wysokie ryzyko eskalacji konfliktu między Ukrainą a Rosją osłabia zresztą również naszą walutę, jako kraju sąsiadującego z areną możliwej wojny. Te wszystkie dodatkowe czynniki pojawiły się jednak dopiero w tym roku, tymczasem złoty wyraźnie traci moc od marca 2020 r., gdy euro kosztowało jedynie 4,30 zł. Bez wątpienia główną przyczyną spadku wartości naszej waluty jest więc ekspansywna polityka NBP rozpoczęta wraz z pierwszym lockdownem, uzupełniona grudniową interwencją, celowo osłabiającą złotego.

Ceny i długi w górę

Słaba waluta może przynosić bolesne skutki, szczególnie w okresie podwyższonej na całym świecie inflacji. Kiepski kurs złotego przede wszystkim odbija się na cenach paliw. Surowce do ich produkcji sprowadzamy z zagranicy, a transakcje przeprowadzane są głównie w dolarach. Według GUS w 2019 r. w sekcji „paliwa i smary” nasz import wyniósł aż 77 mld zł, czyli stanowił równowartość niemal 90 proc. ówczesnych wydatków budżetowych na NFZ. Zanotowaliśmy tu również największy ze wszystkich kategorii towarów deficyt handlowy – tj. przewagę importu nad eksportem – wynoszący ponad 55 mld zł. Jesteśmy więc uzależnieni od sprowadzania surowców energetycznych z zagranicy, co oznacza, że każde osłabienie złotego odbija się na cenach w Polsce. Według GUS najważniejszym czynnikiem wpływającym na inflację we wrześniu był wzrost kosztów transportu – czyli paliw właśnie – który wyniósł aż 18,5 proc. rok do roku. Obecnie płacimy rekordowe 6 zł za litr benzyny, chociaż sama ropa nie jest wyjątkowo droga. Cena baryłki to ok. 80 dolarów, tymczasem w 2008 r. sięgała nawet 150 dolarów. Tylko że dolar kosztował wtedy niecałe 2,50 zł, a nie – jak obecnie – ponad 4 zł.

Słaby złoty utrudnia też spłatę zadłużenia zagranicznego, które według danych Ministerstwa Finansów stanowi aż jedną czwartą polskiego długu publicznego. Na koniec II kwartału 2021 r. w sektorze finansów publicznych wynosiło ono 297 mld zł. Natomiast całe zadłużenie zagraniczne Polski to obecnie 308 mld euro. Wzrost kursu euro z 4,58 do 4,71, który zanotowaliśmy w listopadzie, podwyższył więc nasze zagraniczne zobowiązania o 40 mld zł. Oczywiście nie oznacza to, że musimy szybko gdzieś znaleźć te 40 miliardów, gdyż ten dług spłacimy stopniowo. Nie można jednak zapomnieć, iż osłabianie się złotego automatycznie podwyższa również koszt obsługi długu, jaki ponoszą małe i duże przedsiębiorstwa, państwo i samorządy, a także frankowicze.

Na szczęście problem z kredytami frankowymi sukcesywnie się zmniejsza. Według danych NBP na koniec II kwartału 2021 r. kredyty walutowe stanowiły już tylko jedną czwartą portfela kredytów hipotecznych, a suma zadłużenia była mniejsza niż 100 mld zł. Tymczasem w 2009 r. kredyty walutowe odpowiadały aż za 70 proc. wartości portfela hipotecznego polskich banków. Nie zmienia to faktu, że rekordowo drogi frank nadal jest sporym obciążeniem dla około 400 tys. gospodarstw domowych w Polsce, które spłacają kredyt hipoteczny indeksowany kursem szwajcarskiej waluty.

Mocne strony słabości

Polityka osłabiania waluty w czasie kryzysu nie musi być oczywiście nierozsądna. Kurs na osłabienie złotego prowadził w NBP Marek Belka w czasie kryzysu strefy euro, dzięki czemu staliśmy się wówczas „zieloną wyspą”, bo w ten sposób bank centralny zwiększał konkurencyjność polskiej gospodarki za granicą. Podobnie stało się w 2020 r. Polska nie wpadła w głęboką recesję, bo słaby złoty poprawiał atrakcyjność eksportu. Do końca roku przyniósł on aż 1,052 biliona złotych i choć gospodarka wyhamowała, rok do roku odnotowaliśmy wzrost jego wartości o 39 mld zł. A dzięki temu, że równocześnie osłabł import, dodatkowo zanotowaliśmy rekordową nadwyżkę handlową w wysokości 54 mld zł. Nigdy wcześniej w historii polski bilans handlowy nie był na tak potężnym plusie. I to m.in. dzięki temu recesja nad Wisłą była jedną z najpłytszych w UE (PKB wylądowało tylko 2,5 proc. pod kreską), a stopa bezrobocia jedną z najniższych. Krytykując politykę NBP i RPP trzeba o tym bezwzględnie pamiętać.

Obecnie jednak słaby złoty zaczyna przynosić więcej szkód niż pożytku. NBP regularnie bada próg opłacalności eksportu, czyli kurs euro, poniżej którego eksport przestaje być opłacalny. Obecnie wynosi on 4,10 zł i mógłby się spokojnie umocnić o kolejne 10 proc. i nadal eksporterzy notowaliby zyski. Tym bardziej że do eksportu potrzebny jest też… import. Producenci w Polsce wiele surowców i półproduktów muszą przecież sprowadzać z zagranicy, płacąc za nie zwykle w euro czy w dolarach. Im słabszy złoty, tym więcej kosztują te zakupy, osłabiając jednocześnie atrakcyjność polskiej oferty eksportowej. Według NBP w II kwartale tego roku udział tego typu surowców i półproduktów w całym polskim imporcie wzrósł aż do 50,4 proc. i jest najwyższy od 2005 r.

Listę zarzutów wobec NBP zamyka wreszcie to, że Polska zaczęła zacieśniać politykę monetarną najpóźniej w regionie – podwyższyła stopy procentowe dopiero po tym, jak Węgrzy i Czesi zrobili to już kilkukrotnie. Za wcześnie jednak wyrokować, czy to RPP się spóźniła, czy Czesi i Węgrzy się pospieszyli. Każda polityka ekonomiczna ma wady i zalety – sztuką jest je wyważyć. Szybkie duszenie inflacji mogło równocześnie zdusić ożywienie gospodarcze po lockdownie, co nie wyszłoby Polsce na dobre. Obecnie niski kurs naszej waluty zaczyna już jednak doskwierać niemal wszystkim, więc czas odesłać politykę słabego złotego na słuszny odpoczynek – przynajmniej do następnego kryzysu.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2021