Zerwane kagańce

Światy w „Unorthodox” i „Kalifacie” stanowią radykalną odpowiedź rzuconą zachodniej nowoczesności. Ale oba seriale łączy nade wszystko wiara w siłę kobiet.

20.04.2020

Czyta się kilka minut

Kadr z serialu „Kalifat” /  / NETFLIX / MATERIAŁY PRASOWE
Kadr z serialu „Kalifat” / / NETFLIX / MATERIAŁY PRASOWE

Wolność czy bezpieczeństwo? – jak bardzo złudna może być ta alternatywa i jak wiele nadużyć generuje, opowiadają dwa nowe miniseriale Netfliksa. W obu bohaterkami są młode kobiety podporządkowane opresyjnej religijności. W obu też kobiety, wraz ze swymi doświadczeniami i przeżyciami, stają się zakładniczkami sensacyjnej, trzymającej za gardło fabuły.

Własny głos

Esty, bohaterka czteroczęściowego serialu „Unorthodox”, dotychczas nie miała wyboru. Urodziła się w radykalnej żydowskiej wspólnocie z nowojorskiego Williamsburga, mającej więcej wspólnego ze środkowoeuropejskim sztetlem, skąd wywodzi się chasydzka dynastia Satmar, niż ze współczesną metropolią. Jedyną łączniczką Esty z innym, świeckim światem jest jej nauczycielka muzyki.

To ona pomoże zahukanej, cierpiącej w zaaranżowanym małżeństwie dziewiętnastolatce uciec do Berlina. Tam właśnie mieszka od lat matka Esty, również uciekinierka. Tam także znalazła ongiś schronienie Deborah Feldman, autorka książki „Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów”, na której luźno oparto scenariusz filmu.

Niemiecka reżyserka Maria Schrader buduje swą opowieść na opozycji między zamkniętym światem religijnej mikrospołeczności, mówiącym w jidysz i jakoś oswojonym, a tym berlińskim, ultra­nowoczesnym, kuszącym możliwościami, choć równocześnie obcym. W jednej ze scen – niemal mistycznej, kręconej o zachodzie słońca – bohaterka trafia wraz z nowo poznanymi hipsterskimi przyjaciółmi nad jezioro Wannsee. Kiedy wreszcie odważy się popływać, ściąga z ogolonej głowy tradycyjną perukę, symbol opresji. Ale zanurzenie się w wodzie nie jest aktem zerwania. To rytualne oczyszczenie okazuje się gestem emancypacji, ażeby wreszcie być tym, kim Esty czuje się naprawdę – wraz ze swą chasydzką tożsamością.

Od momentu, gdy za ciężarną bohaterką rusza z Williamsburga transatlantycki pościg złożony z jej nieudacznego męża i jego marnotrawnego kuzyna, serial wpada w koleiny sprawnego, acz nader umownego dreszczowca. Po drodze jednak dzieją się rzeczy arcyciekawe. Przede wszystkim poznajemy w retrospekcjach okoliczności ucieczki Esty oraz to, przed czym uciekła.

Ożywają przed kamerą chasydzkie obyczaje i barwne rytuały jidyszkajtu, odsłania się też działanie surowego systemu, w którym kobieta wraz ze swą intymnością i cielesnością całkowicie należy do rodziny. Na straży tego systemu stoją także inne kobiety, głównie starsze, a jego ofiarami padają również mężczyźni, czego przykładem Yanky, wspomniany mąż głównej bohaterki, „wykastrowany” przez własną matkę i wymagania, jakie stawia przed nim wspólnota.

Lecz kiedy Esty podczas berlińskiej poniewierki próbuje dostać się do szkoły muzycznej i powoli zaczyna uczyć się życia, w tym obsługi komputera, pierwszym zdaniem, jakie wpisze w wyszukiwarkę, będzie „czy Bóg istnieje?”. I choć spłynie lawina najróżniejszych odpowiedzi, bohaterka pozostaje wierna własnej. W wielokulturowym Berlinie, mocno zresztą wyidealizowanym na ekranie, ortodoksyjnej Żydówce trudno bowiem się odnaleźć. To przecież miasto, gdzie „wszystko” się zaczęło, gdzie Wannsee ciągle może się kojarzyć z konferencją, podczas której podjęto decyzję o „ostatecznym rozwiązaniu”. A Esty reprezentuje społeczność, która od kilku dekad stara się „nadrobić” utracone w wyniku Holokaustu sześć milionów.

Stąd napięcie, jakie rodzi się między nią a Yael, poznaną w muzycznym środowisku dziewczyną z Izraela – jedną z tych młodych świeckich Żydówek, dla których Berlin stał się odczarowaną z przeszłości mekką. Licytowanie się, która z nich, Yael czy Esty, jest bardziej żydowska, to odprysk większego kulturowego sporu, na który nakłada się jeszcze inne poczucie wyższości – studentki konserwatorium wobec aspirującej amatorki.

„Unorthodox” to rzecz o odzyskiwaniu przez kobietę podmiotowości i własnego głosu, również w znaczeniu dosłownym. I o tym, że tożsamość tworzy nie tylko to, skąd się jest, ale i świadomy wybór tego, do czego się zmierza. Podobnie jak serial „Shtisel” czy filmy „Wypełnić pustkę” (2012) Ramy Burshtein i „Menashe” (2017) Joshui Z. Weinsteina, nie demonizuje ortodoksyjnej społeczności, pokazuje natomiast, że nie każdy i nie każda mieści się w jej ramach, a opieka i kontrola zbyt łatwo stają się synonimami. Podobnie jak wspólnotowość i lęk przed światem.

By powiedzieć tak wiele, twórcy zmuszeni byli pójść na skróty. Widać to zwłaszcza w porwanym wątku bardzo „niekoszernej” matki Esty oraz w licznych nieprawdopodobieństwach związanych z berlińskimi losami bohaterki. Lecz wszystko, włącznie z gatunkową formułą, pracuje tu na finałowe katharsis, czyli wyrwanie się z klaustrofobicznego świata, a jednocześnie pozostanie sobą w najgłębszym sensie. Uwiarygodnia tę przemianę znana ze „Shtisel” Shira Haas, młoda wielkooka aktorka z Izraela. Czy w przyciężkiej peruce i „babcinych” strojach, czy w dżinsach i z obciętymi na zapałkę włosami, ma w sobie dziecięcą kruchość i zarazem determinację, stając się lokomotywą serialu.

Szwedki zakładają hidżaby

Różne odcienie kobiecej determinacji i różne wymiary klaustrofobii pokazuje ośmioodcinkowy „Kalifat” Gorana Kapetanovicia, szwedzkiego reżysera pochodzącego z Sarajewa. Jego bohaterki, w przeciwieństwie do nowojorskiej chasydki, stają się ofiarami religijnego fundamentalizmu niejako na własne życzenie.

Pervin opuściła kiedyś rodzinną Szwecję, by zostać żoną bojownika dżihadu z syryjskiej Rakki. Poznajemy ją w momencie, kiedy mając kilkumiesięczne dziecko próbuje wyrwać się z miasta opanowanego przez Daesz. Jej przerzut ma zorganizować szwedzki wywiad, ale ceną jest dostarczanie informacji o przygotowanych przez islamistów zamachach w Sztokholmie. Za pomocą nielegalnie zdobytego telefonu Pervin pozostaje w kontakcie z agentką o imieniu Fatima, która prowadzi ze swą informatorką bardzo ryzykowną grę. Bohaterka jest więc podwójną zakładniczką – swojego męża i ISIS oraz sztokholmskich służb bezpieczeństwa, choć w końcu podejmuje heroiczną próbę wyjścia z roli ofiary.

Równolegle toczą się inne dramatyczne historie. Pewnego dnia zwyczajne szwedzkie nastolatki zakładają hidżaby i zaczynają przejawiać fascynację wojującym islamem. Niespełniona w swojej kobiecości pracownica lotniska z pobożnej muzułmanki staje się wspólniczką zamachowców. W przygotowaniu ataku bierze też udział dwóch braci, z których starszy przeszedł na islam podczas odsiadki. I trudno znaleźć wspólny mianownik dla tych radykalnych zwrotów.

Nie jest bowiem ważne, czy bohaterowie pochodzą z rodzin kochających się czy dysfunkcyjnych, czy mają korzenie arabskie bądź czeczeńskie, czy też są rodowitymi Szwedami. Z grubsza łączy ich to, że wszyscy znaleźli się w orbicie charyzmatycznego koordynatora zamachów, czasem przebranego za Kopta. I że czegoś im wszystkim brakowało w tym „najlepszym kraju świata”.

Ich oczami

W „Unorthodox” Brama Brandenburska była dla bohaterki przejściem do takiego właśnie świata. „Kalifat” nie jest wyłącznie oskarżeniem samego kalifatu – krytyka dotyczy również zachodniego państwa dobrobytu, którego polityka wobec Bliskiego Wschodu została zdominowana przez grę interesów, a głoszona tolerancja nie wykorzeniła głębokiego rasizmu, dając pożywkę religijnym ekstremistom.

Widać to na przykładzie szwedzkich uczennic, które decydują się wyjechać do Syrii i zostać żonami męczenników. Jakkolwiek mamy do czynienia z efektem prania mózgów, jest w tym także wyraz buntu przeciw krajowi urodzenia i przeciw własnym rodzinom, a w szczególności ojcom, którzy mimo kulturowej asymilacji dopuszczali się wobec córek różnych form przemocy. Operacja uwolnienia informatorki z Rakki, podobnie jak wątek naiwnych szwedzkich nastolatek, kreują ostry suspens, ale i pytają, co „u nas” poszło nie tak.

Byłoby trudno, zwłaszcza na podstawie popularnych produkcji telewizyjnych, zestawiać wsobny ze swej natury chasydyzm z ekspansywnym dżihadyzmem, wysyłającym młodych ludzi na śmierć. Trudno też utożsamiać sytuację dziewczyny wychowanej w wartościach ortodoksyjnego judaizmu z cynicznym uwiedzeniem i manipulacją dokonywaną przez islamistycznych werbowników. Oba światy stanowią radykalną odpowiedź rzuconą zachodniej nowoczesności, ale poprzez bohaterki „Unorthodox” i „Kalifatu”, te zaślepione i te w końcu odzyskujące wzrok, oba seriale łączy nade wszystko wiara w siłę kobiet.

Esty, Pervin, Fatima – to ich oczami oglądamy, czym jest świat, „który boi się religii”, i to na ich przykładzie widać w całej jaskrawości, czym jest religia używana jako kaganiec. Widowiska zbudowane na netfliksowych sterydach podporządkowują kobiece historie własnym popkulturowym prawidłom, co może usypiać czujność. Zwłaszcza że dzieją się one nie w Polsce, tylko w jakiejś odległej serialowej galaktyce. W czasie zamknięcia i oczekiwania na cudowne recepty eskapizm bywa jednak postawą niebezpieczną. ©

UNORTHODOX, reż. Maria Schrader. Prod. USA/Niemcy 2020.

KALIFAT, reż. Goran Kapetanović. Prod. Szwecja 2020. Oba dostępne na Netfliksie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17-18/2020