Zerkając w kosmos

03.05.2021

Czyta się kilka minut

Każdemu, komu się wydaje, że leżąc na kanapie bądź to w wannie, pijąc koniaczek bądź to czystą, nie można z sukcesem przypatrywać się polskiemu kosmosowi, temu należy tu rzec, że się bardzo głęboko myli. Właśnie z kanapy, machając nieobutą nóżką, przyglądamy się kolejnej sytuacji na tutejszym niebie i – rzec trzeba – coraz to mniej ową nóżką machamy, a coraz więcej sobie nalewamy. Te szalone zmiany wywołane są zaskoczeniem. Polska polityka, co wiemy, jest od lat dramatycznie nudna, ale kosmiczna sytuacja p. Banasia z Naczelnej Izby Kontroli wymaga nie byle jakiego okularu, powiększenia, uwagi i – nie bądźmy dziećmi – nie byle czego do picia.

Jest to człowiek – p. Banaś – zważmy, żelazny. Ba, powiedzmy wprost: p. Banaś zwany „Pancernym Marianem” jest tak od dawien dawna nazywany nie bez kozery. Nie możemy skupiać się dziś nad pochodzeniem tych twardości, bo są one historycznie udowodnione i spisane, rzec tu jednak trzeba, że straszliwa pancerność Mariana Banasia została na jakiś czas zgąbczona afektem, który ów zaczął – jak się okazuje, lekkomyślnie – odczuwać wobec Gospodarza i jego pomysłów na Polskę. To wtręt, ale każda pancerność mięknie wobec niekiełznanej miłości i wszyscy wiemy, że miłość czyni z każdego z nas miękiszona. No więc p. Banaś popierał Gospodarza w każdej kwestii, a było to poparcie pancerne, czego efektem – popatrzmy – jest posada, którą dziś p. Banaś piastuje. Wiadomo, że szefem NIK-u, czy to ongiś, czy to dziś, nie może być ktoś Gospodarzowi się niepodobający. Ale oto minęło stosunkowo niewiele czasu i p. Banaś – użyjmy tu naszego ulubionego eufemizmu – poczuł się rozczarowany. Symetrycznie rozczarowany p. Banasiem poczuł się też Gospodarz. To wzajemne rozczarowanie widać na ich niemłodych, zmęczonych twarzach i słychać w tym, co mówią do najszerszej polskojęzycznej publiczności.

A więc najpierw mieliśmy afekt, wzajemność i zaufanie – i równo te piękne zmiękczenia stwardniały i się zbyły. Normą w życiu decyzyjnym Gospodarza jest w takiej sytuacji odstrzał. Chodzi nam oczywiście o odsunięcie od cyca. Słyszymy wtedy w telewizji monotonne sylabizowania jego najbliższych partyjniaków o tzw. sprzeniewierzeniu się wartościom, utracie zaufania komitetu centralnego i tak dalej. Po czym osobnik taki jest bądź to delikatnie odklejany od pisowskiego ciała i kierowany na posadę posterunkowego gdzieś w lesie, bądź zrzucany ze skały do rwącego ścieku wydarzeń relacjonowanych w telewizji. Sto takich historii żeśmy widzieli i doprawdy na samą myśl o kolejnej ziewamy, jak krokodyl w Wiśle, jest to bowiem, jak wiadomo, rzeka dla krokodyli szalenie nudna. Tu jednak – popatrzmy – w przypadku p. Banasia nic podobnego nie jest możliwe. Oczy nam się robią jak spodki, bo trudność w usunięciu Pancernego Mariana z posady jest tak wielka, że niemożliwa. Że nawet Gospodarz nie jest w stanie wymyślić nic bardziej finezyjnego niż arcypolskie nasyłanie Pancernemu tajniaków na rodzinę. Jest to – jak by rzekł jakiś zdolny scenarzysta filmów science fiction – cicha tragedia w dalekim kosmosie. Mamy tu na myśli najciemniejsze zaułki polskiego, partyjnego kosmosu, w głębi którego naprawdę nic nie widać, choć oko wykol.

A więc p. Banaś, będąc dziś najbardziej zdumiewającym człowiekiem w polskim kosmosie, znajduje się w jego nieodgadnionym miejscu i pozycji. Jego współrzędne są nie do obliczenia. Nie wiadomo, czy Pancerny Marian się przemieszcza, czy stoi, nie można też powiedzieć, że p. Banaś jest na orbicie. Oczywiście, że nie jest. On już nie orbituje. Przypomnijmy nieukom, że orbitowanie uprawiają satelity. Słowo to pochodzi z łaciny i oznacza towarzysza bądź sługę. Pancerny odleciał ku granicom kosmosu, nadaje krótkie bardzo komunikaty, ale nikt nie wie, gdzie leci ani jakie gwiazdy mija. Nie wiadomo, na jak długo starczy mu baterii i czy nada kiedyś dłuższy komunikat, prawdziwie kosmiczny. Na razie robi tylko pipipi. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2021