Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zbawienie obecnie ma wydźwięk czysto religijny i odnosi się jedynie do życia pozagrobowego, a na dobrą sprawę dotyczy jedynie nieśmiertelnej duszy. Co prawda śmiertelne ciało też kiedyś, w dniu zmartwychwstania, na sądzie ostatecznym, ma zbawienia dostąpić, ale o tym mówimy półgębkiem. Nie mogąc sobie wyobrazić wyglądu naszego zbawionego ciała, omijamy ten temat w rozmowach i w kazaniach. Próbujemy mówić o duchowym niebie, ale siłą rzeczy te opowiadania wypadają mdło, bajkowo.
A tymczasem pełnia lata, nawet jeśli zimno i leje, to wakacje mają swoje prawa, i jeśli jakaś część naszej osoby w nich szczególnie uczestniczy, to oczywiście ciało. Plaża, zimne piwo czy lody, kolacja przy świecach, bliskość współmałżonka, dzieci, przyjaciół, fizyczna przyjemność obcowania z tym i tymi wszystkimi sprawia, że nasze ciało bywa aż w siódmym niebie. Ta wakacyjna aura sprawia, że również te zachowania wakacyjne, które trudno zaakceptować, a co dopiero pochwalić, można odczytać jako rozpaczliwe szukanie owego siódmego nieba. I nie ma się czemu dziwić, jeśli się wierzy we wniebowstąpienie Jezusa Chrystusa i wniebowzięcie Maryi.
Podobnie rzecz ma się ze świętymi, którzy dostąpili już pełni zbawienia. Zwracamy się do nich jako do osób, na przykład do Jana Pawła II, a nie do jego duszy. Nie mówimy: Święta duszo Szczepana, módl się za nami! Można powiedzieć, że wbrew oficjalnej eschatologii, gdzie się twierdzi, że śmierć polega na oddzieleniu duszy od ciał, chrześcijanie, jakby instynktownie, przed takim rozdarciem się bronią. Wciąż, najgłębiej w naszej duszy, pozostajemy bardziej żydowscy niż greccy.
Przekładając z polskiego na nasze, słowo zbawienie można przetłumaczyć jako ratunek. Jezus zbawia, to znaczy: Jezus ratuje, i to ratuje przede wszystkim nie duszę i nie ciało, ale całego człowieka. Ratuje ciało córki Kananejki, gdyż dusza ratunku nie potrzebuje. W innym przypadku będzie odwrotnie. Chrystus najpierw ratuje, wyrywa z choroby duszę człowieka, gdyż z ciałem nie jest jeszcze najgorzej. Najczęściej jednak musi ratować i jedno, i drugie, czyli człowieka. Nie znamy przypadku, by Jezus na kogokolwiek zsyłał jakiekolwiek nieszczęście. Owszem, pośrednio tak, ale za zgodą zainteresowanego. Czyli tylko wtedy, gdy godzimy się podjąć ryzyko towarzyszenia Jezusowi.
Skoro Jezus tak bardzo dbał i obecnie dba o pomyślność, dobrobyt ludzi, to znaczy, że ta Jego troska nie może być obca Jego ciału - Kościołowi. Nie może się też ta troska wyczerpywać w tzw. dobrych uczynkach, doraźnych akcjach, ani zamykać w czasie. Zbawienie, ratunek ma nadejść wnet, to nie znaczy, że zaraz, w jednej chwili. O "Requiem" Mozarta, a jeszcze bardziej o "Mesjaszu" Haendla mówimy, że są niebiańskie, a to znaczy, że nawet z naszej żabiej perspektywy widzimy dalej i więcej.