Po co Maryi scena finałowa

Wniebowzięcie to nie bajka, ale przypomnienie, że ta przestrzeń bycia, nazywana też niebem, która zaistniała w wyniku zmartwychwstania Chrystusa, czeka także na nas.

07.08.2016

Czyta się kilka minut

Bartolomeo della Gatta, „Matka Boża Wniebowzięta darowuje pas Świętemu Tomaszowi” (detal), tempera na desce, ok. 1475 r. / Fot. Domena publiczna
Bartolomeo della Gatta, „Matka Boża Wniebowzięta darowuje pas Świętemu Tomaszowi” (detal), tempera na desce, ok. 1475 r. / Fot. Domena publiczna

„Po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej” – ogłosił w 1950 r. Pius XI nowy dogmat dotyczący Maryi. Ale już przecież starożytni Ojcowie pisali, że jej ciało nie uległo zepsuciu, a aniołowie dziwili się i radowali, widząc ją pośród siebie. „Niemożliwym było, aby Twoje ciało, to naczynie godne Boga, w proch się rozsypało po śmierci” – zapewniał w początkach średniowiecza św. German. Malarze też nie czekali na dogmat, ale już od wieków pokazywali ją unoszoną, wśród chmur i aniołów. Tej sceny nie znajdziemy jednak w Piśmie Świętym. To apokryfy interesowało – więc dopowiedziały, że tak mogły wyglądać jej ostatnie chwile. Pius XII wniebowzięcie opisał, ustanawiając dogmat, oględnie. Papież nie wdaje się w niegdyś żywe i dzielące teologów dyskusje, czy zmarła, czy też nie. Mówi, że to się stało „po zakończeniu ziemskiego życia”, a to skromna informacja. Dobrze wiemy, jak różnie ten koniec może wyglądać. Samotnie lub w otoczeniu bliskich, spokojnie albo w cierpieniu. Skończyła życie na ziemi, bo wzięto ją do nieba. Zasnęła czy zmarła? To jakby nieważne. Po co jednak Maryi, po wszystkich jej zasługach, ta nieco bajkowa scena finałowa?

Niech będzie, że dla niej to przywilej. Tyle napisano, jaka ona od nas różna, niepokalana i niedosięgniona. Jej ciało godne, by przyjąć Boga, nie mogło przecież zwyczajnie zgnić. Rodząc jako dziewica, już raz zaprzeczyła prawom natury, więc czy jeszcze jakieś ją obowiązują?

Bóg stał się nam bliski, wkraczając w świat przez jej macicę, rodząc się jak każdy z nas (teologiczne spekulacje o bezbolesnym porodzie i niezerwanej błonie dziewiczej pomijam). Przyszedł poprzez jej ciało. W tych rozważaniach Ojców o godności ciała Bogurodzicy jest, owszem, jej chwała, ale też ważne dla nas podniesienie wartości tego, co cielesne. To nie powłoka ani ciężar. To, że ciało Maryi ucieleśniło Boga na ziemi, wprowadza w świat zbawienie. Moje ciało też, a nie tylko myśli czy duch, powinny Boga przyjmować i dawać światu. Namacalnie.

Wstępująca na obrazach, choć jest u kresu ziemskiego życia, jakże często jest obdarowana przez malarzy młodym, monumentalnym ciałem. Piękna, fizycznie mocna, jak w weneckim przedstawieniu Tycjana. Mówią, że franciszkanie nie chcieli tego obrazu, bo zbyt na nim zmysłowa. Ale może właśnie to rzuca nam wyzwanie. Łatwo odsuwać cielesność przemienionych ciał powstałych z martwych. Myślimy, że jakoś przetrwamy, ale to wieczne życie będzie od cielesnego drastycznie inne. Jakże przeniosą się w nie nasze ciała? Nikt nie podpowie, jak dokładnie. Ale obraz Maryi z duszą i ciałem branej do nieba przywraca naszym ciałom ciężar. Nie porzucimy ich, jakoś będą musiały zostać przemienione i trwać z nami, bo... Czy znamy siebie bez tego, kim jesteśmy w ciałach, które mamy? Czy można od nich uciec i się odcieleśnić, zatracić i jedynie uduchowić? Nie po to Bóg wkraczał przecież w naszą mięsisto-krwistą rzeczywistość, żeby nas z niej wyrwać. Przemienić tak, ale nie odrzucić. W końcu stworzył to właśnie ciało i takie było dobre. Bóg konkretu.

Chrystus, żyjąc w ciele i w nim przemienionym zmartwychwstając, wskazuje na nowy sposób bycia zbawionego świata. Ta Jego przemieniona cielesność nie oznacza samotności. Zaprasza do niej także nas, a pierwsza dostępuje tego Jego Matka. Zatem to nie jakaś wyjątkowa nagroda za zasługi bycia Bogurodzicą, ale – jak pisał Karl Rahner SJ – ona jest „doskonałą reprezentacją tego, czym może być zbawiona ludzkość i Kościół”.

Dogmat o wniebowzięciu Maryi to nie gimnastyka dla wyobraźni, która musi ogarnąć braną do nieba z duszą i ciałem. Właściwie to wyzwanie poważniejsze, bo rzuca pytanie, czy faktycznie wierzymy w Jego narodziny z dziewicy, w zmartwychwstanie ciała, w życie wieczne. Jakie trudne to czasem, niech każdy przyzna sam.

Czy wierzymy, że rzeczywistość będzie przemieniona, a nie zostanie zamieniona na coś zupełnie innego? Ta ciągłość, jeśli ją wziąć poważnie, oznacza też trud, bo to znaczy, że twoje życie wieczne zaczęło się już tu. Nie podmienią cię na końcu czasów na lepszą wersję. Z tym, co mamy, duszą i ciałem przemienionym, lecz jakoś tym samym, przyjdzie nam wiecznie żyć. Wniebowzięcie to nie bajka, ale przypomnienie, że ta przestrzeń bycia, nazywana też niebem, która zaistniała w wyniku zmartwychwstania Chrystusa, czeka na nas. Ona znalazła się w niej jako pierwsza, pokazując drogę.

Kiedy więc z bukietem ziół i zbóż przyjdziemy 15 sierpnia do kościołów, to nawet on – plon bujnej cielesności sierpniowej przyrody – przypomni, że wniebowzięcie to jej przywilej, ale i obietnica dla nas. Teraźniejszość wniebowziętej Maryi to nasza przyszłość. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2016