Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czym bywa pogrzeb? Także – okazją do spotkań. Ciocia, która rzadko rusza się z domu, dawno niewidziani kuzyni, znajomi, którzy wyjechali wiele lat temu i właśnie wrócili. Coś z atmosfery takich spotkań zapisuje wiersz Szymborskiej „Pogrzeb”:
„tak nagle, kto by się tego spodziewał”
„nerwy i papierosy, ostrzegałem go”
„jako tako, dziękuję”
„rozpakuj te kwiatki”
„brat też poszedł na serce, to pewnie rodzinne”
„z tą brodą to bym pana nigdy nie poznała”
„sam sobie winien, zawsze się w coś mieszał”
„miał przemawiać ten nowy, jakoś go nie widzę”
„Kazek w Warszawie, Tadek za granicą”
„ty jedna byłaś mądra, że wzięłaś parasol”
„cóż z tego, że był najzdolniejszy z nich”
„pokój przechodni, Baśka się nie zgodzi”
„owszem, miał rację, ale to jeszcze nie powód”
„z lakierowaniem drzwiczek, zgadnij ile”
„dwa żółtka, łyżka cukru”
„nie jego sprawa, po co mu to było”
„same niebieskie i tylko małe numery”
„pięć razy, nigdy żadnej odpowiedzi”
„niech ci będzie, że mogłem, ale i ty mogłeś”
„dobrze, że chociaż ona miała tę posadkę”
„no, nie wiem, chyba krewni”
„ksiądz istny Belmondo”
„nie byłam jeszcze w tej części cmentarza”
„śnił mi się tydzień temu, coś mnie tknęło”
„niebrzydka ta córeczka”
„wszystkich nas to czeka”
„złóżcie wdowie ode mnie, muszę zdążyć na”
„a jednak po łacinie brzmiało uroczyściej”
„było, minęło”
„do widzenia pani”
„może by gdzieś na piwo”
„zadzwoń, pogadamy”
„czwórką albo dwunastką”
„ja tędy”
„my tam”
Trzydzieści pięć wersów, trzydzieści pięć głosów – załóżmy, że każda wypowiedź pochodzi od kogoś innego. Trzeba podkreślić: znakomicie podsłuchanych. Ale czego się dowiadujemy o zmarłym? Ze strzępów rozmów z trudem możemy odtworzyć jego życie. Wiemy, że dużo palił, że zarabiał słabo lub często tracił pracę, że „zawsze się w coś mieszał”, żył nerwowo i w końcu zmarł na serce. Aż w trzech wypowiedziach powtarza się ten sam zarzut: „sam sobie winien”, „owszem, miał rację, ale to jeszcze nie powód”, „nie jego sprawa, po co mu to było”. Zapewne był w opozycji – wiersz powstał w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych i wszedł do tomu „Ludzie na moście”, a poetka umieściła go tam tuż przed poświęconym opozycyjnym intelektualistom „Głosem w sprawie pornografii”. Coś jeszcze? Zostawił żonę i córkę. Chyba był twórcą, może pisarzem, bo ktoś wspomina, że był najzdolniejszy w grupie, a wypowiedź kogoś innego sugeruje, że przemawiać miał jakiś przedstawiciel władz. Ale to już mocno niepewne: córeczka nie musi być jego, on sam mógł być na przykład zdolnym inżynierem, a „ten nowy” to może być przecież nowy przełożony z pracy.
Nie ma w tym wierszu głosu poetki (chyba że znalazł się pomiędzy głosami innych). Nie słyszymy też księdza, wiemy tylko, że jest przystojny albo brzydal, albo jedno i drugie. Uczestnicy pogrzebu wymieniają się uwagami, radami, a nawet przepisami; to, co jest istotą pogrzebowej ceremonii, niknie jak za gęsto tkaną zasłoną. W dodatku większość się spieszy.
Tak, umyka nam istota ceremonii, ale nie to, co dzieje się ze zmarłym. Obserwujemy, jak szybko zostaje on „pogrzebany”, przykryty życiem i sprawami, które na życie się składają. Gdyby zabłąkał się między pogrzebnikami ktoś nieznajomy, nie umiałby powiedzieć, czyje szczątki odprowadza ten kondukt ani co naprawdę łączyło ze zmarłym tych, którzy przyszli na cmentarz. Pogrzeb to chwila zakłopotania, bo nawet nie refleksji; żadnej refleksji tu nie ma, jest trochę mędrkowania i samousprawiedliwień. Nawet w obliczu śmierci ludzie nie przestają gadać.
Umarły jest jeszcze – i już go nie ma. To się dzieje w tej samej chwili. Zupełnie nie wzniosłej – tak to przynajmniej wygląda w tym wierszu. Zatarta sylwetka macha ku nam ostatnim papierosem. Jest i już jej nie ma. Jest i nie ma. Jest i nie. Jest nie. Nie.