Zapach Boga

Trzecia filmowa odsłona narnijskiego świata - "Podróż Wędrowca do Świtu" - trafiła właśnie do kin. W czym tkwi siła opowieści C.S. Lewisa i czego nie można oddać obrazem?

03.01.2011

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Podróż Wędrowca do Świtu” / fot. materiały dystrybutora /
Kadr z filmu „Podróż Wędrowca do Świtu” / fot. materiały dystrybutora /

Bliski przyjaciel C. S. Lewisa (1898-1963), J.R.R. Tolkien nazwał go "teologiem szarego człowieka". Są tacy, którzy autora "Opowieści z Narnii" zaliczają do grona Ojców Kościoła. To uzasadnione "przydomki", bo Lewis swoją teologiczną myśl rozwijał nie - jak przystało na znakomicie wykształconego profesora Oxfordu - w naukowych dysertacjach, ale w beletrystyce oraz esejach. Pisał o istocie chrześcijaństwa, o naturze Boga i szatana, a jego intuicje cytowali teologowie tej rangi, co Hans Urs von Balthasar czy Joseph Ratzinger.

Zaskoczony radością osobistego spotkania z Bogiem prowadzi czytelnika na spotkanie z transcendencją - drogą zachwytu. I chociaż, towarzysząca mu tęsknota-pragnienie nie może być w pełni zaspokojona, to człowiek za żadne skarby nie chce się ich wyzbyć.

Ten paradoks znakomicie oddaje scena z trzeciej części "Opowieści...", która niestety nie znalazła się w filmowej wersji "Podróży Wędrowca do Świtu". Owo pragnienie-tęsknota jest jak zapach białych lilii, kwitnących na Srebrnym Morzu, przez które płynie wspaniały statek księcia Kaspiana w drodze do krainy Aslana: "Mieniąca się delikatnym złotem biel otaczała ich ze wszystkich stron, z wyjątkiem lśniącego pasa ciemnozielonej wody za rufą, gdzie okręt rozgarniał liliowe pole (…). Wydawało się, że te liliowe pola nie mają końca. Dzień po dniu z tych dziesiątek i setek mil kwiatowych unosił się zapach, którego nawet Łucja nie potrafiła opisać: słodki - tak, ale wcale nieusypiający i oszałamiający - świeży, dziki, niesamowity zapach, który zdawał się przenikać do mózgu i sprawiał, że każdy czuł się dość silny, by wbiec na jakąś górę lub walczyć ze słoniem. - Czuję, że jeszcze chwilę, a nie wytrzymam tego zapachu - powiedziała Łucja do Kaspiana - a jednak nie chcę, by się skończył. I Kaspian czuł to samo" (cytaty w tłum. Andrzeja Polkowskiego).

Kreowane przez Lewisa światy pobudzają wyobraźnię i zmysły; u dzieci i u dorosłych. Znam takich, dla których baśniowe historie o Narnii stały się ważną wskazówką do odkrycia, na czym polega ewangeliczne wezwanie, by stać się jak dziecko.

***

Opowieść Lewisa jest sugestywną parabolą rzeczywistości. W narnijskim cyklu istnieją dwa równoległe światy - rzeczywistość Anglii lat 40 i 50. XX wieku oraz pełen czarów świat, w którym leży Narnia - kraina mówiących zwierząt, nimf, karłów, czarodziejów i innych baśniowych istot.

Stwórca Narnii, Aslan, majestatyczny, dobry, ale "nieoswojony lew", przybywa czasem z daleka, by wspomóc jej mieszkańców i władców w chwilach szczególnego niebezpieczeństwa. Ci zaś otaczają Aslana czcią i darzą miłością. Może on pokonać Białą Czarownicę, która chce, by w Narnii trwała "zawsze zima, ale nigdy nie było Bożego Narodzenia". Obecność Aslana sprawia też, że narnijczycy odzyskują siły do walki z nieszczęściem i złem - przede wszystkim ze złem w samych sobie. Największym wrogiem nie są bowiem czyhające potwory, ale własna słabość. Niektórzy będą musieli dużo przejść, a nawet wyrządzić wiele krzywdy, zanim staną po stronie dobra. Jeden z bohaterów "Podróży..." będzie musiał stać się smokiem, żeby odkryć, co znaczy być człowiekiem.

Zło, podobnie jak dobro, ma w świecie Lewisa wielką i realną siłę. Jego misjonarze zawsze jednak zdradzają tych, których próbują nawracać. Inaczej Aslan - on pozostaje nie tylko wierny, ale ofiarny. Odda życie nawet za tego, kto zdradził. Bohaterowie muszą więc odczytać jego wolę i pójść za jego wskazówkami, aby dobro mogło zatriumfować.

Siły zła posługujące się kłamstwem i wrogie pięknu, a także stanowiący ich przeciwieństwo Aslan "kogoś nam przypominają. W pewnym momencie dzieci - pisze ks. Jacek Dunin-Borkowski, znawca twórczości Lewisa - dowiadują się, że mają się nauczyć rozpoznawać Aslana w Narnii po to, aby rozpoznać Go w innej postaci w naszym świecie".

Poprzez Aslana, w którym harmonijnie współistnieją dzikość i czułość, w prosty i sugestywny sposób opowiedział Lewis o naturze Boga. Przedstawił Go jako istotę darząca człowieka bezwarunkową i pełną tkliwości miłością, co pokazują sceny spotkań Aslana z Łucją, którą lew nazywa "maleńką", a ona jego - "kochanym". Tę zażyłą więź obrazuje scena z "Księcia Kaspiana": "Wielkie zwierzę przewróciło się na bok tak, że Łucja znalazła się między jego przednimi łapami, pół siedząc, pół leżąc. Pochylił łeb i dotykał językiem jej nosa. Owionął ją ciepły oddech. Wpatrywała się w jego wielką mądrą twarz (…). Przez jakiś czas była tak szczęśliwa, że nie chciała nic mówić. Ale przemówił Aslan. - Łucjo, nie możemy tutaj dłużej leżeć. Macie wiele do zrobienia, a już dużo czasu dziś straciliście".

Lewis doprowadza do bliskiego spotkania z Aslanem, ale nie do jego oswojenia. Zagłębiając się w narnijskich opowieściach, czytelnik doświadczyć musi tego, co stało się udziałem czwórki rodzeństwa Pevenis: "Gdzieś pośród tych zabaw i śpiewów Aslan niepostrzeżenie się oddalił. Aslan przychodzi i odchodzi. Jednego dnia go widzisz, drugiego już nie. Nie lubi być niczym skrępowany, no i, oczywiście, ma wiele innych krajów pod swoją opieką. Tak powinno być. Będzie zresztą do nas zaglądał. Tylko nie próbujcie nalegać, aby został. Wiecie już, że jest dziki. To nie jest OSWOJONY lew". Nie będzie spełniał zachcianek, nawet kogoś tak sobie drogiego jak Łucja. Nawet ona, mająca z nim wyjątkową więź, nie jest w stanie przeniknąć planów Aslana - bo ich nie można przeniknąć.

***

"Opowieści..." przywodzą na myśl krainy i bohaterów znane z mitów czy greckich eposów. Autor opowiada bowiem mit, który rzeczywiście się wydarzył. "Lewis dostrzegł - pisze ks. Dunin-Borkowski - że historia Chrystusa jest doskonałym, najpełniejszym wariantem mitu o Bogu stającym się człowiekiem i umierającym za człowieka. Mit ten podejmuje wątki rozrzucone w różnych religiach i mitologiach. A różni się jedynie tym, że wpisany jest w historyczną rzeczywistość (...). Chcąc przekazać rzeczywistość absolutnie przekraczającą możliwości wyrazu języka, Bóg niejako z konieczności posłużył się językiem mitu (...). Mit ten pozostaje zawsze pierwszy w przekazie wiary i wydaje się mieć strukturę podobną do sakramentalnej. Można nawet stwierdzić, że cała rzeczywistość ma taką strukturę".

Twórcom filmowym, którzy postanowili ucieleśnić Narnię, udaje się sporo. Wprowadzili do kina niezwykłych bohaterów, pasjonującą i mądrą opowieść o tęsknocie za dobrem i pięknem, nie tylko w otaczającym nas świecie, ale w samym sobie.

Kto zna literacki pierwowzór, z łatwością dopowie sobie, że "Lew, czarownica i stara szafa", "Książe Kaspian" czy "Podróż Wędrowca do Świtu" to opowieści o tym, że chociaż tęsknota za dobrem i pięknem boli i nie może być w pełni zaspokojona, ma sens - przynagla do szukania źródła piękna i dobra, z którego można będzie zaczerpnąć.

***

Ta ostatnia prawda nie jest w filmowych opowieściach tak sugestywna, jak w literackim pierwowzorze. Autorzy nie odznaczają się ani erudycją, ani tak subtelną wrażliwością. Potrafią zilustrować opowieści, ale w adaptacjach nie wybrzmiewa ich wewnętrzne bogactwo. Być może język wielkich produkcji filmowych w ogóle nie jest w stanie osiągnąć tego, co udało się Lewisowi. Nadprzyrodzone wyswobadza on z często fałszywych, skażonych infantylizmem schematów i przedstawia tak, że staje się bliższe naszemu systemowi pojęciowemu.

Spotkałam miłośników narnijskich opowieści, którzy nie chcą oglądać ich ekranizacji, ponieważ - jak twierdzą - zbyt mocno związani są ze światem Narnii. Może spotkanie podarowane czytelnikom przez Lewisa należy do tych, które powinno odbywać się bez żadnych zapośredniczeń. I tylko w spotkaniu twarzą w twarz z rzeczywistością "Opowieści z Narnii" można poczuć ten wydobywający się z nich zapach, który trudno wytrzymać, a jednak nie chcemy, by zanikł.

Katarzyna Jabłońska jest redaktorem miesięcznika "Więź".

"Podróż Wędrowca do Świtu", reżyseria: Michael Apted, scenariusz wg powieści C.S. Lewisa: Christopher Markus, Stephen McFeely, polska premiera: 25 grudnia 2010 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 02/2011