Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Była jeszcze niemal dzieckiem, gdy wybrała się w tamtą samotną wędrówkę do odległego od Nazaretu miasteczka, które leżało zaledwie kilka kilometrów od Jerozolimy. Można ją sobie wyobrazić w pejzażu kamieni i szarych piasków, w męczącej kilkudniowej podróży, którą w dodatku odbywała "z pośpiechem". Być może pośpiech ten wypływał z pragnienia, by w przedziwnym sojuszu pokoleń podzielić z dużo starszą kuzynką to, co stanowiło najgłębszą tajemnicę Jej serca; tajemnicę, której nie ujawniła wtedy jeszcze nawet św. Józefowi. Mogła podczas tamtej wędrówki odprawić swoje pielgrzymkowe rekolekcje, które zakończy radosnym "Magnificat" odśpiewanym już w obecności Elżbiety.
Dwanaście lat później pójdzie do świętego miasta tym samym szlakiem z Jezusem, którego zagubi w powrotnej drodze do Nazaretu. Pod wieczór życia pójdzie znowu samotnie w tym samym kierunku, aby stanąć pod krzyżem, kiedy Syn nie powróci do Nazaretu już nigdy.
Jakże różne bywają odcienie naszych wędrówek ku tym samym celom. Na szarym szlaku wędrowców znajdujemy przedziwne kompozycje samotności i nadziei, tęsknoty i radości. Trzeba się spieszyć, aby na czas śpiewać Bogu nasze życiowe "Magnificat". Zanim ostatecznie odejdą ci, którzy jak Elżbieta, są w stanie zrozumieć naszą radość i naszą samotność.