Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie godzą się ze stylem sprawowania władzy przez ekipę Leszka Millera, ale pytani o wymianę premiera, mówią “na najbliższe tygodnie zostawmy ten temat". Takie dochodzą do nas sygnały od grupy około 30 parlamentarzystów SLD, którym przewodzi Marek Borowski. Mają oni w najbliższej przyszłości ogłosić powstanie nowej partii. Teraz rozmawiają z “terenem", sondują, na ilu działaczy Sojuszu mogą liczyć, piszą dokumenty rejestracyjne.
Czy nowa partia powstanie, czy nie, wiele się nie zmieni. “Dziesiątka" (pod taką nazwą funkcjonuje “grupa inicjatywna" rozłamowców) najwyraźniej próbuje zastosować manewr tak lubiany przez polityków prawicy. Liczy, że wyborcy uwierzą w nowy początek; że zapomną, iż politycy opuszczający SLD byli i są odpowiedzialni za rządy ostatnich lat. Nic nie zapowiada, że nowa partia stanie się nadzieją na wymianę pokoleniową klasy politycznej.
Rozpad SLD i formowanie się nowej lewicy mogłyby okazać się pożyteczne, gdyby chodziło tylko o zacieranie historycznych podziałów. Ale dziś wyzwaniem jest powstrzymanie “Samoobrony" - a dla niej szczątki SLD są jedynie pożywką.
Rozłam w SLD nie jest niczym więcej, jak tylko histeryczną ucieczką z tonącego okrętu. Przykład Platformy Obywatelskiej pokazuje, że może być ona skuteczna i korzystna. Korzystna, jeśli idzie o kariery secesjonistów. Czy zyskają na tym Polacy? Wątpliwe.