Na pustyni

Kryzys, który przeżywa polska lewica, jest znacznie głębszy niż ten, który przeżyła prawica w latach 90. Brakuje liderów, programu, języka, a przede wszystkim woli współpracy.

06.07.2015

Czyta się kilka minut

Barbara Nowacka i Leszek Miller, Warszawa, 17 czerwca 2015 r. / Fot. Krystian Maj / FORUM
Barbara Nowacka i Leszek Miller, Warszawa, 17 czerwca 2015 r. / Fot. Krystian Maj / FORUM

Partie lewicowe od 14 lat nie wygrały żadnych wyborów. Zresztą przegrywać można różnie – np. niewiele ustępując liderowi. W przypadku lewicy mówimy jednak wyłącznie o spektakularnych porażkach. Podczas ostatnich wyborów prezydenckich występ Magdaleny Ogórek, w reżyserii Leszka Millera, wymknął się wszelkim próbom opisu z użyciem narzędzi, które posiada przeciętny komentator polityczny. Nie lepiej zresztą poradził sobie Janusz Palikot. Teraz kolejna próba – wybory parlamentarne. Sądząc po sondażach, lewica w tych wyborach sukcesu znów nie odniesie. Pozostają pytania, w jakim stylu przegra i czy po bitwie będzie co zbierać.

Problemem lewicy jest to, że do jej pierwszych szeregów przepchali się ludzie sprytni, ale mało wiarygodni, podczas gdy ci wiarygodni do działalności politycznej się nie kwapią. Dlatego SLD nadal steruje Leszek Miller, a nowej inicjatywie politycznej pod nazwą Biało-Czerwoni przewodzą Grzegorz Napieralski i Andrzej Rozenek. Klęska – bo inaczej tego nazwać nie sposób – Janusza Palikota w ostatnich wyborach też nie skłoniła go do ustąpienia z kierowania Twoim Ruchem. Zgodził się tylko, by współprzewodniczącą partii została Barbara Nowacka, która jest uważana – i słusznie – za jedną z nadziei lewicy.

Wiarygodność to jedno, umiejętność porozumiewania się to drugie. Gdy w ubiegłym tygodniu media obiegła informacja, że pod auspicjami OPZZ swe wysiłki zjednoczyć chcą SLD, Twój Ruch i Zieloni oraz ponad 20 innych podmiotów, Napieralski i Rozenek zbojkotowali inicjatywę. Podobnie zachowuje się Partia Razem skupiająca prekariuszy. Nie pomogły błagalne apele wymieszane z paternalistycznymi napomnieniami Jana Hartmana, który na swym blogu wzywał Razem do jedności (powołując się m.in. na… Lenina). Gdy kilka tygodni temu rozmawiałem z jednym z działaczy Razem, zapewniał, że nie ma mowy o współpracy z inicjatywą Hartmana Wolność i Równość, bo jest ideologiczna, a Razem chce skupiać wszystkich prekariuszy, nie tylko tych, którzy walczą o prawa gejów, związki partnerskie itp.

Problem z Millerem

Ludzie naprawdę interesujący zachowują tymczasem splendid isolation. „Krytyka Polityczna” konsekwentnie odmawia swego udziału w czystej polityce, Robert Biedroń, najjaśniejsza dziś gwiazda lewicy, zapowiada, że chce się poświęcić sprawom Słupska i namaścić na zbawcę się nie da.

Lekko poobijany i mocno zużyty Aleksander Kwaśniewski, który jednak nadal cieszy się sporą sympatią, wpływami i ma sporo zdrowego rozsądku, także trzyma się z boku. Jest zresztą jasne, że jego „błogosławieństwo” niewiele komukolwiek pomoże. Wreszcie: lewicowe postulaty podkradły inne zjawiska polityczne – etatystyczne Prawo i Sprawiedliwość oraz Paweł Kukiz.
Są tacy, których sytuacja na polskiej scenie politycznej cieszy bądź napawa nadzieją. Elektorat lewicowy nie wydawał się zmartwiony zwycięstwem Andrzeja Dudy – i nie chodzi tylko o homoseksualistów, którzy zapowiadali, że będą głosować na kandydata PiS. Adrian Zandberg, jeden z liderów Razem, w wywiadzie dla „Krytyki Politycznej” stwierdził, że „kliny, które blokowały polską scenę polityczną, spróchniały. Nawet jeśli polityka rozhuśta się teraz w niezbyt ciekawych kierunkach, to przynajmniej nie tkwi już martwo w miejscu, jak przez ostatnią dekadę”.
Natomiast prof. Andrzej Mencwel mówił tejże „KP”: „To, co się wydarzyło – klęska SLD i wzrost popularności różnych odmian prawicy – jest politycznie niekorzystne dla lewicy instytucjonalnej i parlamentarnej, ale historycznie to jest to pożądane dla tych, którzy pragną, by w Polsce powstała prawdziwa lewica”.

Innymi słowy: i Zandberg, i prof. Mencwel uważają, że lud lewicy wciąż jeszcze musi błądzić po pustyni – niczym Żydzi, którzy opuścili Egipt – i czekać, aż wymrą pokolenia pamiętające niewolę. Jest w tym sporo prawdy. Jednocześnie gdy wsłuchać się w wypowiedzi ludzi lewicy, można odnieść wrażenie, że chodzi o wspomnianego już Millera, który jest obciążeniem i symbolizuje całe zło, które ciągnie się za lewicą jeszcze od czasów PZPR. Oczywiście Miller jest symbolem towarzyszy z dawnych czasów, którzy tkwią w SLD. Prawda jest jednak taka, że gdyby nowa lewica wydała z siebie rzeczywistych liderów i sensowny program, Miller wylądowałby na marginesie. Ale liderów tych wciąż nie ma.

Problem z językiem

Z pozoru podobny kryzys przeżywała polska prawica w latach 1993-96. Dziesiątki kanapowych partii próbowały się wówczas połączyć, ale bezskutecznie. Lewica rządziła niepodzielnie – miała własny rząd i prezydenta. Na tym podobieństwa się kończą. Rozdrobniona prawica dostała jednak w wyborach w 1993 r. łącznie około 30 proc. poparcia – tyle że prawie żadne z ugrupowań nie przekroczyło progu wyborczego. Stąd jedna trzecia elektoratu nie miała przedstawiciela w Sejmie. Dziś elektorat deklarujący oddanie głosu na partie lewicowe mieści się niemalże w granicach błędu statystycznego.

Prawica zawsze mogła liczyć na potężnego sojusznika – Kościół. Na lewicy nie ma instytucji, która mogłaby odegrać podobną rolę. Nie będą nią związki zawodowe (choć OPZZ próbuje teraz jednoczyć lewicę), które nie skupiają ludzi młodych i niezatrudnionych w dużych przedsiębiorstwach.

O ile też polska ówczesna prawica mówiła jednym bogoojczyźnianym głosem (a o rozdrobnieniu decydowały raczej ambicje poszczególnych polityków), o tyle na lewicy panuje prawdziwe pomieszanie języków. Politycy i sympatycy są dalece niejednomyślni. Ruch Razem mówi o czym innym niż profesorowie Magdalena Środa i Jan Hartman, „Krytyka Polityczna” przemawia językiem wyrafinowanych intelektualistów, niezrozumiałym dla przeciętnego działacza SLD czy OPZZ. Lewicowa młodzież jest liberalna światopoglądowo, podczas gdy Leszek Miller i wielu działaczy SLD – jak zauważył Biedroń w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” – „w kwestiach obyczajowych ma poglądy konserwatywne”. Dla kogoś jeszcze innego swe postulaty głosi Piotr Ikonowicz. Dobrze też swoisty problem z „lewackim folkiem” opisał cytowany już Zandberg, mówiąc o świrze, „który przychodzi na pikietę w sprawie wyrzuconych z pracy szwaczek, przystrojony w sztandar z sierpem i młotem – i nie rozumie, dlaczego szwaczki od niego uciekają”. Prof. Hartman też nierozumie, że powołując się na Lenina, do niczego prekariuszy nie przekona.

Problem z programem

Trudno dziś powiedzieć, jaki lewica ma właściwie program.

Trwa spór, czy stawiać na światopogląd, czy na gospodarkę. Pomysły są różne, jedni postulują liberalizm obyczajowy, inni przekonują, że nad Wisłą nie ma szansy żaden projekt polityczny, który decyduje się na wojnę z Kościołem. Rzeczywiście, antyklerykalizm w wykonaniu Palikota nie był pasmem sukcesów.

Podobnie jest z kwestiami ekonomicznymi. Za Millerem ciągnie się opinia liberała gospodarczego (postulował onegdaj podatek liniowy), propozycje działacza OPZZ różnią się od tego, czego chce dwudziestokilkulatek z Partii Razem. Natomiast Napieralski i Rozenek chcą, by jednym z filarów ich programu była wolność gospodarcza – hasło podejrzane dla wielu lewicowców.

Wypracowanie minimum programowego, które uzgodnione zostało przez partie skupione wokół OPZZ, zajęło dużo czasu. Barbara Nowacka przekonywała, że trwało to tak długo, bo wszystkim zależało na prawdziwym porozumieniu.
Na pierwszy plan wysuwane są postulaty gospodarcze: walka z umowami śmieciowymi, walka o

godne miejsca pracy, wyższą płacę – w tym płacę minimalną, a także o wyższe uposażenia w budżetówce. Tak naprawdę jednak pisanie programu jeszcze się nawet nie zaczęło.

Zanosi się na proces żmudny i trudny. Koalicja jest świeża i krucha. Nie jest więc przesądzone, czy stanie się ona czymś w rodzaju arki Noego (pojęcia biblijne jakoś dziwnie trzymają się lewicy) i zapewni lewicowemu elektoratowi reprezentację w Sejmie. Na razie sondaże opinii publicznej są bezlitosne – Zjednoczona Lewica (czyli ugrupowania poparte przez OPZZ) i Biało-Czerowni mają razem 4 procent (badanie TNS Polska dla TVP1 przeprowadzone w pierwszych dniach lipca).

Długi marsz, czyli ucieczka od problemów

Niewątpliwie natomiast starania OPZZ są pierwszym krokiem w kierunku zjednoczenia.

Szybko się okaże, czy inne podmioty – Razem i Biało-Czerwoni – będą musiały skapitulować i przyłączyć się do rosnącego w siłę ruchu, czy też lewica pójdzie do wyborów rozdrobniona. Liderzy poszczególnych ugrupowań i intelektualiści są ostrożni w przepowiadaniu przyszłości. Wielu z nich asekuracyjnie mówi o długim marszu, a perspektywę sukcesu przesuwa na – najwcześniej – kolejne wybory. Taki scenariusz byłby możliwy, gdyby lewica zyskała w parlamencie wybranym jesienią sporą reprezentację. Byłby to przyczółek dla dalszych ataków. Mówiąc jednak o długim marszu, liderzy lewicy nieporadnie próbują usprawiedliwić spodziewaną tegoroczną porażkę. Brak im wiary w możliwość osiągnięcia sukcesu w ciągu najbliższych miesięcy. To źle wróży. Jak do tej pory bowiem wszyscy, którzy mówili o długim marszu w polskiej polityce, w trakcie tego marszu padali. ©

Lewica – kalendarium klęski

  • 27 GRUDNIA 2002 R. Wybucha afera Rywina. Wkrótce powstaje komisja śledcza, która ujawnia kulisy rządów SLD.
  • 2003 R. „Afera starachowicka” umacnia wizerunek SLD jako partii skorumpowanej.
  • 2004 R. Rozłam w SLD, część działaczy na czele z Markiem Borowskim odchodzi; w marcu zakładają oni Socjaldemokrację Polską. W tym samym roku premier Leszek Miller podaje się do dymisji. Zastępuje go Marek Belka.
  • 14 WRZEŚNIA 2005 R. Włodzimierz Cimoszewicz rezygnuje z ubiegania się o fotel prezydenta, w geście protestu przeciw atakom na niego i jego rodzinę. Lewica traci kandydata, który miał szansę na zwycięstwo.
  • WRZESIEŃ 2005 R. W wyborach parlamentarnych SLD zajmuje czwarte miejsce z wynikiem 11,3 proc. (w poprzednich wyborach partia uzyskała aż 41 proc. poparcia). Socjaldemokracja Polska nie wchodzi do Sejmu. Lewica traci władzę.
  • 9 PAŹDZIERNIKA 2005 R. Na kandydującego w wyborach prezydenckich Marka Borowskiego głosuje raptem co dziesiąty wyborca.
  • 2005 R. Wojciech Olejniczak przewodniczącym SLD.
  • 2006 R. Powstaje koalicja Lewica i Demokraci, w skład której wchodzą działacze SLD, SdPl, Partii Demokratycznej i Unii Pracy.
  • MARZEC 2007 R. Prasa ujawnia „taśmy Oleksego”, na których były premier szkaluje innych działaczy lewicy.
  • PAŹDZIERNIK 2007 R. Wybory parlamentarne: Lewica i Demokraci uzyskuje 13,1 proc. głosów. W Senacie nie zdobywa żadnego miejsca. Leszek Miller startuje z list Samoobrony i zakłada partię o nazwie Polska Lewica.
  • 2008 R. Grzegorz Napieralski nowym szefem SLD.
  • STYCZEŃ 2010 R. Leszek Miller odchodzi z Polskiej Lewicy i powraca do SLD.
  • 10 KWIETNIA 2010 R. W katastrofie smoleńskiej ginie Jerzy Szmajdziński, lewica traci popularnego polityka i kandydata na prezydenta RP.
  • 20 CZERWCA 2010 R. Przyspieszone wybory prezydenckie. Grzegorz Napieralski dostaje 13,6 proc. głosów.
  • 2011 R. Powstaje Ruch Palikota (od 2013 r. Twój Ruch), polityka-biznesmena, który z konserwatysty stał się lewicowcem ostro atakującym PiS oraz Kościół.
  • PAŹDZIERNIK 2011 R. Wybory parlamentarne. Ruch Palikota dostaje 10 proc. głosów, SLD – 8,2 proc.
  • GRUDZIEŃ 2011 R. Leszek Miller powraca na stanowisko szefa SLD.
  • 2013 R. Powstaje Europa Plus, ruch powołany przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Janusza Palikota. EP rozpadnie się po roku działalności.
  • MARZEC 2013 R. Ryszard Kalisz, jeden z twórców SLD, zostaje z partii wyrzucony za kontakty z Europą Plus.
  • MARZEC 2015 R. Rozłam w Twoim Ruchu.
  • MAJ 2015 R. Wybory prezydenckie. Kandydaci lewicy ponoszą sromotną porażkę. Magdalena Ogórek dostaje 2,4 proc. głosów, Janusz Palikot – 1,4 proc.
  • LIPIEC 2015 R. Według sondaży opinii żadna partia lewicowa nie dostanie się do parlamentu w najbliższych wyborach. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2015