Wybór przedwyborczy

Zanim Irańczycy wybiorą prezydenta, selekcji dokona za nich dwunastu uczonych w piśmie. Rozstrzygną oni, którzy kandydaci nadają się do ubiegania o urząd.
w cyklu STRONA ŚWIATA

21.05.2021

Czyta się kilka minut

Mahmud Ahmadineżad, jeden z kandydatów na prezydenta Iranu, 12 maja 2021 r. Fot. AP/Associated Press/East News  /
Mahmud Ahmadineżad, jeden z kandydatów na prezydenta Iranu, 12 maja 2021 r. Fot. AP/Associated Press/East News /

Dwunastu uczonych, największych znawców prawa i teologii, tworzy Radę Strażników Rewolucji, której zadaniem jest dbać, by w muzułmańskiej republice, jaką jest Iran, przestrzegana była kierownicza rola duchowieństwa i wszystko odbywało się zgodnie z szarijatem, czyli po Bożemu. Sześciu strażników wyznacza Najwyższy Przywódca, pierwsza osoba w irańskim państwie od czasu, gdy muzułmańska rewolucja z 1979 r. zmiotła z Pawiego Tronu szacha i obaliła monarchię. Pozostałych sześciu strażników powołuje Madżlis, parlament, ale wybiera do tej roli prawników wskazanych przez naczelnego sędziego, a tego mianuje Najwyższy Przywódca.

Rada Strażników

Rada Strażników czuwa, by wszystkie prawa stanowione przez Madżlis, a także wszystkie decyzje prezydenta i jego ministrów oraz posłów były zgodne z szarijatem. Jeśli tak nie jest, Strażnikom przysługuje prawo weta. Rada Strażników sprawuje też nadzór na wyborami Madżlisu, prezydenckimi, a także do Zgromadzenia Znawców, które wybiera Najwyższego Przywódcę i ma prawo go także odwołać. Strażnicy dokonują selekcji kandydatów na te urzędy i tylko spośród tych, którzy zostaną przez nich zatwierdzeni, Irańczycy mogą potem wybierać prezydentów i posłów.

Nie jest to zadanie łatwe. W tym roku Strażnicy mają niespełna dwa tygodnie na to, by spośród prawie 600 kandydatów wybrać tylko tych, którzy według nich nadają się na prezydenta i godni są pełnić jego obowiązki. Podczas ostatnich wyborów w 2017 r. zadanie było jeszcze trudniejsze, bo do walki o prezydenturę zgłosiło się dobrze ponad półtora tysiąca pretendentów (w 2013 r. – prawie 700). Do elekcji dopuszczonych zostało tylko sześciu. Znawcy irańskiej polityki spodziewają się, że do wyznaczonych na 18 czerwca wyborach znów stanie tylko sześciu zatwierdzonych przez Strażników rywali.

Poza wykształceniem, postawą moralną, zawodowym i życiowym doświadczeniem, a także poglądami na porządek świata i rzeczy, Strażnicy ogłosili, że przebierając wśród kandydatów do wyborów wyznaczonych na 18 czerwca będą kierować się także kilkoma dodatkowymi kryteriami. Ustalili, że kandydat na prezydenta powinien mieć ukończone 40 lat, ale nie więcej niż 75, musi mieć co najmniej 4-letnie doświadczenie w pełnieniu kierowniczych stanowisk i że o prezydencki urząd nie może ubiegać się ktoś, kto siedział w więzieniu, nawet jeśli skazano go z powodów politycznych.

Utrapienia gołębi

Ograniczenia te spotkały się z protestami polityków uchodzących w Iranie za umiarkowanych oraz otwartych na reformy (ale wyłącznie „od środka”) i świat. Żegnający się ze stanowiskiem prezydent Hassan Rouhani (pełni urząd drugą i ostatnią kadencję) pozwolił sobie nawet na zarzut, że Strażnicy przekraczają swoje kompetencje i łamią prawo. Podległemu mu ministerstwu spraw wewnętrznych polecił, by nie bacząc na zapowiedzi Strażników, rejestrowało także kandydatów, którzy nie przekroczyli jeszcze czterdziestki, a także tych, którzy trafili do więzienia z powodów politycznych.

Taki los spotkał między innymi jednego z najpopularniejszych przywódców reformatorskiego skrzydła, byłego wiceministra policji Mustafę Tadżzadeha, który spędził za kratkami 7 lat, skazany za udział w antyrządowych rozruchach po prezydenckich wyborach w 2009 r. Ich zwycięzcą został ogłoszony panujący od 2005 r. prezydent Mahmud Ahmadineżad, a jego przeciwnicy, przekonani, że zostali oszukani, wyszli protestować na ulice irańskich miast. Tak potężnych demonstracji i tak gwałtownych zamieszek nie widziano w Iranie od czasów rewolucji z 1979 r.

Wprowadzony przez Strażników limit wieku wykluczy z wyborów także popularnego wśród młodych Irańczyków ministra łączności Mohammeda Dżawada Azariego Dżahromiego, który czterdzieste urodziny będzie obchodził dopiero we wrześniu.

Irańskie „gołębie” są jak najgorszej myśli. Podejrzewają, że Strażnicy wszystkich ich kandydatów po prostu wykluczą z wyborów. Minister dyplomacji Dżawad Zarif, w którym upatrywali najlepszego pretendenta do prezydentury, przepadł, gdy w kwietniu ujawnione zostało nagranie jego rozmowy telefonicznej (podsłuch został założony w domu ministra). Zarif narzekał, że rząd ma niewiele do powiedzenia, bo w Iranie o wszystkim decydują ajatollahowie i dowódcy wszechwładnego Korpusu Strażników Muzułmańskiej Rewolucji. Wybuchł skandal i minister przeprosił za swoje słowa, ale postanowił już nie startować w wyborach. Innego „gołębia”, Hassana Chomejniego, wnuka wielkiego ajatollaha, przywódcy rewolucji, do udziału w wyborach zniechęcił sam Najwyższy Przywódca Ali Chamenei, który jeszcze w kwietniu powiedział mu, że „lepiej by było, gdyby nie stawał do wyborów” (stanął natomiast do wyborów potomek innego rewolucyjnego przywódcy, Mohsen Haszemi Rafsandżani, najstarszy syn byłego prezydenta Alego Akbara Haszemiego Rafsandżaniego).


Inga Rogg z Teheranu: 40 lat po rewolucji, w wyniku której obalono monarchię, Irańczycy wciąż czekają na obiecaną wówczas wolność.


 

W końcu za najpoważniejszego kandydata „gołębi” uchodzi urzędujący wiceprezydent Iszak Dżahangiri (zbiegiem okoliczności jego brat został akurat oskarżony o udział w aferze przemytniczej), który dobrze wypada w telewizji i debatach telewizyjnych. „Gołębie” za swojego kandydata gotowe są nawet uznać 63-letniego Alego Laridżaniego, byłego przewodniczącego Madżlisu, uważanego raczej za konserwatystę niż reformatora. Laridżani uważa się za „człowieka środka” i ma nadzieję, że nie mając własnego, silnego (albo jakiegokolwiek) kandydata w wyborach, głosować na niego będą także „gołębie”. Tak jak w wyborach w 2013 r. zagłosowali na Rouhaniego. „Iran potrzebuje na przywódcę kogoś lepszego niż populistę pozującego na Supermana – kusi rodaków Laridżani. – Gospodarka to nie koszary ani sala sądowa. Nie da się nią zarządzać rozkazami czy krzykiem”.

Nadzieja jastrzębi

Za przywódcę i prezydenckiego kandydata irańskich „jastrzębi”, sprzeciwiających się jakimkolwiek odstępstwom od rewolucyjnych ideałów, zmianom polityki zagranicznej i ustępstwom wobec Zachodu, uchodzi 60-letni Ibrahim Ra’isi, cieszący się złowrogą sławą prokurator z Meszhedu i opiekun tamtejszego meczetu Imama Rezy, największego na świecie.

Cztery lata temu Ra’isi próbował odebrać prezydenturę Rouhaniemu, ale został przez niego pokonany już w pierwszej rundzie 38–57. Jako prokurator za panowania ajatollaha Chomejniego, w 1988 r., podczas wojny irańsko-irackiej (1980-88) Ra’isi posłał na śmierć kilka tysięcy (a według innych źródeł nawet 30 tys.) wziętych do niewoli „mudżahedinów ludowych”, irańskich partyzantów, którzy walczyli po stronie Iraku.

Chamenei, który zastąpił zmarłego w 1989 r. Chomejniego, uważa Ra’isiego za swojego ucznia, nazywa „człowiekiem godnym zaufania”, powierzył mu irańskie sądy, opiekę nad meczetem Imama Rezy oraz jedną z najpotężniejszych i najbogatszych (obracającą miliardami dolarów) fundacji-korporacji prowadzonych przez irańskie duchowieństwo. O Ra’isim mówi się w Iranie, że jest faworytem do zastąpienia Chameneiego, Najwyższego Przywódcy, który liczy już 82 lata.

Odpowiadając na zaczepki Laridżaniego, Ra’isi wypomina mu długie lata spędzone w elicie władzy. „Ci, którzy doprowadzili kraj do ruiny, nie mogą nam wmawiać, że wiedzą, jak go teraz ratować” – powtarza, wytykając rządzącym korupcję i podkreślając, że sam nigdy w żadnym rządzie nie zasiadał.

Inni politycy, wywodzący się z obozu „jastrzębi”, zwłaszcza byli dowódcy z Korpusu Strażników Muzułmańskiej Rewolucji, zapowiadają, że jeśli Ra’isi zostanie dopuszczony do wyborów (Rada Strażników ma ogłosić werdykt do 27 maja), wycofają się z rozgrywki i wezwą swoich zwolenników, żeby oddali głosy właśnie na Ra’isiego.

Do czterech razy sztuka

Do wyborów zgłosił się także były prezydent Mahmud Ahmadineżad (2005-2013). Na Zachodzie 65-letni dziś Ahmadineżad uosabiał wszystkie najgorsze stereotypy i lęki związane z muzułmańską rewolucją. Zachodni przywódcy nie znosili go za nienawistny, napastliwy ton wystąpień, w których atakował ich jako imperialistów, za wezwania, by wymazać Izrael z mapy świata, negowanie zagłady Żydów podczas II wojny światowej, a przede wszystkim za to, że za jego panowania Iran zaczął prace nad własną bombą atomową.

W pojedynku o prezydenturę w 2005 r. Ahmadineżad pokonał Rafsandżaniego, któremu zamarzył się powrót do władzy. W 2009 r. został ogłoszony zwycięzcą, ale irańska ulica była przekonana, że tak naprawdę przegrał, a reelekcję zapewniły mu wyłącznie oszustwa. W 2013 r., po drugiej kadencji, ustąpił miejsca Rouhaniemu.

Odczekał cztery lata i zgodnie z prawem stanął ponownie do wyborów. Ku swojemu zdumieniu nie został jednak do nich dopuszczony. Najwyższy Przywódca, który w 2009 r., gdy Iranem wstrząsały rozruchy, udzielił mu swojego poparcia i błogosławieństwa, tym razem polecił mu, żeby się wycofał. A gdy Ahmadineżad nie posłuchał, Chamenei polecił Strażnikom, żeby wykreślili go z listy kandydatów.


Polecamy: Strona świata - specjalny serwis z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego


 

Już wtedy znany z niewyparzonego języka Ahmadineżad nazwał Strażników dyktatorami, a rok później w liście otwartym do Najwyższego Przywódcy domagał się fundamentalnych reform ustrojowych, a przede wszystkim ograniczenia władzy kleru i zerwania z kultem nieomylności i wszechwładzy Najwyższego Przywódcy.

Na Zachodzie budził zgorszenie i grozę, ale wśród irańskiej biedoty wciąż cieszy się popularnością. Ludziom podoba się jego straceńcza odwaga i to, jak biczuje mułłów oskarżeniami o zakłamanie i złodziejstwo. Im bardziej pogłębia się gospodarcza zapaść, w jakiej znalazł się Iran, tym słowa Ahmadineżada trafiają na podatniejszy grunt. Wyprzedził nieco swoje czasy. Został prezydentem, zanim nastała epoka populistów. Jego temperament, sztuka retoryki, ludyczny sposób uprawiania polityki, umiejętność odwoływania się do emocji, a także sprawność, z jaką posługuje się mediami społecznościowymi, przypominają współczesnych politycznych czarodziejów w rodzaju Donalda Trumpa, Narendry Modiego czy Jaira Bolsonaro. „Jeśli mnie znowu wykluczą, nie uznam tych wyborów za prawowite, nie będę w nich głosował i wszystkich będę namawiał, żeby nie brali w nich udziału” – wygraża Ahmadineżad Strażnikom.

Głosowanie butami

Jeśli Strażnicy dopuszczą go do wyborów, to pewnie tylko dlatego, że jego nazwisko na liście kandydatów gwarantuje frekwencję – do lokali wyborczych pofatyguje się więcej udręczonych drożyzną, bezrobociem i biedą Irańczyków.

Dokonując selekcji kandydatów zanim obywatele będą mogli spośród nich wybierać, Rada Strażników rozstrzyga ich wynik i zapewnia, że teokracji, wyrosłej na rewolucji, nic nie zagrozi. Wskaźnikiem politycznych emocji bądź zniechęcenia do rządzących i polityki jest natomiast wyborcza frekwencja.

W wyborach prezydenckich w 2017 r., gdy Rouhani (przekonując, że w zamian za zawieszenie programu atomowego Zachód zniesie sankcje, gospodarka ożyje i słońce znów uśmiechnie się do Iranu) pokonał Ra’isiegi i zapewnił sobie reelekcję, wyniosła ona aż 73 proc.

Ale w zwycięskich dla „jastrzębi” wyborach parlamentarnych z początku 2020 r. (epidemia Covid-19 dopiero się zaczynała, a wybory przyczyniły się do jej wybuchu), gdy zamiast zniesienia sankcji USA wycofały się z atomowej ugody z Iranem, głosować poszło ledwie 42,5 proc. wyborców, najmniej od rewolucji. Rządowe sondaże wieszczą, że w czerwcu będzie jeszcze gorzej, a frekwencja może spaść do zawstydzającego poziomu jednej trzeciej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej