Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To ważkie wydarzenie przyćmiło w ubiegłym tygodniu Egipt, Libię i Japonię, ba! - przyćmiło nawet wyjątkowo pełną pełnię księżyca. Niby nic, niby najwyższy organ RP tylko strzelił byka (do czego zdążył nas przyzwyczaić), a jednak trochę "wstyt", bowiem przepraszając za swój błąd, Obecny Prezydent nie omieszkał zarazem dać prztyczka Prezydentowi Niedoszłemu Jarosławowi Kaczyńskiemu, który ponoć kiedyś miał piśmiennie podziękować za "obiat".
Od kilku dni trwa gorączkowe przeszukiwanie wszelkiej maści własnoręcznych wpisów obu zaprzysięgłych sprzeciwników: ksiąg kondolencyjnych, serwetek, recept, kołonotatników i innych moleskinów. Cel: kolejne byki, które mają dowieść, że jedyny konkurent jeszcze bardziej nie umie pisać w języku ojczystym. A przecie nie o głupiom ortografiję się rozchodzi, jeno o pryncypium. Mianowicie życie polityczne w Polszcze toczy się na zasadzie: "Jeszcze-bardziej rywala zmazuje moją indolencję". Jest to zasada złota, przestrzegana starannie jako zasada skuteczna bez wyjątków i jedyna właściwie.
Alternatywa pomiędzy bulem i obiatem - sytuacja godna pozazdroszczenia. Na takim poziomie rozgrywają się dylematy współczesnej Polski. Oczywiście, nie całe państwo działa bez głowy, a tylko niektóre jego organy. Akurat te, które mają reprezentować majestat RP, bo cóż innego mają robić? Reprezentować, emanować i od czasu do czasu z bólem wetować.
A na koniec jeszcze malutka zagadka, ze znakiem zapytania zupełnie nie ? propos. "Kto panu dał tytuł, wieśniakowi jednemu?" - pozwolę sobie zacytować niezwykle elegancką wypowiedź prof. Władysława Mielczarskiego z pogłębionej merytorycznie dyskusji na temat energetyki jądrowej. Pytanie, zadane donośnie na antenie TVN 24, było skierowane do prof. Łukasza Turskiego. Profesora "belwederskiego" - więc o odpowiedź akurat nietrudno.