Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A gdyby tak grupa artystów dobrej woli nagrała piosenkę inną niż wszystkie, a następnie gdyby to właśnie nagranie wylansować na przebój numer jeden dzięki spontanicznej akcji rzesz ludzi, którzy mają dość przedświątecznej rzeczywistości w jej obecnym, jarmarczno-konsumpcyjnym kształcie?
Świetnie, zarysowują się tylko dwa drobne problemy. Po pierwsze: jak znaleźć odpowiedni hit? Po drugie: jak go wylansować? Kompozycja Johna Cage’a z 1952 r., nosząca jakże trafny tytuł »4’33’’«, jest genialną wręcz odpowiedzią na pierwsze pytanie, genialną, bo... milczącą. Hilliard skrzyknął kilkudziesięciu znanych brytyjskich muzyków, aby pod szyldem Cage Against The Machine nagrali dzieło amerykańskiego kompozytora. Na filmie krążącym w internecie widzimy proces powstawania przeboju, obserwujemy jak artyści wchodzą do studia, wyjmują instrumenty, uważnie wpatrują się w nuty, czekają na znak inżyniera dźwięku, a następnie (nie bez trudu) trwają we wspólnej ciszy przez równe cztery minuty i trzydzieści trzy sekundy. Kapitalna scena, rewelacyjny przedświąteczny hit. Do nabycia również w formie remiksów.
Mam nadzieję, że singiel Cage Against The Machine osiągnie numer jeden w Wielkiej Brytanii, choć ze względów proceduralnych, niestety, trudno mi się przyczynić do tego finansowo. Jeszcze będę próbował, nieszczęsny mieszkaniec kraju drugiej kategorii, może jakoś uda się ominąć kuriozalne przepisy internetowych sklepów. Tymczasem opiewam sam fenomenalny koncept i wreszcie w ciszy bezgłośnie przyklaskuję Hilliardowi i jego przyjaciołom.
Wśród nocnej ciszy.