Czy można usłyszeć ciszę?

To pytanie brzmi jak przepis na nierozstrzygalny spór filozoficzny. Ale można też odpowiedzieć na nie przy pomocy eksperymentów psychologicznych.

13.02.2024

Czyta się kilka minut

Koncert Orkiestry Symfonicznej Akademii Muzycznej z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Gdańsk, 20 paźziernika 2018 r.  / fot. Karol Makurat / REPORTER
Koncert gdańskiej Orkiestry Symfonicznej Akademii Muzycznej z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę. Gdańsk, 20 października 2018 r. / fot. Karol Makurat / REPORTER

Utwór „4′33″” został wykonany po raz pierwszy w 1952 r. w Woodstocku przez Davida Tudora. Pianista rozpoczął od zamknięcia klapy klawiatury fortepianu i włączenia stopera, który miał pomóc utrzymać mu wyznaczone tempo. W czasie trwania utworu, w określonych odstępach czasu, jeszcze trzykrotnie podniósł i dwukrotnie opuścił klapę. Przez ponad cztery minuty w sali koncertowej nie było słychać żadnego charakterystycznego dźwięku instrumentu wywołanego drżeniem strun.

Ten utwór, skomponowany przez Johna Cage’a, ludzie często określają jako „cztery minuty i trzydzieści trzy sekundy ciszy”. Tymczasem sam kompozytor miał twierdzić, że to nieporozumienie – bo utwór ilustruje właśnie fakt, że nie ma czegoś takiego jak cisza i wszędzie otaczają nas dźwięki. Ktoś odchrząknie, ktoś odsunie krzesło, klapa fortepianu uderzy o instrument.

Paradoksy ciszy

O doświadczenie całkowitej ciszy faktycznie nie jest łatwo – i to nawet w komorze bezechowej, w której pomiary wskazują około zera decybeli. Chociaż to miejsce bardzo dobrze odizolowane od dźwięków z zewnątrz i zaprojektowane w taki sposób, by maksymalnie ograniczyć rozprzestrzenianie się fal akustycznych, to zamknięty w niej człowiek zaczyna słyszeć odgłosy pracy własnego organizmu – bicie serca czy szum krwi w żyłach. Nie przeszkadza nam to jednak mówić o panowaniu ciszy zawsze wtedy, gdy pomiar decybeli wskazuje niskie wartości, a z tła nie wyróżnia się żaden odrębny dźwięk. Jednak czy kiedy na sali panuje cisza jak makiem zasiał, to słyszymy tę ciszę? A może tylko to, że jest cicho?

Filozofowie nie są w tej kwestii zgodni. Dominuje wśród nich pogląd, że ciszy nie możemy usłyszeć, bo nie możemy uznać jej za jakiś obiekt dźwiękowy, który mógłby docierać do naszych zmysłów tak jak dźwięk (czyli wibracje powietrza, które wprawiają błonę bębenkową w naszych uszach w drgania). Zdaniem tej grupy filozofów brak dźwięków pozwala nam na stwierdzenie, że jest cicho – ale ciszy jako takiej nie słyszymy, bo nie ma czego. Przeciwne twierdzenie powinno prowadzić do absurdalnych konsekwencji. Są też jednak i tacy, którzy sądzą, że te argumenty można obalić, a cisza spełnia część kryteriów pozwalających uznać ją za właściwy obiekt percepcji, czyli coś, co możemy usłyszeć.

Rui Zhe Goh z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore i współpracownicy uznali, że ten filozoficzny spór można rozwiązać przy pomocy metod empirycznych. Założyli, że jeśli ciszę chcielibyśmy uznać za obiekt percepcji analogiczny do dźwięku, to powinna ona podlegać tym samym złudzeniom słuchowym co dźwięki. Czyli nasz umysł powinien ją tak przetwarzać, żeby jej postrzeganie było podatne na zniekształcenia. Gdyby natomiast cisza nie była konkretnym obiektem dźwiękowym w naszym umyśle, to żadne złudzenia nie powinny jej dotyczyć. Wyniki i interpretacje tej serii eksperymentów zostały opisane w lipcu 2023 r. w czasopiśmie Amerykańskiej Akademii Nauk („PNAS”).

Najpierw badacze wzięli na warsztat złudzenie nazywane „jeden to więcej” (ang. one-is-more), opisane w 2019 r. przez Samiego Yousifa na łamach „Cognition”. Złudzenie to polega na tym, że jeden jednostajny dźwięk wydaje się dłuższy od dwóch dźwięków o tej samej sumarycznej długości, ale oddzielonych krótką pauzą. Analogiczne zjawisko występuje też w domenie wzrokowej: jeden obiekt zwykle oceniamy jako dłuższy od sumy dwóch obiektów o tej samej łącznej długości.

Gwar na granicy

By rozstrzygnąć spór dotyczący ciszy, badacze z Baltimore odwrócili opisane zjawisko – zamiast pytać uczestników eksperymentu o to, który dźwięk jest dłuższy, poprosili ich o porównanie dwóch sekwencji, w których występowały chwile ciszy. Osadzono je pomiędzy dźwiękami otoczenia, takimi jak hałas w zatłoczonej restauracji, głośny plac zabaw czy gwarny sklep.

Uczestnicy badania słuchali tych dźwięków już w trakcie czytania instrukcji i w fazie treningowej, a we właściwym momencie badania dźwięk się urywał – najpierw nastąpiła dłuższa cisza (to była pierwsza porównywana sekwencja), po której znowu pojawiał się dźwięk. Następnie prezentowano im drugą sekwencję: stanowiły ją dwa okresy ciszy przerwane krótkim powrotem tego samego dźwięku otoczenia co wcześniej.

Jeżeli czas trwania obu sekwencji (jeden okres ciszy; dwa okresy ciszy przerwane krótkim dźwiękiem) był sumarycznie taki sam, to badani konsekwentnie oceniali tę z pojedynczym wystąpieniem ciszy, bez przerwy dźwiękowej, jako dłuższą. Ulegali złudzeniu także wtedy, gdy zrównano długość trwania ciszy w obu sekwencjach (wówczas druga sekwencja, z krótką przerwą na dźwięk, łącznie trwała dłużej) i oceniali długość sekwencji odwrotnie od stanu faktycznego. Zniekształcenia w ocenie trwania ciszy były systematyczne (a nie losowe) i przypominały złudzenia występujące przy ocenie długości dźwięku. A to sugeruje, że cisza może być postrzegana jako zjawisko samo w sobie, a nie jako przypadek „nieudanej próby usłyszenia” czy uświadomienia sobie braku bodźców dźwiękowych. Jej „kształt”, czyli pewna jej reprezentacja w naszym umyśle, może wpływać na to, jak jest odbierana – dokładnie tak, jak w przypadku dźwięków.

Naukowcy próbowali także wykluczyć możliwość, że za zidentyfikowane zjawisko nie odpowiada to, jak cisza jest reprezentowana w naszym umyśle, ale rozproszenie uwagi spowodowane nagle występującym w przerwie między okresami ciszy dźwiękiem. W tym celu zastąpili wracający w drugiej sekwencji hałas świergotem ptaków, który nie odwracał uwagi w taki sam sposób jak dźwięk użyty we wcześniejszym warunku eksperymentu. Nie wpłynęło to jednak na wynik badań – efekt uznawania niepodzielonej sekwencji ciszy za dłuższą wciąż występował.

Ponadto badacze zauważają, że obserwowany efekt jest typowy dla mechanizmów percepcji, a nie np. pamięci – co pozwala sądzić, że faktycznie słyszymy ciszę, a nie tylko wyciągamy wnioski o jej panowaniu na podstawie braku dźwięków.

W białym szumie

Kolejny test na to, czy nasze systemy poznawcze traktują ciszę jako właściwy obiekt percepcyjny, został zainspirowany złudzeniem optycznym. Wiadomo, że dwa obiekty umieszczone w innym – np. dwie kropki zamknięte w małym prostokącie – wydają się od siebie bardziej oddalone niż dwa tak samo odległe od siebie obiekty narysowane na pustej kartce.

Kartkę, na której można by umieścić figury, w badaniu zespołu Ruia Zhe Goha zastąpiła cisza, prostokąt miała oddawać cisza „zamknięta” w krótkiej sekwencji białego szumu, natomiast same figury – dźwięki. Okazało się, że badani faktycznie oceniali odstępy pomiędzy dźwiękami odtworzonymi w ciszy „ograniczonej” szumem jako dłuższe niż takie same odstępy w ciszy bezwzględnej, pozbawionej krótkiej sekwencji szumu. Wydaje się więc, że postrzegali ciszę analogicznie do obiektu przestrzennego – stanowiła ona pewną niematerialną przestrzeń, którą można ograniczyć.

W badaniach uwzględniono także sytuację, gdy cichnie tylko jeden dźwięk z kilku. To typowe dla codziennego doświadczenia, bo wiele dźwięków współwystępuje, wybrzmiewa na tle innych lub się z nimi zlewa. Kiedy nagle ilość docierających do nas brzmień maleje, zauważamy, że zrobiło się cicho. Badani usłyszeli zatem dudniący dźwięk silnika i wysoką nutę graną na organach, ale co jakiś czas jeden z dźwięków cichł. Czasem pięć razy z rzędu cichł ten sam, a czasem po czwartym powtórzeniu wyciszany był ten drugi. Zadaniem badanych w kolejnym z eksperymentów była ocena, czy ostatni okres wyciszenia jednego z dźwięków był dłuższy, krótszy, czy taki sam jak pozostałe.

Okazało się, że jeżeli cztery razy cichł ten sam dźwięk (np. silnik), a za piątym inny dźwięk (czyli organy), to (częściowa) cisza była oceniana przez badanych jako dłuższa niż wtedy, gdy cały czas cichł ten sam dźwięk. To wynik analogiczny do jeszcze innego złudzenia słuchowego. W jego pierwotnej wersji odtwarzanych jest pięć krótkich dźwięków – pięć o tej samej wysokości, lub cztery o tej samej wysokości, a później jeden niższy. Badani zwykle oceniają ostatni (zmieniony) dźwięk w drugim przypadku jako dłuższy niż równie długi ostatni dźwięk w sekwencji o niezmiennej wysokości.

Autorzy tych badań twierdzą, że występowanie tego efektu w odniesieniu do ciszy nie tylko potwierdza możliwość traktowania ciszy jako zjawiska, które posiada w naszych umysłach jakąś reprezentację, ale także, że nie wszystkie częściowe cisze są takie same.

Głośniej nad tą ciszą

Badacze z Baltimore uważają, że uzyskane przez nich wyniki dowodzą, iż ludzkie umysły postrzegają ciszę jako pewnego rodzaju obiekt. Tak jak dźwięki to pewne reprezentacje rzeczywistości tworzone na podstawie docierających do naszych uszu bodźców słuchowych, tak samo cisza jest reprezentacją tworzoną pomimo braku tych bodźców. Innymi słowy umysł przetwarza ciszę jak dźwięk – chociaż to moment, w którym nic nie wprawia bębenków w naszych uszach w drgania.

W przeciwnym razie, jak twierdzą autorzy doniesienia, badani nie ulegaliby wrażeniu, że cisza może stanowić kanwę dla innych wydarzeń dźwiękowych (jak w drugim opisanym eksperymencie) i nie byliby tak podatni na stałe błędy w szacowaniu jej czasu trwania (jak w pierwszym i trzecim eksperymencie).

Wynika z tego, że 1952 r. na sali koncertowej w Woodstocku, kiedy David Tudor wyszedł na scenę, ludzie słyszeli ciszę – choć nie oznacza to, że John Cage nie mówił prawdy. Jego wymagania odnośnie do ciszy były bardziej rygorystyczne od tych, którymi kierujemy się na co dzień. Obecne badania pozostają nieme w kwestii możliwości usłyszenia całkowitej ciszy, a to brak możliwości doświadczenia właśnie jej chciał zilustrować autor utworu „4’33””. Zresztą, jedną z inspiracji dla niego była wizyta w komorze bezechowej, w której usłyszał bicie własnego serca i zdał sobie sprawę, że całe jego życie jest wypełnione dźwiękami.

Autorzy opisanych w „PNAS” badań nie są pewni, czy całkowita cisza byłaby postrzegana przez ludzi w ten sam sposób, co cisza stanowiąca obiekt badań – czyli ta częściowa, często doświadczana w codziennych sytuacjach. Twierdzą, że to zjawisko wymagające osobnych badań – oraz dalszej dyskusji.

Potocznie rozumianą ciszę podsumowują jednak z przekonaniem: jest typowym obiektem naszej percepcji. Tym samym dostarczają przedstawicielom mniej popularnej strony sporu filozoficznego nowych argumentów na poparcie ich tez. To niewątpliwy sukces obu dziedzin: filozofii, która zainspirowała pytania badawcze, i nauki, która zaproponowała empiryczną metodę rozstrzygnięcia sporu na temat pewnego aspektu rzeczywistości. I choć wyniki sugerują, że spór został rozstrzygnięty, to cisza po drugiej stronie sporu, jak to cisza, pewnie nie potrwa długo.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Czy można usłyszeć ciszę?