Wspólnota

Także wspólnota dominikańska w stolicy Ukrainy żyje dziś Pomarańczową Rewolucją. Prowadzone przez nią od lat uczelnia, wydawnictwo i ośrodki pomocy są otwarte nie tylko dla katolików, ale także dla prawosławnych, protestantów i niewierzących.

26.12.2004

Czyta się kilka minut

Kiedy zaczęła się Pomarańczowa Rewolucja, kijowska wspólnota dominikanów i sióstr dominikanek - będąca prawdziwą mieszanką narodowości, z dominacją Polaków i Hiszpanek - nie miała wątpliwości, co robić. W czasie Mszy, odprawianej tradycyjnie w kościele św. Aleksandra, ojciec Piotr modlił się za protestujących na Placu Niepodległości, by Bóg miał ich w opiece i nie dopuścił do rozlewu krwi. Podczas Mszy dla sióstr dominikanek (Hiszpanek) ojciec Stanisław prosił, aby Pan czuwał także nad sprawującymi władzę: “Niech serce Kuczmy nie będzie z kamienia". A dominikanki ruszyły pomagać protestującym: gotowały posiłki, organizowały miejsca noclegowe, zapraszały do skorzystania z łazienki.

Ojciec Władysław codziennie wieczorem chodził “na spacer" stałą trasą: najpierw pod siedzibę prezydenta, potem pod parlament (Werchowną Radę) i wreszcie na Majdan (Plac Niepodległości). Modlił się o pokój, o wytrwanie dla protestujących w śniegu i deszczu, o pomyślny los dla Ukrainy: - Tam, na Majdanie, zobaczyłem dobro. Ludzie byli naprawdę razem. Życzliwi, solidarni. Ci ze wschodniej Ukrainy też zobaczyli to dobro. Rewolucja była lekcją życzliwości, także dla mnie.

Jak się znaleźli na Ukrainie? Ojciec Władysław Ząbkowski przyjechał, bo słyszał, że potrzeba księży. Siostra Antonia (Hiszpanka) spędziła wcześniej 8 lat na misji w Wenezueli i 25 w Kongo. Po upadku ZSRR miała do wyboru Azję albo Ukrainę. Wybrała Ukrainę, nic o tym kraju nie wiedząc. Siostra Konsuela trafiła do Kijowa, bo marzyła, by tu przyjechać.

Nie byli “spadochroniarzami". Szli śladami poprzedników, którzy ryzykowali więzieniem, niosąc posługę duszpasterską katolikom w ZSRR. Takich jak nieżyjący już o. Zygmunt Kozar, który w latach 80. jeździł do ZSRR. W podróżach na Ukrainę, do Rosji i narodów bałtyckich towarzyszyła mu siostra Kazimiera Morka. O. Kozar przyjął afiliację (tj. zdeklarował się pozostać na Wschodzie). Przywoził katolikom brewiarze, odprawiał Msze, spowiadał. Ryzykował. W Drohobyczu nocował u przyjaciela, nauczyciela Adama Chłopka. Funkcjonariusze KGB często przeszukiwali mieszkanie.

- Musieliśmy działać w konspiracji, literaturę religijną ukrywaliśmy. Władza sowiecka prześladowała bezustannie - wspomina urodzony w Drohobyczu o. Stanisław Lityński. - W latach 80. studiowałem w Rydze i byłem tam 17 razy przesłuchiwany przez KGB. Proponowali współpracę, obiecywali stypendium za granicą. Odpowiadałem, że najlepiej mi jest w ZSRR, a pieniądze mam od rodziców. Mój proboszcz ks. Bernard Mickiewicz, marianin, siedział 3 lata za nauczanie religii.

Dziś dominikańskie kościoły na Ukrainie działają w Fastowie koło Kijowa, Jałcie, Mukaczewie i samym Kijowie. Tu klasztor mieści się przy ul. Borycziw, a Msze odprawiane są w kościele św. Aleksandra. Przy klasztorze powstał Instytut św. Tomasza z Akwinu (filia Uniwersytetu św. Tomasza w Rzymie “Angelicum"). Założycielem był o. Hauke-Ligowski, legenda dominikanów pracujących za Bugiem. Zajęcia prowadzą duchowni i świeccy wykładowcy z Ukrainy, Polski, USA i Francji. Studia trwają 4 lata i prowadzone są w systemie wieczorowym (40 osób na kursach katechetycznych, 120 studentów jest słuchaczami kierunku teologiczno-ekumenicznego).

Luba studiuje na drugim roku. Z pochodzenia Polka, urodziła się w Iwanofrankowsku (dawniej Stanisławów), rodzice są wyznania greckokatolickiego. Kiedy po upadku ZSRR w Iwanofrankowsku zaczął działać kościół rzymskokatolicki, Lubę zaprowadził do niego dziadek; miała wtedy 10 lat. - Studia są dla zainteresowanych problematyką religijną, filozoficzną - mówi Luba. - Jeśli ktoś przyszedł studiować tylko dlatego, że nauka jest bezpłatna, zrezygnuje. Studenci są wspólnotą, nie ma atomizacji. W niedziele są spotkania biblijne i Msza studencka. Organizujemy dyskusje o teologii, sztuce, poezji, filmach. Chodzimy bawić się z dziećmi z ochronek działających przy parafiach.

Prowadzą je hiszpańskie dominikanki. Przy ich domu są sale lekcyjne, pracownia komputerowa. Na strychu powstaje sala do tańca. - Ma być z prawdziwego zdarzenia, z lustrami i akustyką - opowiada Ola, tłumaczka.

Przychodzą dzieci różnych wyznań i z rodzin niewierzących. Ojciec Stanisław prowadzi dla zainteresowanych katechezę, Ola zajęcia z hiszpańskiego. Są też z angielskiego, francuskiego, tańca.

Od 11 lat w Kijowie istnieje też dominikańskie wydawnictwo “Kairos". Włodzimierz Baranowski, zastępca dyrektora, pracuje w “Kairosie" od początku, czyli 1993 r. Najpierw powstała “Gazeta Parafialna": miała informować o życiu katolików w Kijowie. Kupiono skaner, drukarkę i komputer. Zawieziono sprzęt do mieszkania Włodzimierza. W jednym kącie pokoju stało łóżeczko syna Antona, w drugim Włodzimierz i żona Gala pracowali nad gazetą.

Baranowski: - Na początku gazeta wychodziła w małym formacie i miała tylko 4 strony. Jedynym autorem był ojciec Andrzej Kasjanienko. Po roku przyszła Nadia Popacz i to ona z małego biuletynu stworzyła gazetę ogólnokrajową. Drukowaliśmy tłumaczenia artykułów z prasy anglojęzycznej, modlitwy.

Dominikanom udało się kupić trzypokojowe mieszkanie. Jeden pokój oddali wydawnictwu. Rozpoczęli nabór dziennikarzy. Po roku gazeta wychodziła w większym formacie, zaczęto wydawać też książki religijne (kolportowane też na Białorusi i w Rosji). “Gazeta Parafialna" trafia dziś do parafii na całej Ukrainie. - Redakcja to trzy osoby, dlatego każdy musi być jednocześnie redaktorem i dziennikarzem - mówi Irena Jermak, od 6 lat w “Gazecie".

Raz w miesiącu ukazuje się “Biuletyn Informacyjny": przegląd prasy ukraińskiej pod kątem wydarzeń religijnych i politycznych, w nakładzie 130 egzemplarzy, rozsyłany bezpłatnie do parafii protestanckich, prawosławnych i katolickich w całym kraju.

W Kijowie ukazuje się też kwartalnik “Krynica" - pismo mniejszości polskiej na Ukrainie; redaguje je Dorota Jaworska. “Krynica" publikuje artykuły historyczne, książki w odcinkach, jest rubryka “Katecheza" (z artykułami religijnymi) i dla najmłodszych (z bajkami).

Jaworska: - Piszemy o tym, co dobre w stosunkach polsko-ukraińskich. Nie zajmujemy się polityką. Założeniem jest łączyć, nie dzielić.

---ramka 343499|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2004