Wolność prywatna a demokracja

Kiedy Benjamin Constant w dwudziestych latach XIX wieku wylansował liberalne pojmowanie wolności prywatnej (lub indywidualnej, bo Constant używał tych pojęć zamiennie), jako zasadniczo odmiennej od wolności publicznej, natychmiast spotkał się z zarzutami, że takie pojmowanie wolności prywatnej może być groźne dla dobrej demokracji. I podobne zarzuty są stawiane do naszych czasów.

20.02.2005

Czyta się kilka minut

Po części są to zarzuty trafne, Gdyby wszyscy obywatele skupili się jedynie na pilnowaniu swojej wolności prywatnej, gdyby zajmowali się tylko swoimi sprawami, to wspólnota demokratyczna przestałaby funkcjonować, a co najmniej przestałaby mieć “prawdziwie" demokratyczny charakter. Takie niebezpieczeństwo stało się bardzo realne w naszych czasach, kiedy to rzeczywiście w wielu demokratycznych krajach, w których sprawy publiczne toczą się w sposób w miarę spokojny, obywatele po prostu nie interesują się sfera publiczną. I - paradoksalnie - tam gdzie w sferze publicznej panuje chaos, korupcja i nieustająca walka polityczna, obywatele często wolą skupić się na swoim spokojnym prywatnym życiu, niż wdawać się w - ich zdaniem - bezsensowne i bezproduktywne spory polityków.

Ponadto każdy ustrój wymaga nadzoru, a skoncentrowanie się na wolności prywatnej może prowadzić do zaniechania tego nadzoru. I znowu, póki sprawy toczą się jako tako, nie ma w tym nieszczęścia, kiedy jednak mamy do czynienia z problemami bardzo ważnymi lub wręcz dramatycznymi, albo kiedy sfera publiczna uległa dewastacji, tylko zainteresowanie obywateli może przywrócić demokrację. A zatem wolność prywatna zwrócona niejako przeciwko wolności publicznej może być i jest powodem poważnych zagrożeń dla demokracji. Tu liberalizm stoi w pewnej sprzeczności ze wspólnotowymi założeniami demokracji.

Jednak krytykując nadmiar wolności prywatnej trzeba być bardzo ostrożnym. Trzeba dobrze wiedzieć, kto jest dla kogo. Państwo demokratyczne dla obywateli, czy obywatele dla tego państwa. Otóż odpowiedź jest jednoznaczna: państwo dla obywateli, a wobec tego dopóki państwo wywiązuje się ze swoich zadań, czyli zapewnia obywatelom poczucie bezpieczeństwa, a także realne bezpieczeństwo oraz wypełnia niezbędne funkcje administracyjne, dopóty obywatele nie muszą się nieustannie troszczyć o sferę wolności publicznej. Owszem, demokracja wymaga stałej kontroli, ale też stworzono tyle instytucji (mass media przede wszystkim), które tę kontrolę za nas sprawują, że nie musimy poświęcać jej życia.

To racja, jednak ostatnio pojawiają się niebezpieczne tendencje, które polegają na podkreślaniu faktu, że państwo tym lepiej działa dla dobra obywateli, im mniej ma zawracania głowy z procedurami demokratycznymi i koniecznym poddawaniem pod społeczną ocenę czy głosowanie wielu skomplikowanych decyzji. Administracja państwem to sprawa ekspertów, a nie masowej publiczności, argumentują licznie współcześni myśliciele i dlatego nadmiar demokracji może być niedobry dla państwa, bo czyni je mało sprawnym. Argumentacja ta jest całkiem racjonalna, ale właśnie dlatego jest również ogromnie niebezpieczna dla demokracji.

Co mianowicie mówią zwolennicy takiego silnie liberalnego i słabo demokratycznego państwa? Że ludzie chcą tylko wolności prywatnej i jeżeli im zapewni się wolność prywatną, chętnie i z korzyścią dla siebie zrezygnują ze znacznej części lub całości wolności publicznej i dla wszystkich tak będzie najlepiej. Byłaby to może racja, gdybyśmy mieli gwarancję, że rządzący będą w takich okolicznościach zawsze i w stopniu możliwie dużym przestrzegali prawa oraz, że politycy byliby całkowicie wyzuci z ambicji despotycznych lub autokratycznych, a w każdym razie - politycy w demokracji. Jednak tylko głupiec tak bardzo by zaufał politykom, i dlatego musimy w demokracji stale rozsądnie równoważyć znaczenie przywiązywane do wolności prywatnej i uczestnictwo w realizowaniu wolności publicznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2005