Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
A teraz jeszcze raz od początku. Ależ fantastyczne tempo, genialną dramaturgię rytmów nadał dziełu Mozarta Abbado! Nie ma miejsca na oddech, choć nie czujemy braku powietrza (zadbał już o to Mozart i nic dziwnego, że Strehler pytał: "skąd on tyle wiedział o teatrze?"). Jaką intensywność mają mówione dialogi - pięta Achillesowa nagrań, bo przecież jak dziś oddać dramaturgię magicznych zdarzeń "słuchowiska" (Harnoncourt - Teldec 1988 - prawie z nich zrezygnował na rzecz streszczającego opowiadania). Abbado poradził sobie z tym znakomicie, także dlatego, że operę rejestrowano podczas przedstawień w teatrze w Modenie. Wszystko tu płynie - znawca powie, że stylowo; wszystko jest na swoim miejscu - napięte jak trzeba, intensywne, piękne, zabawne, głębokie, prawdziwe, czyste. I ten niesłychanie zestrojony ze słowem śpiew. Addabo dobrał młodych solistów - jak 26-letnia Julia Kleiter (Papagena), która śpiewała już tę partię m.in. z Minkowskim w madryckim Teatro Real, a tu w duecie z Papagenem każe zapomnieć, że "pa" ma coś wspólnego z pożegnaniem, bo z tą sceną nie będziemy chcieli się rozstać.
"Czarodziejski flet" jest ostatnią operą Mozarta. W katalogu utworów numer dalej znajdziemy jeszcze "La clemenza di Tito", ale premiera "Die Zauberflöte" odbyła się później, 30 września 1791 r. w wiedeńskim Theater auf der Wien. Zresztą był to ten sam dzień, kiedy w Pradze ostatni raz zagrano "Łaskawość Tytusa"; ten przypadek zwrócił uwagę samego Mozarta, który pisał o nim w liście do Konstancji... To ciekawe, że mniej więcej w tym samym czasie w Roku Mozartowskim dostajemy obie opery w nagraniach mistrzów (Abbado, Jacobs). Ciekawe, co na ten temat pisze w liście do Konstancji boski Amadeusz. Bo na pewno nie bawią się na tych samych niebieskich łąkach...