Wołanie z Krymu

Po aneksji Krymu pierwszy i jedyny na świecie krymskotatarski kanał telewizyjny ATR podzielił los wielu Tatarów. Dziś grozi mu likwidacja.

24.02.2020

Czyta się kilka minut

Erfan Kudusow często fotografuje się ze swoimi gośćmi i z flagą Tatarów Krymskich, restauracja Czeburek, Kijów, wrzesień 2019 r. / ARCHIWUM ERFANA KUDUSOWA
Erfan Kudusow często fotografuje się ze swoimi gośćmi i z flagą Tatarów Krymskich, restauracja Czeburek, Kijów, wrzesień 2019 r. / ARCHIWUM ERFANA KUDUSOWA

Ponieważ krymskotatarska telewizja nie mogła funkcjonować pod rosyjską okupacją, sześć lat temu jej dziennikarze udali się na wygnanie – z Symferopola do Kijowa. Teraz kanał może przestać istnieć, bo utracił finansowanie ze strony państwa ukraińskiego.

Wygnańcy i ich rodacy na Krymie, którzy wciąż czują się związani z Ukrainą, pytają: jeśli ekipa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego nie potrzebuje mostu między anektowanym przez Rosję półwyspem a społeczeństwem Ukrainy, to czy w ogóle potrzebni są jej Tatarzy Krymscy?

Puste biurko

Od marca 2014 r. Tatarzy Krymscy – stanowiący kilkanaście procent ludności półwyspu – żyją w warunkach blokady informacyjnej. Telewizory krymian nie odbierają ukraińskich mediów, z kolei zachodni dziennikarze najwyraźniej znudzili się tematem Krymu. Coraz mniej osób chce przedzierać się przez rosyjską biurokrację i jechać na Krym, ryzykując represje.

Lukę medialną wypełniają dziennikarze obywatelscy, którzy wyłonili się spośród tatarskich aktywistów. W mediach społecznościowych udostępniają informacje i nagrania dotyczące więźniów politycznych i innych represji.

Wielu z nich w sekrecie przekazywało materiały kanałowi ATR. Telewizja ta – nadająca po krymskotatarsku, ukraińsku, rosyjsku i turecku (duża tatarska diaspora żyje w Turcji) – funkcjonowała w myśl motta: „O wschodzie dla zachodu, o zachodzie dla wschodu”. Mieszkańcy półwyspu, mogący oglądać ją w internecie, czerpali z niej informacje o Ukrainie, a Ukraińcy o sytuacji na Krymie.

W poniedziałek 10 lutego w kijowskim studiu przez cały dzień pokazywano jedynie puste biurko. Na telebimie za biurkiem widniał napis „Save ATR” (Ocalić ATR) i czerwona stylizowana litera T na białym tle: tamga, symbol Tatarów Krymskich i zarazem logo kanału. Na pasku informacyjnym zamiast newsów widzowie zobaczyli jedną informację: „ATR zablokowano finansowanie”.

Przetargi z okupacji

– Władze Ukrainy zażądały prowadzenia przetargów na materiały z Krymu. Ponad dziesięciu współpracujących z nami dziennikarzy siedzi w więzieniach, Rosjanie traktują pracę dla ATR jak udział w grupie terrorystycznej. I my mamy publikować ogłoszenia o przetargach? W warunkach okupacji? – denerwuje się Ajder Mużdabajew, wicedyrektor kanału. – Sytuacja tam jest taka, że jeśli dzieci nie chcą się uczyć propagandowych wierszyków o Rosji, następnego dnia do rodziców przychodzą tajniacy z FSB! To może od razu napiszmy ogłoszenie: „Jaki chcecie wyrok? Jeśli 5 lat, wyślijcie nam wideo z telefonu. Jeśli 10 lat, proponujemy umowę na rok” – ironizuje Mużdabajew.

– Wciąż mamy nadzieję, że to pomyłka urzędników, którzy postanowili zaoszczędzić 50 mln hrywien nie wiedząc, co czynią. My tak naprawdę nie wiemy, jak obecna ukraińska władza podchodzi do Tatarów Krymskich. Wcześniej Mustafa Dżemilew [lider Medżlisu, tatarskiego samorządu, który żyje na emigracji w Kijowie – red.] był pełnomocnikiem prezydenta Petra Poroszenki do spraw tatarskich. Za prezydenta Zełenskiego ta funkcja de facto nie istnieje – dodaje Mużdabajew.

Narzędzie samoobrony

Siedzimy w restauracji Czeburek, w centrum ukraińskiej stolicy. Jej właściciel Erfan wyjechał z Krymu już 28 lutego 2014 r. – w chwili, gdy rosyjskie wojsko rozpoczęło operację zajmowania półwyspu.

Knajpka serwuje krymskotatarską kuchnię (czeburek z jej nazwy to rodzaj pieroga z nadzieniem) i jest też nieoficjalnie centrum międzykulturowym. Można tu spotkać nie tylko Tatarów Krymskich i ukraińskich działaczy pozarządowych, ale i prawosławnych kapelanów wojskowych czy ludzi z gminy żydowskiej.

– Wszystko, co robię w ostatnich latach, robię na rzecz Krymu. Nie ma dnia, żebym nie opowiadał gościom o naszym bólu. Chcę tylko wrócić do domu – mówi Erfan.

– Powiedzmy to wprost: likwidacja ATR to jak zabranie wojska z frontu. Putin prowadzi nie tylko normalną wojnę, konflikt toczy się też na polu informacyjnym. Bronią Rosji są nie tylko czołgi, lecz także telewizja i sieci społecznościowe. Tymczasem jedno z głównych narzędzi samoobrony zostało właśnie rozbrojone i to w dodatku przez Ukrainę – kręci głową Erfan.

Problemy ATR poruszyły całą krymsko­tatarską wspólnotę. W kijowskim studiu nie cichną telefony.

Nie sposób uniknąć wrażenia, że Tatarzy czują się zdradzeni i zapomniani. Zarówno ci na uchodźstwie, jak i ci na Krymie uważnie śledzą każdy ruch ekipy Zełenskiego, od kiedy niemal rok temu wygrał wybory. Wesprze ich czy porzuci?

Woda za Donbas?

Tymczasem sygnały nie są optymistyczne.

Kilka dni temu Dawid Arachamija – szef frakcji parlamentarnej prezydenckiej partii Sługa Narodu – powiedział, że gdyby miał o tym osobiście decydować, to zgodziłby się na udostępnienie Rosji słodkiej wody dla Krymu w zamian za zwrot okupowanych części Donbasu.

Wyjaśnijmy tu, że do czasu aneksji 85 proc. słodkiej wody zużywanej na Krymie pochodziło z rzeki Dniepr, doprowadzonej przez Kanał Północnokrymski. Po aneksji strona ukraińska odcięła dostawy i odtąd na Krymie są duże problemy z wodą; jak dotąd rosyjskie władze okupacyjne nie znalazły sposobu na trwałe zapewnienie alternatywnych dostaw.


Czytaj także: Luftije Zudijewa: PIęć lat okupacji


– Wcześniej deklarowano, że śluzy kanału zostaną podniesione dopiero po zakończeniu okupacji półwyspu. Udostępnienie wody to ułatwienie funkcjonowania wrogom. Moi przyjaciele z Krymu nie rozumieją, co się dzieje. Przecież mieli czekać, aż Ukraina ich wyzwoli... Ci ludzie codziennie ryzykują życie i wolność dla idei ukraińskiego Krymu. Oni wolą umrzeć z pragnienia, niż pomagać Rosji – opowiada Erfan.

– Choć Arachamija wycofał się ze swoich słów, dla nas takie propozycje i niszczenie ATR to po prostu zdrada. To znak, że nie jesteśmy nikomu potrzebni. Mówi się nam: walczcie, jeśli chcecie, ale my was oddajemy Rosji – dodaje ostro Mużdabajew.

Mężczyźni pokazują rezolucję Parlamentu Europejskiego z 4 lutego 2016 r., w której mowa jest o tym, że ATR ma nieocenioną wartość dla tatarskiej społeczności, w związku z czym PE wzywa Komisję Europejską do udzielenia pomocy finansowej telewizji ATR. Ale żadna pomoc nie została udzielona.

– W Jałcie mieszkałem jakieś pół kilometra od miejsca, gdzie w lutym 1945 r. podpisano postanowienia dzielące Europę – mówi Erfan. – Historia się powtarza. Znów pozostawiono nas w rękach naszych katów. A reszta świata milczy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2020