Nie poprosimy nawet o kroplę

Długotrwały brak deszczu, a wcześniej bezśnieżna zima spowodowały na Krymie największą suszę od 150 lat.

05.10.2020

Czyta się kilka minut

Dostawa wody w Symferopolu na okupowanym Krymie, wrzesień 2020 r. / KONSTANTIN MIHALCHEVSKIY / AFP / EAST NEWS
Dostawa wody w Symferopolu na okupowanym Krymie, wrzesień 2020 r. / KONSTANTIN MIHALCHEVSKIY / AFP / EAST NEWS

Racjonowanie wody wprowadzono już w 40 miejscowościach. Najgorsza sytuacja jest w okolicach Symferopola, na północy Półwyspu Krymskiego oraz w nadmorskich kurortach. Kończą się rezerwy. Większość zbiorników wody pitnej jest częściowo lub zupełnie opróżniona – jak właśnie zbiornik symferopolski, którego zasoby zmniejszyły się co najmniej pięciokrotnie. Miejskie władze rozpoczęły nawet przymusowy wykup studni od ludności cywilnej.

Wcześniej to Ukraina zaspokajała do 85 proc. zapotrzebowania półwyspu w słodką wodę, poprzez Kanał Północnokrymski, ale zamknęła go po rosyjskiej aneksji w 2014 r.

– Wszystkie działania okupacyjnej władzy są nieefektywne i fasadowe. Rosjanie cynicznie straszą opinię publiczną klęską żywiołową, a jednocześnie marnują wodę. Bo woda jest, ale tylko na potrzeby rosyjskiego wojska i propagandy – mówi w rozmowie telefonicznej Nariman Dżelal, przebywający w Symferopolu zastępca głowy Medżlisu (samorządu Tatarów Krymskich, zdelegalizowanego przez rosyjskie władze). – Rzekomo bardzo martwią się o sytuację ludności, ale sam widziałem, jak bezsensownie podlewają trawę rosnącą wzdłuż niedawno wybudowanej trasy, aby ładnie wyglądała. A w Symferopolu nadal działają fontanny – dodaje Dżelal.

Brunatna kranówka

Nawet prorosyjscy miejscowi eksperci zwracają uwagę, że władze powinny były zatroszczyć się zwłaszcza o wymianę rur, bo aż 60 proc. wody może być tracone z powodu przestarzałych wodociągów. Internet stale obiegają nagrania ciemnobrązowej wody lecącej z kranów.

– W wielu miejscach na Krymie kranówka zawsze była brudna i zasolona. Od lat nawet do gotowania kupujemy tylko wodę artezyjską – opowiada 56-letnia Natalia, mieszkanka Krymu (prosząc o niepodawanie nazwiska). – Teraz problemem nie jest już czystość wody, lecz to, że jej nie ma. Włączają ją na niecałe trzy godziny rano i wieczorem. Wtedy wszyscy biegną się kąpać, prać i robić zapasy, a przez to zużywają jej więcej niż normalnie. Nie przypominam sobie aż takich kłopotów z wodą za mojego życia.

Córka Natalii wyjechała na teren Ukrainy kontynentalnej. Ona została ze względu na rodzinny biznes. – Dla mnie to proste: woda się kończy, bo przyjechało za dużo ludzi. Niedaleko ode mnie zbudowano nowe osiedle, w którym mieszkają sami wojskowi i ich rodziny – dodaje.


Czytaj także: Monika Andruszewska: Krymskie dzieciństwo


Z obliczeń tatarskiego samorządu wynika, że zaludnienie Symferopola zwiększyło się w ostatnich latach niemal dwukrotnie – za sprawą planowego napływu Rosjan, który ma na celu zmianę demograficznej struktury Krymu. Na półwyspie, przed rokiem 2014 zamieszkanym przez niespełna 2 miliony ludzi, miało zjawić się łącznie aż pół miliona rosyjskich osadników, z czego większość to wojskowi i pracownicy struktur okupacyjnych.

Natalia opowiada, że obok jej bloku postawiono zbiornik na 2 tys. litrów wody: – Od razu przyjechała ekipa telewizji. Chwalili, że ludziom rozdaje się wodę za darmo. Ale zapomnieli wspomnieć, że zbiornik nigdy nie został napełniony. Stoi pusty.

Na wielu frontach

Susza została też wykorzystana do walki informacyjnej. Olha Kowitidi, „senatorka” Krymu z ramienia władzy okupacyjnej, określiła odcięcie Krymczan od wody jako ludobójstwo. Rosyjska deputowana Natalia Pokłonska zwróciła się do Wysokiego Komisarza ONZ ds. Praw Człowieka, skarżąc się na „bezprawne pozbawienie wody”. Jednak Krym jest pod okupacją, a według prawa międzynarodowego to państwo okupujące jest odpowiedzialne za warunki życia na zajętych terenach. Ukraina odpowiada jednoznacznie: wznowienie dostaw wody jest możliwe jedynie po zwróceniu półwyspu.

Wśród analityków pojawiają się głosy, że możemy mieć do czynienia z przygotowaniem propagandowym do przyszłej „wojny o wodę”: rosyjska agresja na ukraiński obwód chersoński, sąsiadujący z półwyspem, miałaby zagwarantować dostęp do rzeki Dniepr. Zagrożenie trudno bagatelizować, w końcu na Krymie stacjonuje kilkadziesiąt tysięcy rosyjskich żołnierzy. Na razie trudno określić prawdopodobieństwo takiego scenariusza.

Jednak zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Serhij Krywonos wyraził kilka dni temu opinię, że Rosja jedynie gra na emocjach. Podczas niedawnych ćwiczeń wojskowych Kaukaz-2020 żołnierze uczyli się „wyzwalać instalacje hydrauliczne”. Ale zdaniem Krywonosa, aby przeprowadzić inwazję na południe kraju, Rosja musiałaby najpierw zająć się stanem technicznym Kanału Północnokrymskiego. W tym momencie jest zaniedbany i zarośnięty. Krywonos uważa, że prawdziwym sygnałem alarmowym będzie rozpoczęcie prac remontowych w jego korycie.

– Władze Ukrainy nie mają prawa tak po prostu oddawać wody okupantom. Jednak Rosja działa bezwzględnie. Jeśli naciski się zwiększą, to moim zdaniem powinno się uwzględnić otwarcie tamy, ale tylko na mocy dokumentu, w którym będzie zaznaczone, że woda jest dostarczana na Krym, który jest terenem tymczasowo okupowanym przez Federację Rosyjską. Jeśli w ten sposób Rosja przyzna się do aneksji, będzie to nasz mały krok ku zwycięstwu – uważa Nariman Dżelal.

Kwestia przetrwania

Uprawiający rolę w stepowej części półwyspu Tatarzy Krymscy należą do najbardziej poszkodowanych suszą. Jednak wiceprzewodniczący Medż- lisu zaznacza, że jego naród nie będzie prosić okupanta nawet o kroplę wody. Odkąd Rosja anektowała półwysep, Tatarzy są poddawani represjom. W rosyjskich więzieniach, na półwyspie oraz w Rosji, przebywa co najmniej 76 krymskotatarskich więźniów politycznych.

– Nasi ludzie są silni. Warunki na Krymie zawsze były trudne, ale przyzwyczailiśmy się do nich – mówi Dżelal. – Przetrwaliśmy stalinowskie deportacje, aby po latach wrócić na swoją ziemię. Znosimy oskarżenia o terroryzm i praktyczne niszczenie naszego narodu ciągłymi aresztowaniami. Problemem mieszkańców półwyspu jest rosyjska aneksja, a nie brak wody. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2020