Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Brak strategicznej wyobraźni – tak można najkrócej scharakteryzować podejście większości Zachodu do Rosji przed 24 lutego 2022 r. Tego dnia wszyscy obudziliśmy się w nowej rzeczywistości, która dla wielu polityków wcześniej nijak nie mieściła się w głowie. Zachodnie rachuby wobec Moskwy zakończyły się spektakularną porażką. Przekonana o systemowej słabości świata zachodniego Rosja zdecydowała się zagrać va banque, licząc, że pokerową zagrywką odniesie sukces.
Kreml spotkała jednak nieprzyjemna niespodzianka. Reakcja Zachodu na pełnowymiarową już napaść na Ukrainę była bowiem zjednoczona i szybka. Było to możliwe głównie dzięki przywódczej roli Stanów Zjednoczonych, co – w sytuacji dojmującej słabości krajów unijnej „wagi ciężkiej”, czyli Niemiec i Francji – potwierdziło, że jakiekolwiek dyskusje o „europejskiej autonomii strategicznej” pozostają mrzonką. Na wysokości zadania stanęły natomiast Polska i inne państwa regionu. Bez ich zdecydowanej postawy i sprawnej wysyłki broni w newralgicznym okresie przebieg wojny mógł być dla Kijowa znacznie gorszy.
UKRAIŃSKA WOJNA O ISTNIENIE – ROK PIERWSZY. CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>
Niezdolność Berlina i Paryża do przywództwa w momencie najważniejszej próby podważyła zaufanie do nich ze strony władz i społeczeństw wschodniej flanki NATO. Zapoczątkowało to dyskusje o tym, że jednym z efektów trwającego konfliktu będzie zmiana układu sił w Europie i przeniesienie jednej z osi polityki na wschód kontynentu. Wydaje się, że wciąż zbyt wcześnie na tego typu rozważania, choćby dlatego, że wojna się nie skończyła, a Ukraina wciąż jest daleka od zwycięstwa.
Nie ma jednak wątpliwości, że mamy do czynienia z jednym z tych momentów historii, które zapowiadają zbliżającą się zmianę politycznej epoki. Znajdujemy się w przedsionku kolejnej, której forma i treść uzależnione będą nie tylko od wyniku tej wojny, ale i od tego, jak szybko Ukrainie uda się odbudować ze zniszczeń. Nadanie Kijowowi statusu kandydata do Unii Europejskiej jest wprawdzie niezwykle istotne, ale nie warto popadać w iluzje – proces akcesji zajmie wiele trudnych lat. Bez rozszerzenia instytucji euroatlantyckich na wschód nie ma jednak szans na stabilność i bezpieczeństwo Europy.
Problem w tym, że w elitach zachodnioeuropejskich tego typu myślenie nie stanowi głównego nurtu. O ile w pierwszych miesiącach inwazji dominowała jedność, o tyle teraz coraz wyraźniej rysują się rozbieżności między państwami wschodniej flanki a zachodnioeuropejskimi. W tych pierwszych zwycięstwo Ukrainy pozostaje kwestią niemal egzystencjalną, w tych drugich wzmagają się głosy mówiące o potrzebie znalezienia „rozsądnego rozwiązania”, jakiegoś kompromisu. Nie rozwiązałoby to jednak żadnego problemu, a co najwyżej odsunęło go w czasie i pogłębiło.
Na razie Zachód wspiera walczącą Ukrainę militarnie i finansowo. Zapowiedziane dostawy czołgów Leopard są przykładem przełamywania kolejnych tabu, ale zachodnia pomoc jest znacznie mniejsza niż potrzeby. Ostatecznie wojnę wygra ta strona, która okaże się bardziej konsekwentna i zdeterminowana. O Ukraińców można być spokojnym, bo to dla nich wojna o „być albo nie być”, ale muszą mieć czym walczyć. Kreml liczy, że to Zachód okaże się słabym ogniwem. Zachodnie problemy gospodarcze, w tym inflacja, zubożenie i wysokie koszty przestawiania się na surowce ze źródeł nierosyjskich mają w zamyśle Moskwy przynieść w końcu jej zwycięstwo. Jest jednak duża szansa, że tak się nie stanie. Także dlatego, że dla Polski i innych państw naszego regionu ukraińska wojna obronna jest też ich wojną.
Ukształtowany po 1991 r. ład europejski został przez Moskwę wywrócony do góry nogami. Jest jasne, że po tej wojnie Ukraina będzie innym państwem, i że porządek w tej części świata ulegnie rewizji. Zmiennych, które wpłyną na jego kształt, jest zbyt dużo, aby można było go teraz definitywnie rozstrzygnąć. Wielkim wyzwaniem pozostanie przyszłość państwa rosyjskiego po Putinie.
Nie ma co wróżyć z fusów, ale pozostaje mieć nadzieję przynajmniej na koniec zachodnich złudzeń wobec Rosji. I – oczywiście – należy szybciej zbroić Ukrainę. ©
WOJCIECH KONOŃCZUK jest dyrektorem Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie.