Włóczędzy i ostańce. Anita Piotrowska o filmie „Osiem gór”

Czy komuś marzy się warzenie serów w górskiej chacie, czy dalekie Himalaje, czy po prostu ma dość miejskiego zgiełku, seans „Ośmiu gór” może być dlań przeżyciem intymnym.

29.05.2023

Czyta się kilka minut

 / MATERIAŁY PRASOWE M2FILMS
/ MATERIAŁY PRASOWE M2FILMS

Rozmawiając i czytając o „Ośmiu ­górach” trudno opędzić się od językowych coelhizmów. Adaptacja powieści Paola Cognettiego (o książce i jej autorze pisze szerzej w tym numerze Bartek Dobroch) aż się prosi o promocyjne gotowce typu „odnaleźć siebie i swoje miejsce na ziemi”. Twórcy filmu, Felix Van Groeningen i Charlotte Vander­meersch, nie ukrywają też jego książkowego rodowodu. Główny bohater jest pisarzem, prowadzi zza kadru pierwszoosobową gawędę, ma skłonność do wielosłowia i dopowiedzeń, szczególnie w finale. A jednak ta historia o męskiej przyjaźni z górami w tle (i głęboko pod skórą) potrafi, jak mało które „górskie” kino, uruchamiać tęsknoty za wyobrażonym bądź utraconym rajem.

Dla jednych da o sobie znać zew gór, innym przypomni się spędzone na wsi dzieciństwo czy dawna z kimś bliskość. Jeszcze inni podążą za buddyjską wykładnią tytułu. W każdym przypadku, pomimo dominujących na ekranie melancholijnych dolin, będzie to podróż wiodąca gdzieś w górę, ku istotnym pytaniom.


ZRÓBMY SOBIE MIEJSCE. RECENZJA FILMU „PLAN 75”. Okrutny jest każdy system, który unieważnia pojedynczego człowieka w imię „wyższego” celu: abstrakcyjnej idei lub szeroko pojętego dobra wspólnego >>>>


Zaczyna się jak pocztówka z nostalgii. Pietro, czyli filmowy narrator, wspomina alpejskie wakacje 1984 roku, kiedy w wieku jedenastu lat zaprzyjaźnił się z miejscowym „dzikim chłopakiem” o imieniu Bruno. Za chwilę oglądamy ostatnie takie lato, beztroskie i niewinne. Wychowany w Turynie dzieciak zdążył zasmakować wiejskich uroków, choć wysokogórska inicjacja była dla niego doświadczeniem traumatycznym. Za to miejscowy koleżka śmiga po stromych zboczach niczym kozica, lecz jego dzieciństwo, naznaczone wiejskim znojem, musi szybko się zakończyć.

Gdy drogi bohaterów zejdą się znów po latach, obaj będą już zupełnie gdzie indziej, aczkolwiek nadal odczuwają dawną więź. Skonfliktowany z ojcem Pietro, zanim napisze książkę, chwyta się różnych zajęć i wyraźnie nosi go po świecie. Bruno, również w cieniu ojca, pracuje jako murarz, ale od zawsze ciągnie go bliżej lodowców i ośnieżonych szczytów, gdzie chciałby zapuścić swoje korzenie. Połączy ich, na dobre i na złe, ojcowska śmierć i wypełniany razem „testament” – własnoręczna, okupiona znacznym wysiłkiem budowa domu na górskim odludziu. Dla uciekającego przed światem tubylca stanie się on czymś więcej niż miejscem zamieszkania. Uchodźca z rzeczywistości zamieni się w dobrowolnego zakładnika.

Obsadzeni w dorosłych rolach Luca Marinelli (Pietro) i Alessandro Borghi (Bruno), obaj brodaci, jakby przedwcześnie zmęczeni, uosabiają szorstkie braterstwo, a ich postacie stanowią dla siebie odwrócone odbicia. Nie tylko ze względu na dzielące ich różnice rodzinne, językowe, społeczne (zwłaszcza w dostępie do edukacji i życiowych możliwości), lecz i w wyborach własnej drogi. Z tego powodu ktoś nawet porównał „Osiem gór” do neapolitańskiego czteroksięgu Eleny Ferrante, oczywiście w chłopackim wydaniu, i pewnie znalazłoby się między tymi historiami sporo ciekawych analogii.

Oczywiście nasuwa się pytanie, przed czym tak naprawdę każdy z bohaterów ucieka, łącząca ich zażyłość okazuje się zaś z czasem dużo silniejsza od tej rodzinnej. Wszelako film nie podpowiada na siłę erotycznej interpretacji i skupia się raczej na ucieczce skierowanej „do” aniżeli „od”. A tutaj każdy sobie może wpisać to, co mu akurat w duszy tęsknie gra: wolność, dzikość, autentyczność, spełnienie... Paulo Coelho chętnie doprecyzowałby tę listę, Van Groeningen i Vandermeersch wolą zostawić ją otwartą. Film przypomina pod tym względem test Rorschacha – w tej samej plamie można dopatrywać się rozmaitych znaczeń, w zależności od wewnętrznej potrzeby.

Trzeba też podkreślić, że twórcy nie starają się przesadnie romantyzować gór. Odzwierciedla to chociażby styl, w jakim operator Ruben Impens filmuje włoskie Alpy. Ich majestat jest zimny i niedostępny, słyszalny także w złowrogich pomrukach na ścieżce dźwiękowej, góry mają jednak wymiar praktyczny, niekoniecznie metafizyczny. Szczególnie zima mówi tu człowiekowi brutalne „sprawdzam”.


PLAZA KRADNIE PLAZMĘ. Jak zrobić film, który przez cały czas trzymałby widza na muszce i był jednocześnie ważnym komentarzem społecznym? Po prostu trzeba coś wiedzieć – i o kinie, i o rzeczywistości >>>>


Z jednej więc strony brzmią niczym motto ironiczne słowa Brunona, który będąc autochtonem dystansuje się wobec pojęcia Natury. Owo wielkie pojęcie należy bowiem do słownika miastowych górołazów, pozbawionych codziennego, bardziej organicznego z nią kontaktu i skłonnych do jej idealizowania. Zresztą wioska ukazana w pierwszej części filmu drastycznie się wyludnia, w najlepszym razie stanie się kurortem, toteż nic dziwnego, że wraz z potencjalną gentryfikacją i realną komercjalizacją wszystkiego może narastać w Brunonie również coś w rodzaju „wysokościowej gorączki”. Czyli ekstremalna potrzeba wyrwania się z tego przyziemia, rozumianego w znaczeniu dosłownym i przenośnym. Z drugiej strony bliska jest reżyserom postawa Pietra, który nie ulega, ale próbuje zrozumieć siłę fatalną, pchającą przyjaciela ku zatraceniu. Ostatecznie pozostawiają nas z tym, co do końca niepojęte, i bez rozstrzygania czyjejkolwiek racji. Dwie postawy – zew włóczęgi i bycie ostańcem – przeglądają się w sobie nawzajem.

Dlatego niezależnie, czy komuś marzy się pasterstwo i warzenie serów w górskiej chacie, czy dalekie Himalaje, czy po prostu ma czasami dość miejskiego zgiełku, seans „Ośmiu gór” może być dlań przeżyciem intymnym i ważnym. Zwłaszcza dzisiaj, po pandemicznych doświadczeniach zamknięcia, izolacji albo, dla odmiany, międzyludzkiej ciasnoty. Zwłaszcza w czasach, gdy cywilizacja oparta na rozbuchanej eksploatacji i konsumpcji wielu z nas mierzi.

I choć opowieść rozpięta między Doliną Aosty, Turynem a Nepalem unika naiwnych pochwał surowego życia ani nie demonizuje straceńczych ciągot, kryje w sobie wiele tajemnic. Tylko niektóre, np. sekretne życie ojca Pietra, zakochanego w górach inżyniera, uchylają przed nami swego rąbka.

W efekcie zaproszeni jesteśmy do trzygodzinnej bez mała kontemplacji, która nabrzmiewa podskórnym napięciem niczym nadciągająca lawina. Ten, kto połknął górskiego bakcyla, czasem nie potrafi jej już zatrzymać. Jakkolwiek ci pozornie bardziej nizinni też przecież mają swoje góry. ©

OSIEM GÓR (Le otto montagne) – reż. Felix Van Groeningen, Charlotte Vandermeersch. Prod. Włochy/Belgia/ /Francja 2022. Dystryb. M2 Films. W kinach od 2 czerwca.

Felix Van Groeningen, belgijski reżyser i scenarzysta, zasłynął komediodramatem „Boso, ale na rowerze” (2009). Kolejne tytuły, jak nominowane do Oscara „W kręgu miłości” (2012), „Belgica” (2016), „Mój piękny syn” (2018), przyniosły mu wiele nagród. Najnowszy, uhonorowany Nagrodą Jury w Cannes, zrealizował wspólnie z aktorką Charlotte Vandermeersch, znaną m.in. z jego filmów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Włóczędzy i ostańce