Właność w PRL

Polska Rzeczpospolita Ludowa miała z własnością sporo problemów - o tym właśnie, jak w latach 1945-1989 traktowano kwestię własności, opowiadamy w dodatku historycznym "Tygodnika".

08.06.2011

Czyta się kilka minut

Po 1945 r. funkcjonariusze nowego systemu w pocie czoła kształtowali w społeczeństwie świadomość rzekomej wyższości własności społecznej nad prywatną - czyniąc z tej pierwszej fundament dla mitu założycielskiego nowego państwa. Ale różne "oporne" i "wyrodne" jednostki próbowały - w sposób mniej lub bardziej zgodny z ówczesnym prawem - budować prywatną przedsiębiorczość, która, mimo wszystko, miała w PRL zaistnieć. Walka była nierówna, ale i nieprosta. W uroczystym pochodzie ku komunistycznej wizji wspólnej własności władze PRL nie były w stanie uniezależnić się od "prywaciarstwa": zbyt często stawało się ono ostatnią deską ratunku tam, gdzie państwowa gospodarska okazywała się niewydolna. Tym bardziej że mityczna własność obywatelska łatwo i szybko przeradzała się w jednopartyjne zawłaszczenie. Tym samym piętnowane - nie do końca konsekwentnie - "prywaciarstwo" kładło podwaliny pod przyszłą prywatną inicjatywę; przygotowywało nas na nowe, lepsze czasy.

Kiedy nadeszły, rozpoczęliśmy upragniony pochód w stronę przeciwną. Długo pielęgnowana tęsknota za posiadaniem czegoś na własność, za uniezależnieniem się od centralnie sterowanej gospodarki zaowocowała po 1989 r. eksplozją przedsiębiorczości prywatnej. Jednak nie bez minusów: z minionych czasów pozostała nam niechęć do wspólnej własności. PRL zgasił w nas szacunek dla tego, co państwowe, gminne, osiedlowe, wspólne. Owszem, gospodarczo wyszliśmy na swoje. Moralnie pozostała w nas skaza - mówi o niej w tym dodatku prof. Janusz Czapiński - którą niełatwo będzie uleczyć. To, co państwowe, stało się niczyje; własność inna niż prywatna przestała się liczyć. W prezentowanych na kolejnych stronach analizach próbujemy zmierzyć się z peerelowskim stosunkiem do własności (Andrzej Zawistowski) i z traktowaniem przez władze przedsiębiorczości prywatnej (Krzysztof Madej); próbujemy wytyczyć granice - często płynne - między tym, co wspólne, a tym, co stanowiło majątek państwowy (Anna Machnikowska) i wreszcie zajrzeć do portfela przeciętnego obywatela, a także - o czym pisze Arnośt Bećka - za (finansowe) kulisy rządzącej nami przez prawie pół wieku Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Własność w PRL (24/2011)