Wilcze dzieci

Zamiast rozprawiać gromko o naturze zła czy o złu tkwiącym w naturze, „Wilkołak” serwuje nam silne doświadczenie zmysłowo-trzewiowe, o wiele bardziej sugestywne niż niejeden filmowy traktat filozoficzny.

25.03.2019

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Wilkołak” / ŁUKASZ BĄK / VELVET SPOON
Kadr z filmu „Wilkołak” / ŁUKASZ BĄK / VELVET SPOON

W polskim filmie ze świecą szukać strzyg, południc i czartów – mimo że na świecie trwa renesans kina grozy inspirowanego lokalnym folklorem. „Wilkołak” Adriana Panka wiosny tu nie czyni, ale też wbrew tytułowi nie jest typowym horrorem zanurzonym w niesamowitej słowiańszczyźnie, uzbrojonym w nadprzyrodzone kły i pazury. Są one bowiem jak najbardziej realne i należą do esesmańskich psów, które po ewakuacji obozu koncentracyjnego Gross-Rosen w lutym 1945 r. rozpierzchły się samopas po okolicznych lasach. A może to nie wycie zdziczałych owczarków niemieckich słychać po nocach, ale... hitlerowców, którzy podczas ucieczki zamienili się w wilki? Podobóz, w którym rozpoczyna się film, nosi wszak wymowną nazwę Wolfsberg, wszelkie zaś skojarzenia z działalnością Werwolfu również wydają się nieprzypadkowe.

Scenarzysta i reżyser, znany nam chociażby z ekscentrycznego filmu „Daas”, którego intryga toczyła się wokół postaci XVIII-wiecznego guru Jakuba Franka, tym razem sięga do bliższej nam historii i do związanych z nią lęków. W naszej części Europy nie tylko bezpośrednie ofiary nazizmu wzdrygają się na widok i na sam dźwięk kłapiących paszczą krwiożerczych wilczurów. Panek spuszcza je w swoim nowym filmie ze smyczy – zdezorientowane, wygłodniałe, w dalszym ciągu zaprogramowane do zabijania. W chaosie wyzwalania Ziem Zachodnich ich ofiarą pada grupa dzieci, które prosto z obozu trafiają do zrujnowanego pałacu przysposobionego teraz jako sierociniec. Zostają w nim uwięzione, bo sfory psów atakują budynek w poszukiwaniu ludzkiego mięsa. Na dodatek po okolicy krążą pijani radzieccy sołdaci, a w leśnych bunkrach ukrywają się nazistowskie niedobitki. Walka o przetrwanie (mali ekswięźniowie pozbawieni są środków do życia i zdani jedynie na opiekę starszej koleżanki) napędza akcję tego postobozowego dreszczowca, trzymającego nas za gardło aż do ostatniej sceny. Pełen sekretnych schowków budynek tudzież otaczający go dziewiczy i złowrogi w swoim pięknie krajobraz Gór Stołowych staje się doskonałą scenerią także dla innej opowieści – o ukąszeniu przez obóz.

Bo „Wilkołak” to coś więcej niż po prostu thriller o morderczych psach polujących na ludzi. Słychać w nim, oczywiście, polemiczne echa „Władcy much”, a w szczególności narzucające się od razu pytanie: na ile pobyt za drutami zdążył zezwierzęcić dziecięcych bohaterów? Najsilniej to uwewnętrznienie obozu przejawia się w scenach, gdy dzieci zaczynają udawać psy, tępo naśladując w ten sposób esesmańską tresurę „padnij-powstań”. To właśnie znajomość owych niemieckich komend mogłaby pozwolić im w opanowaniu czworonożnych agresorów, a tym samym uratować życie. Ale nie jest to wszystko aż takie proste. Wśród pokiereszowanych na ciele i duszy dzieciaków są te złaknione normalności na przekór obozowi, ale też i takie, które wchłonęły w siebie jego nieludzkie reguły walki o przeżycie. Są również te najsłabsze, dosłownie oniemiałe ze zgrozy.

Siła filmu Panka, poza suspensem wzmacnianym przez muzykę Antoniego Komasy-Łazarkiewicza (obaj zostali nagrodzeni na ostatnim festiwalu w Gdyni), bierze się także z jego bardzo przemyślanej niemoty. Reżyser zdecydowanie preferuje behawioralne obserwacje ponad słowa. Tego, co się kłębi w bohaterach, ich rzeczywistych motywacji i reakcji, najczęściej musimy się domyślić, a znakomici młodzi odtwórcy: Sonia Mietielica w roli matkującej wszystkim Hanki, Kamil Polnisiak, czyli zdeprawowany przez obóz Władek, czy Nicolas Przygoda jako nieustraszony „Hanys”, pilnują wyznaczonych im granic ekspresji. W „Wilkołaku” udało się opowiedzieć koszmar za pomocą narzędzi czysto filmowych, dlatego szczególne uznanie należy się autorowi zdjęć Dominikowi Danilczykowi i montażyście Jarosławowi Kamińskiemu. Zamiast rozprawiać gromko o naturze zła czy o złu tkwiącym w naturze, „Wilkołak” serwuje nam przede wszystkim silne doświadczenie zmysłowo-trzewiowe, o wiele bardziej przez to sugestywne niż niejeden filmowy traktat filozoficzny.

Horror, jak zresztą całe kino gatunków, nie ma w polskim kinie dobrej opinii. Uchodzi za coś podejrzanego, by nie rzec – gorszego, jako że nie odwołuje się do intelektu, ale do naszych pierwotnych emocji. W ostatnich latach bodaj jedna tylko Jagoda Szelc („Wieża. Jasny dzień”, „Monument”) śmiało poszukiwała nadnaturalnych pęknięć czy, jak kto woli, metafizycznych szczelin w pozornie racjonalnej rzeczywistości, i sięgała przy tym po formalne chwyty rodem z horroru. Panek traktuje ten gatunek dosłownie i umownie zarazem – również jako pewną możliwość interpretacyjną, jako zaproszenie do wspólnego przekroczenia konwencji, w których dotychczas traktowano tematykę obozową czy holokaustową. Stanowi ona często dla polskich filmowców dodatkowe, nieprzekraczalne tabu. Więcej dzieje się pod tym względem w teatrze czy literaturze, by wspomnieć brawurową, choć przecież nie obrazoburczą powieść „Noc żywych Żydów” Igora Ostachowicza. Makabryczny film o „wilczych dzieciach” ubranych w pasiaki rehabilituje na polskim gruncie popularny gatunek, jakim jest kino grozy. Co więcej, materializuje i ożywia na ekranie potwory, które ongiś wyrwały się z obozów i zamieszkały w ludziach na wiele pokoleń. Poprzez nasz strach i obrzydzenie „Wilkołak” próbuje więc rozbrajać bardzo konkretną traumę. ©

WILKOŁAK – reż. Adrian Panek. Prod. ­Polska/Holandia/Niemcy 2018. Dystryb. ­Velvet Spoon. W kinach od 29 marca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2019