Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z drugiej strony brak pracy pozostaje wielkim problemem. I to tylko jednym z wielu: do bezrobocia dodać należy tzw. umowy śmieciowe, niższe niż w wielu krajach Unii płace – zarobki niektórych pracujących nie dają wciąż szans na godne życie – a także wysoką, utrzymującą się od lat szarą strefę, z ludźmi bez podstawowych ubezpieczeń. Ale najgorsze jest to, że ponad półtora miliona Polaków to bezrobotni zarejestrowani w urzędach pracy, z których znaczna część nie ma prawa do zasiłku. Wiele tych osób ma niskie kwalifikacje, nieprzystające do potrzeb rynku. Ich z bezrobocia może wyciągnąć tylko trwała gospodarcza prosperity.
Mimo to, a może właśnie dlatego, każda poprawa budzi nadzieję. Spadek bezrobocia oznacza nieco uchylone drzwi do rynku – w takiej sytuacji to pracodawcy zabiegają, by pozyskać nowych ludzi i utrzymać dotąd zatrudnionych. Drzwi mogą się jednak znów domknąć, bo ekonomiści twierdzą, że dobre wiadomości to efekt chwilowy, sezonowy. Zawsze jesienią wiele osób znajduje zatrudnienie w rolnictwie i budownictwie. W grudniu czy styczniu ten efekt zniknie i bezrobocie znowu wzrośnie.
Zanim tak się stanie, możemy się cieszyć: bezrobocie w Polsce jest niższe niż w ponad połowie państw UE (średnia unijna to 9,5 proc). Recepta na dalszą poprawę jest teoretycznie prosta, ale trudna do zastosowania: bezrobocie trwale spada, jeśli przedsiębiorcy inwestują, tworząc miejsca pracy. Taki scenariusz jest możliwy tylko przy szczęśliwym zbiegu okoliczności. Globalnych i rodzimych. ©