Wewnętrzny świat

Witold Lutosławski: ZAPISKI - "Naczelnym motywem w mym działaniu jest danie najwierniejszego świadectwa, »materializacja« świata istniejącego we mnie i ustawicznie się rozwijającego. Pragnienie to łączy się z namiętnością do całego świata muzyki; tajemniczego, samoistnego, a jednak pozostającego w najściślejszym związku z człowiekiem i jego losem".

01.07.2008

Czyta się kilka minut

"Zapiski" - okładka /
"Zapiski" - okładka /

Taką odpowiedź na pytanie o zasadnicze źródła swojej twórczości zanotował Witold Lutosławski w marcu 1972 roku. "Zapiski" stanowią arcyciekawe odbicie artystycznej samoświadomości wielkiego kompozytora.

Na wyklejkach szczupłego tomu zreprodukowano kilka stron kratkowanego szkolnego zeszytu. To właśnie w tym zeszycie oprawionym w sztywną ciemnogranatową okładkę i kupionym zapewne w początku lat 50. notował Lutosławski - ołówkiem, równym, gęstym pismem - najpierw uwagi warsztatowe na temat projektowanych utworów, później, poczynając od stycznia 1959 roku, refleksje, które sam nazwał "Zeszytem myśli". Te pierwsze, co ciekawe, dotyczą kompozycji, które nie zostały zrealizowane - w tym np. utworu opartego na opowiadaniu Kafki "Przed prawem" - i zainteresują przede wszystkim muzykologów. Te drugie będą ważną lekturą dla każdego, kogo interesuje nie tylko muzyka, ale w ogóle kultura drugiej połowy minionego wieku i drogi jej rozwoju. Wypowiada się wszak tutaj jeden z jej najwybitniejszych twórców.

Uleganie przejściowym modom ("Terror kibiców. Istnienie Christianów Diorów muzyki: »tak się teraz pisze«"), żądza rozgłosu i pragnienie sukcesu - to niebezpieczeństwa czyhające na artystę. Także bezkrytyczne sięganie w przeszłość ("Nie mam żadnych ciągot do lubowania się dawnością. Byłoby to tak, jak wizyta w dawno opuszczonym miejscu, aby zabrać coś, czego się zapomniało"), a z drugiej strony równie bezkrytyczna pogoń za nowością, która jest "cechą konieczną, ale nie wystarczającą", i zarazem tą cechą w dziele sztuki, która najszybciej się starzeje. Stopniowo wzrasta też krytycyzm Lutosławskiego wobec idei permanentnej rewolucji w sztuce. "Dziś jeszcze przeprowadzać rewolucję? - dziwi się kompozytor w notatce z października 1979 r. - Nie ma co rewolucjonizować. Wszystko w proszku, w rozkładzie. Czeka na syntezę, na trwałość, na substancję".

Tyle dla zachęty - a są jeszcze ostre filipiki przeciw krytyce, nie tylko zresztą muzycznej, czy przenikliwe uwagi o pułapkach postawy awangardowej, do której Lutosławski skądinąd odnosi się z sympatią. Zasadniczej zaś powadze tonu towarzyszy dyskretny humor i dystans, także do samego siebie. "Właścicielka sklepiku wiejskiego w Norwegii zapytała mnie raz, czy to prawda, że jestem malarzem. Gdy odpowiedziałem, że jestem kompozytorem, zapadło kłopotliwe milczenie. Spostrzegłem się, że nie zostałem w ogóle zrozumiany, i spróbowałem wyjaśnić, na czym polega mój zawód. Reakcją na to był krótki chichot, po czym nie było już więcej mowy na ten temat".

Zacząłem tę notę od cytatu, w którym Lutosławski podkreśla, że w swojej pracy artystycznej przede wszystkim stara się być wierny swojemu wewnętrznemu światu. Ważny jest jednak ciąg dalszy tego fragmentu. "Żarliwe pragnienie łączności z ludźmi poprzez sztukę stale mi towarzyszy. Moje wysiłki jednak nie mają na celu zjednania sobie jak największej ilości słuchaczy i zwolenników. Nie pragnę zjednywać, natomiast pragnę odnajdywać. Odnajdywać tych, którzy w najgłębszych warstwach duszy czują tak samo jak ja".

Książka ma jeszcze jedną zaletę: opracowanie Zbigniewa Skowrona, obejmujące między innymi niezwykle szczegółowe przypisy, które sytuują "Zapiski" zarówno na tle biografii twórczej Lutosławskiego, jak i na mapie współczesnej mu kultury. Jest też indeks nazwisk i utworów muzycznych. Warto przypomnieć, że przed dziewięcioma laty nakładem Zeszytów Literackich ukazał się wybór tekstów Lutosławskiego zatytułowany "Postscriptum", same zaś "Zapiski" drukowane były w obszernym wyborze na łamach "TP" cztery lata temu, w "Kontrapunkcie" przygotowanym na 10. rocznicę śmierci kompozytora. (Towarzystwo im. Witolda Lutosławskiego, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2008, ss. 124. Okładkę projektował Andrzej Dudziński.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2008