Wewnętrzny ogień

26.04.2021

Czyta się kilka minut

Pisałem ostatnio o nadziei radykalnej, potrzebnej, by nasz wspólny świat się nie rozpadł. Ale do życia nieodzowna jest też inna nadzieja – nadzieja kolejnego dnia.

Między nadzieją radykalną a nadzieją kolejnego dnia istnieje oczywisty związek: nie byłoby sensu wstawać z łóżka w świecie, który zmierza ku niedającej się powstrzymać katastrofie. Jedna i druga czerpią zresztą z tego samego źródła, które filozof Jacek Filek nazwał kiedyś „nadziejnością”. Nadziejność to po prostu fundament wszelkiej nadziei, jakby „nadzieja na nadzieję”, przyznanie sobie prawa do tego, by spodziewać się, że nadzieja się zjawi. Więcej nawet – to coś w rodzaju duchowego nastawienia, raczej na „tak” niż na „nie”, na sens niż na bezsens, na możliwość dobrego niż na jego niemożliwość. Nadziejność niczego nie przesądza, nie dokonuje też wyboru – tych dokonują poszczególne nadzieje, przylegające to do tego, to do czegoś innego. Nadziejność jest bliższa tęsknocie, która jeszcze się nie określiła, lecz gotowa jest przejść z przeszłości w przyszłość, nie lękając się tego, co ona przyniesie.

Nadzieja radykalna wymaga wyobraźni, więcej – wymaga jakiejś stanowczej woli, która pozwoliłaby wyobraźni wybiegać w nieznane i projektować coś, co przekracza nasze dotychczasowe założenia i przyzwyczajenia. Wiem, że pojęcie „nadziei radykalnej” ma już swoją historię i sens polityczny, ale ja chciałem uchwycić to pojęcie w jego pierwotności i takie właśnie myślenie o nim, możliwie oczyszczone z rozmaitych dodatkowych sensów, zaproponować. Nadzieja ta jest warunkiem zmiany, „życia innego niż dotąd”. Przy czym radykalizm nie oznacza tu zniszczenia tego, co istnieje (pytały o to niektóre czytelniczki i czytelnicy), oznacza – powtórzę – projektowanie i odwagę wyruszenia w kierunku wskazanym przez projekt. Co miałoby to znaczyć w naszej konkretnej sytuacji? Tego nie rozstrzygam, ale próbuję coś podpowiedzieć. Wiem, że potrzebna jest jakaś kumulacja energii, która teraz rozprasza się w krzątaninie, w nietwórczych aktywnościach, w działaniach zastępczych. Dynamiczna, wszystko zagarniająca nicość, którą z taką pasją opisywał Różewicz, zagraża nam wszystkim.

A co z nadzieją kolejnego dnia? Muszę wyznać, że ostatnio o nią trudniej. Czuję, że dopada mnie wypalenie, że brakuje sił, by przejść z jednej doby w drugą. Piszę o tym tak otwarcie, bo wiem, że wielu czytających ten felieton może przeżywać coś podobnego. Powody mogą być różne, choć zawsze są bardziej lub mniej osobiste. Kiedy mówimy: „żyć się nie chce”, to przecież nie mówimy ogólnie – mówimy o tym życiu, którym żyjemy. To życie także potrzebuje skumulowanej energii, powodu, motywu. Nawet jeśli odpowiedzi na pytanie o motyw czy powód szukamy na zewnątrz, ostatecznie zawsze zwraca nas ono ku sobie. Chodzi o nasz wewnętrzny ogień, o to, żeby płonął, żeby potrafił rozgrzać to, czym danego dnia mamy się zająć i co planujemy na dni następne. Żeby ogrzał nasze relacje, ale też to, co robimy w samotności, nawet te najzwyklejsze czynności, bez których nasza codzienność nie może się obejść.

Nie da się ukryć, że ogień ten podtrzymuje w nas i rozpala obecność innych. Jest coś niezwykle pięknego w tych doświadczeniach, kiedy dwa, trzy, cztery ledwo tlące się płomyki nagle, przy spotkaniu z sobą, wybuchają jasnym płomieniem. Czasem chodzi o to, żeby człowiek pozwolił sobie na radość, żeby zaufał tej nadziejności, z której wyrasta każda, nawet najdrobniejsza zmiana na lepsze. Nie powiem wam, jak to zrobić, sam popadam w zwątpienie i wydaje mi się, że nie ma sensu próbować. Ale widzę też, jak ozdrowieńczy jest moment, w którym człowiek pozwoli sobie na zaufanie. Jest wiele rzeczy, które mogą mu w tym przeszkadzać – pamięć nieudanych prób, odniesionych krzywd, popełnionych błędów. Także coś, co „wisi w powietrzu”, atmosfera, jaka nas otacza. Innej drogi jednak nie ma. Życie samo nie przyniesie nam nadziei. Trzeba się na nią w taki czy inny sposób otworzyć. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18/2021