Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Coraz mniej polskich katolików przychodzi do kościoła, ale spośród tych, co przyjdą, coraz więcej przystępuje do Komunii św.
W przedostatnią niedzielę października 2010 r. polscy katolicy mogli się czuć szczególnie obserwowani. Grupki wolontariuszy notowały ich wejście na Msze św. i liczyły, jak wielu przystąpi do Komunii św. - Wygląda na to, że badanie wpisało się na trwałe w rok pastoralny Kościoła w Polsce - żartował wtedy ks. prof. Witold Zdaniewicz, szef Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, który od trzech dekad sprawdza poziom praktyk religijnych polskich wiernych.
Wskaźniki są dwa: kościelni statystycy obliczają odsetek katolików uczestniczących w niedzielnej Eucharystii w odniesieniu do liczby wiernych do tego zobowiązanych (którą określa się na 82 proc.; odlicza się dzieci do 7 lat, chorych i starszych). To tzw. dominicantes. Po drugie sprawdzają, w analogiczny sposób, jak wielu przystąpiło do Komunii św. (tzw. communicantes). Badania mają imponującą skalę: wolontariusze zbierają dane z ponad 10 tys. parafii, a te opracowują socjolodzy z ISKK.
Według najnowszych badań, w zeszłym roku do kościoła przyszło 41 proc. zobowiązanych, 16,4 proc. przyjęło Komunię św. To bardzo nieznaczny spadek względem wyników z 2009 r. (odpowiednio 41,5 proc. i 16,7 proc.).
Kiedy popatrzyć na wyniki w długiej perspektywie, widać dwa przeciwstawne trendy: wskaźnik dominicantes od 30 lat sukcesywnie maleje (51 proc. w 1981 r., 47,6 proc. w 1991 r.), communicantes natomiast powoli rośnie (odpowiednio 7,8 proc. i 10,8 proc.). Innymi słowy: coraz mniej katolików chodzi do kościoła, ale z tych, co przyjdą, coraz większa część przystępuje do Komunii św. Dlaczego polskie kościoły powoli pustoszeją? - Podstawową przyczyną jest osłabienie religijności, jej sprywatyzowanie, przeżywanie po swojemu, a nie w sposób oparty na przykazaniach i zobowiązaniach, jakie nakłada Kościół - wyjaśnia ks. Wojciech Sadłoń, socjolog z ISKK.
Badacze w tym roku obliczyli jeszcze trzeci wskaźnik: stosunek tych, którzy przystępują do Komunii, do tych, którzy są na Mszy. Okazało się, że w diecezjach, gdzie wskaźnik dominicantes jest najwyższy (czyli w domyśle: ludzie najbardziej religijni), odsetek osób idących do komunii wcale najwyższy nie jest. Prowadzi to do ciekawych wniosków. - Możliwe, że głęboka wiara połączona z tradycyjnie pojmowaną religijnością wiąże się z pewną barierą wobec przyjmowania Komunii św. - mówi ks. Sadłoń.
Kiedy wyniki badań przełożymy na mapę, zaobserwujemy, po pierwsze, czerwony pas obejmujący pięć diecezji południowej Polski: tam mieszkają katoliccy przodownicy. Po drugie - żółtą plamę ogarniającą ścianę zachodnią. Dla porównania: w diecezji tarnowskiej do kościoła przyszło w zeszłym roku prawie 70 proc. wiernych, w szczecińsko-kamieńskiej mniej niż 30 proc. - To zjawisko ma korzenie społeczne: rozluźniają się więzi lokalne - tłumaczy ks. Sadłoń.
Na Ziemiach Odzyskanych mieszkają ludzie przesiedleni po wojnie z Kresów Wschodnich. Wykształcone przez pokolenia więzi społeczne zostały zniszczone, zanikła tzw. kontrola społeczna, co niekorzystnie wpływa m.in. na wierność praktykom religijnym. Na południu kraju parafie w o wiele większym stopniu wpisują się w środowisko lokalne.
Nie ma co jednak popadać w przedwczesny pesymizm. Według danych z Europejskiego Sondażu Społecznego, zaprezentowanych przez ISKK na konferencji 7 czerwca, Polacy przodują w praktykach religijnych wśród narodów Starego Świata: aż 52,4 proc. deklaruje, że przynajmniej raz w tygodniu uczestniczy w nabożeństwie. Następni są Irlandczycy (44,1 proc.) i Słowacy (36,9 proc.) - a na drugim biegunie Estończycy (2,7 proc.), Duńczycy (3,6 proc.) i Norwegowie (4,3 proc.).
W Europie nasz kraj to wciąż zielona wyspa. Może nie finansowa, ale na pewno religijna.