W zaułku dziejów nazbyt wąskim

Na początku „Ziemia! Ziemia!...” Sándora Máraia jest opis przyjęcia imieninowego w Budapeszcie, w marcu 1944 r., w dniu, gdy Niemcy wkroczyli na Węgry.

17.04.2016

Czyta się kilka minut

Andrzej Stasiuk /
Andrzej Stasiuk /

Wśród gości pisarza znajdował się pewien krewny, który sympatyzował z nazistami. „Podchmielony walił dłonią w stół i powtarzał frazesy ze wstępniaków gazetowych o »wytrwaniu« i »sojuszniczej wierności«. Próbowałem podważyć sens jego słów, lecz odpowiedź, którą usłyszałem, zdumiała mnie:

– Ja jestem narodowym socjalistą – krzyczał. – A ty – wskazał na mnie palcem – nie możesz tego zrozumieć, bo masz talent. Ja nie mam talentu i dlatego trzeba mi narodowego socjalizmu. (...)

Kiedy zapadła cisza, odpowiedziałem, że nie ufam swojemu »talentowi«, którego istnienia codziennie muszę dowodzić, ale nie byłbym zwolennikiem narodowego socjalizmu nawet wówczas, gdybym nie miał talentu, co wcale nie jest takie niemożliwe... Kuzyn jednak pokręcił głową z ponurą miną: – Ty tego nie możesz zrozumieć – powtarzał raz za razem i uderzał się w piersi. – Teraz nadszedł nasz czas, czas ludzi bez talentów – podtrzymywał swoje dziwne samooskarżenie niczym bohater rosyjskiej powieści. –Teraz nadeszły nasze czasy!”.

Co zrobić z ludźmi, którzy nie potrafią? Z ludźmi, którzy nie umieją i nie nadają się? Z tymi, którzy nie dostają tego, czego by chcieli? Z tymi, którzy żyją i będą umierać w poczuciu, że należy im się więcej? Co zrobić z tymi, dla których życie jest torturą, ponieważ muszą oglądać zadowolenie innych? Co zrobić z wygnańcami własnego losu? Co zrobić z owym przysłowiowym szewcem, który dostaje piany na ustach na wieść, że prałat biskupem został? Jakiego balsamu użyć na ich rany? Jątrzy je powietrze, którym wszyscy inni oddychają na co dzień. Jakich kropli użyć, by ulżyć ich oczom, które krwawią od widoku bożego świata? Jaki zastrzyk im zrobić, by ukoić ich dusze, umysły i serca? Jaką operację wykonać, jaki zabieg na żywym cierpiącym organizmie, jaką trepanację, by wyobrażone raz na zawsze zrosło się z umożliwionym?

Nie wiadomo. Zaprawdę nie wiadomo, co począć z tymi, których Pan, z wiadomych tylko dla siebie względów, pozbawił talentu do życia. Tak samo jak niektórych pozbawił poczucia humoru i skazał na wieczny dąs i foch. Nie wiadomo, co z nimi począć, a wszak to nasi bracia. Na co dzień po prostu ich się unika, ale przychodzi czas, że stajemy z nimi twarzą w twarz w jakimś wąskim zaułku dziejów i ani wte, ani wewte nie wyminiesz. Nie wywiniesz się, nie przejdziesz na drugą stronę, nie udasz, że nie poznajesz. W zaułku dziejów nazbyt wąskim.

Chyba nic się nie da począć. Raz na jakiś czas przychodzi chwila, że ludzie bez talentu muszą urządzić świat według swoich marzeń. Przecież nie mogą żyć w getcie. Raz na jakiś czas powinni sobie porządzić, tak jak pies powinien się wybiegać. Bo przecież to nasi bracia strąceni do piekieł, w otchłań, w Tartar resentymentu. Coś jak syryjscy uchodźcy, erytrejscy bieżeńcy. Tylko że azyl im nie wystarczy, nie wystarczą im zasiłek oraz darmowa nauka języka, ponieważ tylko kraj cały teraz i Międzymorze w przyszłości są w stanie ukoić ich rozdarte dusze.

Więc raz na jakiś czas powinni to dostać. Nie są przecież od macochy ani sroce spod ogona nie wypadli. Są tacy sami jak reszta, tylko trochę inni. Są wprawdzie mniejszością, ale zadaniem dojrzałych demokracji jest obrona mniejszości i troska o ich godność oraz prawa. Więc trzeba dać im i kraj, i Międzymorze, żeby sobie jedno i drugie zrobili po swojemu w celu, jak mówi klasyk, zażegnania obojętności świata. Żeby sobie zrobili po swojemu i historię, i geografię, i chemię. I gramatykę (co im dość łatwo idzie) sobie zrobili. I żeby kinematografię zrobili, i higienę, i własną lekkoatletykę. I malarzy sobie zrobią, i zbudują im galerie, i pisarzy, dla których postawią trzypiętrowe księgarnie. I medycynę niech sobie zrobią jakąś elegancką, i religię z porządnym papiestwem na miejscu, żeby nie trzeba było daleko jeździć. Niech sobie zrobią wszystko, żeby już nie musieli się tak męczyć. Bo przecież serce się kraje, jak człowiek patrzy na ich mękę. Amen. ©

„Ziemia! Ziemia!...” Sándora Máraia podaję w tłumaczeniu Teresy Worowskiej

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2016