W szarej strefie

W „Elenie” pogoń za mamoną zrównuje biednych i bogatych, dobrych i złych, młodych i starych. Nawet takie cnoty jak poświęcenie czy miłość pobrzękują dwuznacznością.

02.04.2012

Czyta się kilka minut

Oto współczesna ikona: niemłoda Matka Boża w aureoli ze złotej monety przytula do piersi śpiące dziecko. Plakat do „Eleny” doskonale oddaje splot treści w niej zawartych. Najnowszy film Andrieja Zwiagincewa zdobywa pochwały z lewa i z prawa jako portret dzisiejszej Rosji, w którym jedni widzą społeczny dramat o walce klas, inni zaś – film o postkomunistycznym osieroceniu, w którym religię i ideologię zastąpił pieniądz. Bo to właśnie pogoń za mamoną w paradoksalny sposób zrównuje w filmie Zwiagincewa biednych i bogatych, dobrych i złych, młodych i starych. Trudno byłoby jednak zastosować w tym świecie zasadę „byt określa świadomość”. Ludzie dzielą się na tych, którym się udało, i tych, którzy aspirują do tej pierwszej kategorii. Nawet takie cnoty jak poświęcenie czy miłość pobrzękują dwuznacznością. Ich wartość sprowadza się w najlepszym razie do plemiennej walki o lepszy byt dla „swoich”.

W „Elenie” Zwiagincew schodzi z koturnów. Solenny ton dawnych przypowieści (znakomitego „Powrotu” i wyraźnie epigońskiego „Wygnania”) zamienił na mały realizm. Ale obsesyjne smyczki ze ścieżki dźwiękowej Philipa Glassa zapowiadają podobny ciężar gatunkowy. Bo nawet kiedy na ekranie nic się nie dzieje, kiedy cierpliwe oko kamery rejestruje rutynę i banał codziennych zdarzeń, tragedia wisi w powietrzu. Swój najnowszy film rosyjski reżyser rozgrywa głównie we wnętrzach, bo to w nich przecież wszelkie portrety rodzinne prezentują się najpełniej i naj¬ostrzej. Te wnętrza mówią nam więcej niż sami bohaterowie mogliby powiedzieć o sobie.

Tytułowa bohaterka, zażywna Rosjanka w sile wieku, zamieszkuje nowoczesny apartament należący do jej bogatego męża. Skromnej pielęgniarce udało się kiedyś poślubić zamożnego pacjenta. On zyskał opiekunkę, służącą, kochankę, ona – bezpieczną starość z kartą kredytową i zawsze pełną lodówką. Relacja Eleny i jej męża sprowadza się do kurtuazji maskującej jednostronną zależność. Prawdziwa miłość Eleny jest bowiem gdzie indziej: na obskurnym postsowieckim blokowisku, z którego sama pochodzi i gdzie odwiedza regularnie swojego syna Siergieja, nieudacznika i dziecioroba, by wspomóc go zastrzykiem gotówki. Postać Eleny łączy dwie Rosje, które normalnie nie mają okazji się spotkać. Co ciekawe, w obu tych Rosjach pełni Elena taką samą służebną rolę, jakby tylko w takim wymiarze mogła funkcjonować jako żona i matka. Z jednej strony konformistyczny układ, z drugiej – ślepe macierzyńskie oddanie. Tylko gdzie jest w tym wszystkim człowiek? – zdaje się pytać Zwiagincew między posępnymi kadrami filmu.

„Elena” to moralny węzeł, który nie tak łatwo rozsupłać. Kiedy mąż bohaterki odmówi sfinansowania łapówki dla jej tępego wnuka, którego tylko studia mogłyby uchronić przed wojskiem, w poczciwej rosyjskiej matuszce obudzi się prawdziwa wilczyca. Więzy krwi okażą się silniejsze od wszelkich wartości. Elena nie jest jednak bezwzględną harpią, ale kimś, kto zagłuszając w sobie moralne rozterki próbuje umościć się w szarej strefie. Gdzieś, gdzie wyższa w jej mniemaniu konieczność usprawiedliwiałaby popełnioną zbrodnię. Na obrzeżach tej szarej strefy mieści się także podejrzane samozadowolenie jej męża, cynizm jego wyrodnej córki, pasożytnicza postawa syna i synowej Eleny. Nie wiemy, w jaki sposób biznesmen dorobił się swoich pieniędzy. Nie wiemy, co spowodowało emocjonalną oschłość jego córki. Trudno jednoznacznie określić, czy Siergiej jest wyłącznie obibokiem i maminsynkiem, czy może także produktem systemu, który wyrzucił go na margines.

Zwiagincewowi z pomocą wyśmienitych aktorów udaje się osiągnąć efekt subtelnej opalizacji życiowych postaw. Cerkiew, którą odwiedza Elena, jest pusta. Gest, którym zapala błagalną świeczkę, też jest pusty.

A jednak, kiedy płacze na pogrzebie swego męża, wierzymy w szczerość tych łez. Elena płacze tak naprawdę nad sobą, nad swoim nastawionym roszczeniowo synem, coraz bardziej podobnym do niego wnukiem i tym najmłodszym, który za chwilę będzie baraszkował na ledwo ostygłym łóżku męża Eleny. A także nad tym wnukiem, który dopiero ma się urodzić. Ten łańcuch dziedziczonej winy zdaje się nie mieć końca. Kolejne pokolenia dotknięte są zawczasu tą samą skazą – będą żerować na ślepej miłości Eleny tak długo, jak się da. Osławiona siła rosyjskiej kobiety jest więc w gruncie rzeczy czynnikiem korumpującym. Aż strach podciągnąć to pod jakąś większą metaforę.  


„ELENA” – reż. Andriej Zwiagincew, scen. Oleg Niegin i Andriej Zwiagincew, zdj. Michaił Kriczman, muz. Philip Glass, wyst. Nadieżda Markina, Andriej Smirnow, Jelena Ładowa i inni. Prod. Rosja 2011.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2012