Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale uważam, że cisza nie istnieje. Ta rozumiana jako zupełny brak dźwięku to niedościgniony ideał, osiągalny tylko w warunkach laboratoryjnych.
Przed burzą milkną ptaki, często szukają sobie schronienia. Powietrze jest naładowane elektrycznością. Przez kilka chwil nie ma jeszcze przedburzowego wiatru i słychać tylko dyszenie mojego psa, który przeczuwa, że zbliża się kataklizm, dramat, burza – więc umiera ze strachu. I chyba rzeczywiście jest tak, że ta cisza wtedy staje się nieznośna, jest jakby zapowiedzą hałasu – w tym przypadku hałasu przerażającego, budzącego w zwierzętach lęk. Zastanawiam się nad wpływem pór roku na ciszę w przyrodzie. Chodzę teraz po Lesie Bielańskim. Zaczyna się lato, więc ptaki nieco milkną, śpiewają mniej chętnie. Wiosną jest zdecydowanie głośniej, szczególnie że nie ma jeszcze tylu liści. Najciszej jest tu zimą. Las zimą jest dziwny. Rzeczywiście, tylko szum wiatru jest słyszalny, ptaki na ogół się nie odzywają, a jeszcze śnieg tłumi dźwięki. Natomiast – to trzeba sobie jasno powiedzieć – w przyrodzie nigdy nie jest cicho. Nawet jeśli jest cicho, to jeszcze nie jest to cisza. Cisza jest chyba wtedy, kiedy poziom decybeli jest na tyle niski, że da się posłuchać, co nam siedzi w głowie. ©