Smok w jaskini

Ks. Michael K. Holleran: Większość ludzi potrzebuje odejść w jakieś ciche miejsce, by rozpocząć podróż wewnętrzną. Zdarza się jednak, że zaczynają wówczas słyszeć straszliwy hałas w sobie.

04.07.2017

Czyta się kilka minut

 / Il. Joanna Rusinek
/ Il. Joanna Rusinek

Piotr Sikora: Przeżył Ksiądz 22 lata w klasztorze kartuzów, milczących mnichów. Czy mógłby Ksiądz opisać dźwięki klasztoru?

Ks. Michael K. Holleran: Można je usłyszeć choćby w filmie dokumentalnym „Wielka cisza”, w którym przez niemal trzy godziny nie mówi się ani słowa. Gdybym miał je opisać, najpierw powiedziałbym o liturgicznym, recytatywnym śpiewie, gdy mnisi gromadzą się w kościele. Później o dźwięku dzwonu, który wzywa do modlitwy. Są też odgłosy przyrody: ptaki, szum drzew. No i trzask ognia palącego się w kominku, gdy w zimie ogrzewamy nasze cele paląc porąbanym przez siebie drewnem.

Ale najbardziej dojmującym dźwiękiem, który słyszysz w klasztorze, jest wewnętrzny hałas. Cisza jest bowiem zjawiskiem przede wszystkim wewnętrznym. Możesz być cichy w samym środku Nowego Jorku albo pełen hałasu w kartuzji.

Jeśli więc w cichym klasztorze jest tyle dźwięków, jeśli nie ma czegoś takiego jak „cisza absolutna” w sensie całkowitego braku dźwięków, czy istnieje jakiś „punkt”, o którym powiedziałby Ksiądz: „Tu jest za głośno, tu już nie ma ciszy”?

Nie. Raczej nie ma takiej granicy. Owszem, gdy pracują jakieś maszyny, najczęściej odbieramy to jako hałas. Ale w klasztorach kartuskich, oddzielonych od świata, zbudowanych w górach, takiego hałasu nie ma. Tyle że – jak wspomniałem – problem nie leży w zewnętrznych dźwiękach.

Jaki jest więc pożytek z zewnętrznej ciszy, którą mają kartuzi, a nie mają ludzie żyjący w hałaśliwych miastach? Po co jej szukać?

Po to, by cię uczyła. Byś zaczął słyszeć swój wewnętrzny głos i szukał ciszy wewnątrz siebie. Większość ludzi potrzebuje odejść w jakieś ciche miejsce, by rozpocząć podróż wewnętrzną. Nie jest to, jak sądzę, konieczne: w istocie można to zrobić gdziekolwiek, ale większość ludzi potrzebuje zewnętrznej ciszy, przypominającej o istnieniu wewnętrznego świata głębi, piękna, energii, który mogą i który potrzebują odnaleźć. Cisza zewnętrzna jest pomocą. Konieczną dla ludzi, którzy nie mogą znaleźć ciszy wewnętrznej poza ciszą zewnętrzną.

„Cisza wewnętrzna” brzmi metaforycznie. Na czym ona polega? Łatwo odróżnić ciszę i hałas na zewnątrz. Ale „w środku”?

Trzeba się skupić. Gdy znajdziemy się w relatywnie cichym środowisku zewnętrznym, wtedy pojawia się ów wewnętrzny hałas: raniący, niepokojący, odrzucający. Urazy, ciągłe myślenie, emocje, strach, niemożność zaprzestania zajmowania się czymś, obsesje – wszystko to wychodzi na wierzch. To coś, co nazywam „smokiem w jaskini”, a co sprawia, że większość z nas jest przerażona w ciszy. To coś strasznego: wejść w wewnętrzny świat, który jest wypełniony hałasem. Oto dlaczego trzeba uczyć ludzi technik medytacji i kontemplacji, takich jak zen, modlitwa głębi, medytacja ignacjańska, mindfulness czy jakiekolwiek inne ćwiczenie, które pokazuje, jak pozwalać odchodzić swoim myślom, uczuciom i lękom; jak pozwalać „puścić” całą tę treść.

Inna sprawa, że jeśli ktoś chce osiągnąć głęboką ciszę wewnętrzną – taką, w której przebywa i w której może mówić Bóg – to odkrywa, że potrzebuje psychoterapii, pracy psychologicznej, która pomoże odnaleźć i usunąć wszystkie przeszkody. Myślę, że większość ludzi nie podejmuje tej wewnętrznej podróży, bo jest zbyt przerażająca, i nie wiedzą, jak zacząć.

Mnisi kartuscy też potrzebują psychoterapii?

Dobre pytanie. Jak jest teraz, nie wiem, ale tuż przed opuszczeniem klasztoru przeszedłem psychoterapię i wiem o kilku innych mnichach, którzy też tak robili. Na szczęście coraz więcej osób robi to przed wstąpieniem do klasztoru. Wielu zakonników – nie mówię teraz tylko o kartuzach – nie osiąga wewnętrznej ciszy, nie wyzwala się z wewnętrznego zamieszania. Ale kartuskie życie sprzyja osiągnięciu ciszy wewnętrznej.

W języku polskim mamy dwa różne słowa: „milczenie”, na oznaczenie aktu powstrzymania się od mówienia, oraz „cisza”, do opisania pewnego stanu rzeczywistości, w której jesteśmy zanurzeni.

To bardzo dobre rozróżnienie, zwłaszcza jeśli wyraża różnicę pomiędzy zewnętrznym otoczeniem i aktem zachowania ciszy, który odnosi się do wewnątrz. To drugie wymaga dyscypliny – nie tylko głosu, lecz także serca. Trzeba się uczyć być cicho wewnątrz. Ale tu trzeba spytać: dlaczego zachowujemy milczenie? Niektórzy twierdzą, że cisza jest niebezpieczna – są katolicy, którzy mówią, że jeśli wyciszysz umysł, diabeł tam wskoczy. Cóż, myślę, że w takim przypadku on jest tam już wcześniej. Problem w tym, że musisz się z nim zmierzyć. Tak naprawdę cisza nigdy nie jest pusta: albo będzie pełna hałasu wewnętrznego świata, albo będzie rzeczywistością, w której uczestniczymy w życiu Boga.

Wielu ludzi traktuje ciszę z rezerwą z innego powodu: dostrzegają, że mówienie jest ważnym narzędziem tworzenia więzi. Trwanie w milczeniu jawi im się jako zagrożenie dla relacji…

Oczywiście, na pewnym poziomie relacji i świadomości to bardzo ważne, by rozmawiać ze sobą, dzielić się myślami itp. To rzeczywiście tworzy wspólnotę, czy to w parze, czy w rodzinie, czy w Kościele, a nawet w interesach. Nikt nie mówi, że nie powinniśmy tego robić. Jednakże im głębsza jest relacja – długotrwałe ­małżeństwa są tego dobrymi przykładami – tym mniejsza jest potrzeba mówienia tak dużo jak na początku. Ponieważ istnieje głęboka wspólnota ponad słowami.

Dotyczy to także relacji z Bogiem, ponieważ On jest ponad słowami. Jak mawiał Jan od Krzyża: Bóg ma jedno Słowo, które wypowiada zawsze w milczeniu. Bóg wie, co myślisz, czego chcesz, czego potrzebujesz, zanim to wypowiesz – tak mówi Ewangelia. Nie potrzebujesz słów. Owszem, możesz ich użyć, ale od pewnego poziomu komunii cisza, milczenie jest jedynym językiem, który sięga odpowiednio głęboko. Nawet wśród ludzi, a więc co dopiero wobec Boga. Dlatego trzeba iść głębiej niż słowa, zarówno w relacjach międzyludzkich, jak i – albo zwłaszcza – w relacji z Bogiem.

Jeśli chodzi o relację do Boga – zgoda. Jego Słowo brzmi ciszą, jak można sparafrazować powiedzenie Jana od Krzyża. Jednak w relacjach międzyludzkich potrzebna jest równowaga pomiędzy mówieniem a milczeniem. Bywa zresztą milczenie wypływające z konfliktów, złości albo obojętności. Jak odnaleźć równowagę i rozeznawać, kiedy milczenie jest najwłaściwsze?

Każdy musi sam odnaleźć tę równowagę. Każdy związek ma swoją własną. I oczywiście trzeba rozeznawać jakość milczenia, a to się wiąże z tym, co jest jego źródłem. Jeśli jest to milczenie pochodzące ze złości, lęku, wycofania, depresji – nie jest to boskie milczenie, tylko część tego wewnętrznego świata, który trzeba przepracować, by mieć bardziej autentyczną postawę wobec Boga, świata, rodziny.

Thomas Merton powiedział kiedyś, że wielu mnichów to nie mistycy, lecz introwertycy, którzy po prostu lubią być sami. Ważną częścią duchowej pracy, którą musimy wykonać jako istoty ludzkie, jest więc trenowanie zdolności komunikacyjnych. Nie możesz milczeć, kiedy się gniewasz – musisz skonfrontować się ze swoim gniewem, w odpowiedni sposób wyrazić go, ale także słuchać, co inni mają do powiedzenia. Ważne, by umieć mówić, nawet o gniewie, w sposób, który prowadzi do większej wspólnoty. Milczenie nie może być ucieczką. Nie o takiej ciszy tu mówimy.

Wracając do warunków zewnętrznych: Ksiądz mieszkał ponad 20 lat w klasztorze kartuzów, a równie długo żyje i pracuje w Nowym Jorku. Czy taka różnica zewnętrznego środowiska ma wpływ na życie duchowe?

Dla mnie nie. Podczas pobytu u kartuzów zdołałem ustalić w sobie wewnętrzną ciszę, pokój, zakorzenienie, które przeniosłem do Nowego Jorku. Jak już mówiłem: ważna jest wewnętrzna cisza, tej zewnętrznej chyba już nie potrzebuję tyle, ile kiedyś.

Ci, którzy mają rodziny i pracują, nie mają luksusu tej zewnętrznej ciszy. Co by Ksiądz im radził?

Jestem kierownikiem duchowym dla wielu ludzi. Wszyscy oni mają potrzebę duchowych ćwiczeń, modlitwy czy medytacji – uczę ich tego. Ale trzeba to również robić samemu. Większości mieszkańców Nowego Jorku przydałoby się znaleźć ze 20 minut dziennie, które spędzaliby w ciszy i milczeniu, zagłębiając się w sobie, by później czerpać z tego zasoby podczas hałaśliwych godzin pracy i innych zajęć. Większości przydałby się też tydzień cichych rekolekcji raz w roku. Radzę ludziom, by kilka razy w ciągu dnia po prostu się zatrzymywali na kilka sekund – zaprzestawali mówienia, myślenia, po prostu byli obecni, patrzyli, słuchali; z otwartym sercem i umysłem na to, co jest wokół nich i w nich. To pomaga rozwijać kontemplatywną postawę we wszystkich okolicznościach życiowych, w które zostajemy wrzuceni. Być prawdziwie cichym i otwartym, nie narzucać swoich pragnień i projekcji na innych ludzi. Często robimy tak w naszych relacjach, co nie jest dobre i niszczy związki, a robimy tak również wobec Boga. Tymczasem chodzi przecież o to, by być cichym i otwartym na to, co mówi On – w ciszy – do każdej i każdego z nas.

Uczy Ksiądz również medytacji zen i praktykuje jogę. Czy biorąc pod uwagę te doświadczenia może Ksiądz powiedzieć, że cisza ma wymiar uniwersalny, który może jednoczyć ludzi różnych religii i światopoglądów? Niektórzy mówią, że cisza chrześcijańska jest inna niż buddyjska czy hinduska.

W swojej działalności międzyreligij- nej kładę nacisk nie na wspólnotę idei czy doktryn, ani nawet na wspólną pracę nad sprawiedliwością społeczną – choć to wszystko bardzo ważne – lecz na wspólnotę doświadczenia.

Większość religii to różne drogi, które prowadzą, z różnych punktów, pod różnym kątem, do tego samego doświadczenia, które my, chrześcijanie, nazywamy Bogiem. Prowadzą do wewnętrznego życia, które jest miłością, współczuciem, radością, pokojem, uzdrowieniem. Wierzę, że Jezus jest podstawowym mostem, ale z jakiejkolwiek strony by człowiek szedł, jeśli będzie w swoim dążeniu autentyczny, dojdzie do doświadczenia ostatecznej rzeczywistości, która jest pokojem, radością, miłością, czyli do doświadczenia Boga. Boga, który jest ponad wszelkim imieniem, nazwą.

A czy są jakieś aspekty ciszy, których chrześcijanie mogą się nauczyć od wyznawców innych religii?

Tak. W naszej historii, zwłaszcza na Zachodzie, zaniedbaliśmy albo nawet zniszczyliśmy kontemplatywną „nić”, kontemplacyjną mądrość. Stało się to nawet w klasztorach, jakkolwiek dziwacznie to brzmi. To jeden z aspektów, w których możemy uczyć się np. od buddystów. Możemy się też od nich uczyć konkretnych technik, które nie są specyficznie chrześcijańskie, ale nie są również antychrześcijańskie, tylko po prostu ludzkie – są częścią dziedzictwa ludzkości. Jeśli rozumiemy, jak działają, nie ma żadnego niebezpieczeństwa w ich używaniu. Możesz praktykować jogę, by być bliżej Chrystusa.

Wiem to z własnego doświadczenia i z doświadczenia ludzi, z którymi pracuję. Te techniki mogą prowadzić w ciszę, w której mieszka Bóg, który jest ponad wszelkim słowem.©℗

Ks. MICHAEL K. HOLLERAN (ur. 1949) przez 22 lata był mnichem w zakonie kartuzów, w którym w 1979 r. przyjął święcenia prezbiteratu. W 1994 r. opuścił zakon i zaczął pracować duszpastersko w diecezji Nowy Jork, w parafiach Bronxu i Manhattanu. W tym czasie zaczął praktykować jogę, został też uczniem jezuity i mistrza zen Roberta Kennedy’ego. W 2009 r. otrzymał od niego prawo nauczania zen. Obecnie jest duszpasterzem kościoła Notre Dame przy Columbia University, prowadzi też ośrodek zen przy kościele franciszkanów na Manhattanie.


PRAGNIENIE CISZY. CZYTAJ WIĘCEJ >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2017