W mieście proroków

Tutaj według miejscowej tradycji przyszedł na świat prorok Abraham. Do jaskini, w której miał spędzić pierwsze lata życia, ciągną pielgrzymki – nie tylko muzułmanów.
z Şanlıurfy (Turcja)

09.05.2022

Czyta się kilka minut

Sadzawka Abrahama. Şanlıurfa, Turcja, marzec 2022 r. / MARCELINA SZUMER-BRYSZ
Sadzawka Abrahama. Şanlıurfa, Turcja, marzec 2022 r. / MARCELINA SZUMER-BRYSZ

Na dziedzińcu przed meczetem Świętego Narodzenia (­Mevlid-i Halil Camii) w Şanlıurfie we wschodniej Turcji spory tłum. Kobiety w kolorowych chustach i długich sukniach, mężczyźni w islamskich nakryciach głowy i szerokich spodniach, no i dzieci, co chwilę wbiegające z głośnym śmiechem w stado gołębi, które wydziobują z płyt żółtego piaskowca rzucane im hojnie okruchy. Podniosłą atmosferę miejsca nieco zaburza codzienność pielgrzymów: ktoś w podcieniach je kanapkę, ktoś inny pije wodę albo pozuje do pamiątkowych zdjęć.

Meczet powstał w 1523 r., z polecenia paszy Muhammeda Seleha. Miasto, zwane wcześniej Edessą, od dawna było już wtedy częścią imperium osmańskiego. Różne tradycje mieszały się tu jednak od samego początku. Na miejscu meczetu w czasach bizantyjskich stał kościół Hagia Sofia, a w pierwszym wieku po Chrystusie inna chrześcijańska świątynia. Zanim powstały, modlili się tu Żydzi. Przed synagogą była z kolei świątynia pogańska.

Ale mało kto z obecnych na dziedzińcu pnie się po schodkach do drzwi meczetu. Wszyscy kierują się gdzie indziej: do niewielkich drzwi w podcieniach po lewej stronie, przedzielonych drewnianym przepierzeniem oddzielającym kobiety i mężczyzn. Choć to jeszcze nie świątynia, już należy zdjąć buty. Wejście jest niskie, trzeba się mocno pochylić. W niewielkim pomieszczeniu zastaję rozmodlone kobiety, wpatrujące się w słabo zresztą widoczne wnętrze jaskini, oddzielone zaparowaną szklaną ścianą. Niektóre modlą się głośno, inne tylko kiwają w rytm wewnętrznej modlitwy, inne szlochają. Wszystkie wierzą, że właśnie w tym miejscu urodził się Abraham.

Zły król i dzieciątko

Choć nie ma zgody co do rzeczywistego miejsca narodzin proroka, tradycja islamska przyjmuje, że była to właśnie Şanlıurfa, a nie wskazywane przez Biblię Ur w dzisiejszym Iraku. Na potwierdzenie tej tezy podaje się między innymi fakt, że Abraham mieszkał później w krainie Harran. Tę zaś od Şanlıurfy, do lat 80. zeszłego wieku zwanej po prostu Urfą, dzieli niespełna 40 kilometrów. To w Harranie Bóg miał powiedzieć do Abrahama: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę” ­(Rdz 12, 1). Jednocześnie obiecał leciwemu już przecież prorokowi, że uczyni z niego wielki naród i rozsławi go na cały świat.

Wróćmy jednak na chwilę do jaskini narodzenia. Przed przyjściem Abrahama na świat wyrocznia miała przepowiedzieć królowi Nemrodowi, że niebawem urodzi się chłopiec, który pozbawi go władzy. Król – znana historia – nakazał zabić wszystkie niemowlęta, lecz matka proroka ukryła się w jaskini i tam jej syn przyszedł na świat. Ukrywali się tak przez pierwszych siedem lat życia Abrahama, nie rozpalając nawet ognia, by nie zdradzić kryjówki. Żywili się więc surowym mięsem, które matka proroka mieszała z kaszą bulgur. Tak wychował się prorok i tak powstały çıg köfte – tutejszy przysmak z surowego mięsa.

To nie koniec legend. W odległości spaceru od Mevlid-i Halil Camii znajduje się kolejne miejsce związane z prorokiem. Balıklıgöl – dosłownie „staw z rybami”, śliczne jeziorko z turkusową wodą, otoczone misterną kolumnadą z jasnego piaskowca. Miejsce zwane jest też sadzawką Abrahama. Gdy Nemrod skazał (już drugi raz) proroka na śmierć za niszczenie posągów bożków, u podnóża zamku rozpalono wielki ogień. Król strącił weń Abrahama, ale Bóg zamienił ogień w wodę, a rozżarzone węgle w ryby, które do dziś pływają w sadzawce i uchodzą za święte. Cud ów został opisany w 21. surze Koranu, noszącej tytuł „Prorocy”.

Prorok nad prorokami

Koran wspomina też wielu innych proroków. Dlaczego więc Abraham darzony jest przez wiernych taką atencją? Odpowiedź znajdujemy w książce islamskiego teologa Tariqa Ramadana „Śladami Proroka”. Przedstawia on Abrahama jako archetyp, najdoskonalszy wzór muzułmanina: człowieka, który całym sobą ofiarowuje się Bogu. „Koran podkreśla owo szczególne powiązanie z Abrahamem poprzez stanowcze, nieustanne wyrażanie czystego monoteizmu, przywiązania człowieka do boskiego planu, dostępu serca do Jego uznania oraz do Jego pokoju poprzez samo ofiarowanie. Takie znaczenie ma słowo islam, które zbyt często tłumaczy się pospiesznie jako koncepcję poddania, jednak zawiera ono również dwojakie znaczenie: »pokoju« i »szczerego samo-ofiarowania«. A zatem ­muzułmanin to człowiek (...), który dąży do osiągnięcia bożego pokoju poprzez ofiarowanie samego siebie Najwyższej Istocie”.

Abraham czyni to, wypełniając za każdym razem wolę Boga, gdy ten wystawia go na próbę, a nawet kilka prób. Pierwszą – gdy Sara, żona Abrahama nakazuje mu wypędzenie Hagar, niewolnicy, która wcześniej urodziła prorokowi syna Ismaila. Zarówno prorok, jak i jego nałożnica cierpią, ale upatrują w tym wygnaniu wypełnienia boskiej woli, zwłaszcza po tym, jak Bóg obiecuje Abrahamowi, że pobłogosławi Ismailowi i uczyni go wielkim narodem. Druga próba, dobrze nam znana z Księgi Rodzaju, dotyczy młodszego, ukochanego syna. Koran opisuje to wydarzenie nieco inaczej niż Biblia, w obu jednak przypadkach chodzi o bezwzględne, pokorne poddanie się Abrahama boskiej woli, które ostatecznie zostaje nagrodzone. Zgodnie z przekazem Koranu, Bóg jest obecny przy Abrahamie przez cały czas tej próby, podczas gdy w wersji biblijnej Abraham jest sam.

Abraham dla muzułmanów jest nie tylko wzorem wiernego, który ufa Bogu i jest gotów wszystko poświęcić. Jest też protoplastą ostatniego proroka: Mahometa. Ten przecież wywodzi się z rodu, któremu początek dał Ismail, wypędzony przez Abrahama, a pobłogosławiony przez Allaha syn proroka i Hagar.

Nie tylko muzułmanie

Wiedząc to, przestajemy się dziwić rozmodlonym kobietom w jaskini proroka i pielgrzymom, którzy z namaszczeniem wpatrują się w wody sadzawki Abrahama. Nie tylko tu, ale w całej Şanlıurfie odczuć można rodzaj duchowego uniesienia. W zakątkach gwarnego bazaru siedzą długobrodzi wytwórcy i sprzedawcy tespihów – islamskich różańców służących wiernym do modlitwy. Przy ich stoiskach co chwilę pojawiają się religijni mężczyźni w strojach, które trudno byłoby dostrzec w innym tureckim mieście. Bo na Abrahamie historia Şanlıurfy się nie kończy. Tradycja mówi, że również Hiob wywodzi się z tego miasta i właśnie tu ukrywał się w jednej z jaskiń, gdy Bóg dotknął go trądem. Do studni, z której trysnęła ponoć zesłana przez Boga uzdrawiająca woda, również ustawiają się kolejki pielgrzymów.

Nie ma wśród nich wielu chrześcijan. A szkoda, bo w Şanlıurfie żywa jest też pewna legenda związana z Jezusem. Chodzi o Mandylion – wizerunek Jezusa „nie ludzką ręką uczyniony”. Gdy król Edessy Abgar V zachorował, wysłał do Jezusa swojego sługę z prośbą, by ten przybył i go uzdrowił. Syn Boży nie mógł tego uczynić, posłał więc swojego ucznia i listy do władcy. Cytowane przez Euzebiusza z Cezarei listy na początku VI wieku uznano za apokryfy. To pierwsza wersja historii. Druga mówi o tym, że wysłannik władcy miał za zadanie sporządzić portret Jezusa. Nie umiał tego zrobić, poprosił więc Jezusa, by przyłożył twarz do chusty. Powstały w ten sposób portret uzdrowił władcę i na całe lata stał się relikwią, której przypisywano cudowną moc ochrony miasta przed najeźdźcami. W VIII wieku wizerunek trafił do stolicy Bizancjum i był tam przechowywany do 1204 r., kiedy to zaginął po czwartej krucjacie.

Był też w historii moment, w którym ówczesna Edessa stała się prężnie działającym ośrodkiem chrześcijaństwa. Chrześcijańskie gminy istniały tu już w II wieku. Gdy miejscowy władca nawrócił się na chrześcijaństwo, wokół miasta powstały liczne klasztory. Sprowadzono relikwie św. Tomasza Apostoła. Mieściła się tu także szkoła teologiczna Efrema Syryjczyka – późniejszego doktora Kościoła, komentatora Pisma Świętego i krzewiciela kultu maryjnego.

W mieście nie zachowało się wiele zabytków związanych z chrześcijaństwem, jednak spacerując po wąskich uliczkach dojdziemy w końcu do placu Ellisekiz. Znajduje się tu kościół świętych Piotra i Pawła, postawiony w 1861 r. na ruinach świątyni chrześcijańskiej z VI wieku. Ostatnie msze odprawiono tu w pierwszym roku istnienia Republiki Turcji. Od 1924 r. świątynia służyła kolejno jako fabryka tytoniu i magazyn winogron. Teraz mieści się tam centrum kultury, w którym odbywają się imprezy, spotkania i koncerty. Mimo to chrześcijańscy pielgrzymi, którzy dotrą do Şanlıurfy, nie będą rozczarowani. Samo miasto jest jak jeden wielki kościół. ©

Oprócz książki cytowanej w tekście korzystałam też z: Müslüm Cengizhan Akalin „Şanlıurfa. Başlangıcın tarihi”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2022