W klasztorach Anatolii

We wschodniej Turcji syryjscy chrześcijanie żyją od wieków. Choć otoczeni przez muzułmanów, nigdy nie zrezygnowali ze swojej wiary i języka.
z Mardin (Turcja)

30.05.2022

Czyta się kilka minut

Monastyr Mor Gabriel w Mardin, marzec 2022 r. / MARCELINA SZUMER-BRYSZ
Monastyr Mor Gabriel w Mardin, marzec 2022 r. / MARCELINA SZUMER-BRYSZ

Na schodach z żółtego piaskowca spory tłum. Do klasztoru św. Gabriela (monastyr Mor Gabriel) przyjechała kolejna wycieczka. Tłum muzułmanek w chustach pozuje do zdjęć, starając się uchwycić na nich trzy dekoracyjne dzwonnice zwieńczone krzyżami i inne chrześcijańskie elementy dekoracyjne.

Klasztor, zwany po turecku Deyrulumur Manastiri, to obowiązkowy punkt wszystkich wycieczek do Mardin i ­Midyat. Rocznie odwiedza go około 10 tysięcy turystów. To jeden z najstarszych na świecie zachowanych klasztorów syryjskiego Kościoła prawosławnego, funkcjonujący nieprzerwanie od 397 r.

Poszczególne części budowli powstawały w różnych czasach. Główny kościół został wybudowany w 512 r. dzięki szczodremu wsparciu bizantyjskiego cesarza Anastazjusza I. Do dziś zachowały się w nim fragmenty oryginalnych mozaik. W pierwszej połowie V wieku powstało pomieszczenie zwane do dziś kopułą Teodory na pamiątkę fundatorki, żony cesarza Justyniana I. Przez otwór w szczycie kopuły do środka wpada światło. Niektóre źródła podają, że kopuła Teodory początkowo służyła za baptysterium. Być może później zmieniła przeznaczenie, bo w oficjalnych materiałach klasztoru czytamy, że była po prostu jadalnią. Między V a VI wiekiem powstał kościół Marii Panny. Beth Qadishe, czyli dom zmarłych, to z kolei mauzoleum, w którego kryptach, jeśli wierzyć przewodnikom, znajduje się ponad 12 tysięcy relikwii świętych i męczenników.

W pokojach na piętrze budynku wciąż mieszkają zakonnice i zakonnicy. Prócz oddawania się modlitwie, pracują w okalających klasztor sadach i ogrodach.

Bóg czy człowiek

Mnisi z klasztoru św. Gabriela kultywują tradycję zapoczątkowaną przez założycieli monastyru, mnichów Samuela i Szymona. Dziś jest ich kilku, ale były momenty w historii tego miejsca, gdy wspólnota liczyła kilkuset zakonników. Z klasztornych murów wyszło czterech patriarchów, 84 biskupów i wielu innych wysokich rangą duchownych. Przewodzą oni około 15-tysięcznej wspólnocie chrześcijan obrządku syryjskiego.

Aramejczycy, zwani w Turcji Asyryjczykami – bo od nich według historyków wywodzą się dzisiejsi syryjscy chrześcijanie – byli pogańskim ludem zamieszkującym tereny w dolinie Eufratu. Już w pierwszych wiekach przyjęli chrześcijaństwo. Do dziś posługują się językiem aramejskim, zarezerwowanym nie tylko dla liturgii. Dzieci syryjskich chrześcijan z Mardin i Midyat oprócz tureckiego uczą się też mówić i pisać w języku aramejskim. Początkowo Aramejczycy podlegali biskupowi Antiochii. Jak to się stało, że stworzyli własny, odrębny Kościół?

Poszło o istotę Jezusa. Nestoriusza, patriarchę Konstantynopola, oskarżono o zbyt daleko idące rozdzielanie w Jezusie natury boskiej i ludzkiej (mniejsza z tym, czy zarzut był uzasadniony, w tle była rywalizacja z biskupem ­Aleksandrii). W 431 r. Sobór efeski potępił tzw. nestorianizm, a Nestoriusza pozbawił urzędu. Już wtedy część patriarchów odcięła się od stolicy. Większość Syryjczyków pozostała wierna ortodoksji, jednak już kolejny spór o naturę Chrystusa na dobre skłócił wiernych. Monofizytyzm – idea, zgodnie z którą nie da się wyróżnić boskiej i ludzkiej natury Jezusa, również została uznana za herezję na Soborze chalcedońskim. Część Aramejczyków nie zgodziła się jednak z postanowieniami soboru. Choć prześladowani, wytrwali w swych przekonaniach.

Cement dla wiernych

Niespełna godzinę drogi od klasztoru znajduje się wioska. Turcy nazywają ją Alagöz, Aramejczycy: Bethkustan – Dom Konstantyna. Taka też tablica wskazuje przyjezdnym drogę do wsi zamieszkałej głównie przez syryjskich chrześcijan. To tu w VII wieku miał urodzić się Gabriel, od którego imienia nazwę wziął klasztor. Dziś mieszka tu około 150 osób, samych wyznawców Chrystusa. Wielu z nich wróciło do rodzinnych domów po latach na emigracji.

Ksiądz Gabriel Aktaş nigdy nie wyjechał, ale rozumie tych, którzy to zrobili. „Bieda, warunki życia i presja zmusiły wiele osób do wyjazdu w latach 70.” – mówił w rozmowie z dziennikarzami agencji informacyjnej Demirören. Wtedy w wiosce zabrakło księdza, pisać i czytać po aramejsku Aktaşa nauczył duchowny, który dojeżdżał do Bethkustan z innej wsi. Dziś sam jeździ do sąsiedniej wsi, gdzie organizuje nabożeństwa i uczy dzieci mówić i pisać w języku przodków. To nie wszystko. Aktaş zajmuje się też odnawianiem syryjskich ksiąg religijnych. Ręcznie przepisuje te zniszczone. Zaczęło się od czterech modlitewników, po tysiąc stron. Zajęło mu to pięć lat. Reprodukcje wydrukowano i rozesłano do syryjskich kościołów w całej Turcji.

W jego wiosce też jest kościół. Świątynia Mor Eliyo z 343 r. kilka lat temu została odrestaurowana. „Właściwie zbudowaliśmy ją od początku. Jedynym oryginalnym fragmentem jest ściana z kamiennym napisem. Przed naprawą kościół był w tak złym stanie, że nie nadawał się na miejsce kultu”. Ksiądz Aktaş zaznacza, że kościół udało się odbudować tylko dzięki datkom syryjskiej społeczności. Od państwa syryjscy chrześcijanie dostali 100 worków cementu.

Syryjczycy walczą o swoje

Oprócz rolnictwa, syryjscy chrześcijanie parają się rękodziełem. Ręcznie malowane chusty, a przede wszystkim ażurowa srebrna biżuteria to wizytówka okolic Mardin i Midyat. W mieście jest też dużo sklepów z syryjskim winem. W jednym z nich pytam, jak powodzi się syryjskim chrześcijanom i jakie mają relacje z tureckimi mieszkańcami miasta.

– My pracujemy, a Turcy zarabiają – śmieje się winiarz i radzi, żebym przyjrzała się syryjsko-tureckim sporom o ziemię.

Rzeczywiście, sprawa jest skomplikowana. Do 2008 r. fundacje i stowarzyszenia mniejszościowe nie miały prawa własności. Po zmianach, gdy uzyskały osobowość prawną, zaczęły się starać o zwrot ziemi i majątków należących niegdyś do ich kościołów. Częściowo się udało. Ale w 2013 r. przyszła kolejna reforma, tym razem administracyjna. Część wsi wcielono do miast, przekształcając w dzielnice. Zmieniło to ich sytuację prawną, część ziemi i budowli przeszło z powrotem w ręce skarbu państwa. Jak informuje prezes fundacji klasztoru Mor Gabriela Kuryakos, stało się tak z wieloma miejscami kultu oraz syryjskimi cmentarzami.

Syryjczycy napisali w tej sprawie do gubernatora prowincji i Diyanetu (turecki urząd do spraw religii). Czekają na rozstrzygnięcie i mają nadzieję na odzyskanie dóbr, które od dwóch tysiącleci należały do nich. Lata temu wygrali spór o klasztor św. Gabriela. W wyniku sporu z tureckim rządem i lokalnymi kurdyjskimi politykami klasztor i przyległe do niego działki odebrano chrześcijanom syryjskim i przekazano do skarbu państwa. Syryjczycy wystąpili w tej sprawie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Pojawił się nawet argument, że klasztor powstał na terenie dawnego meczetu, choć przecież mnisi modlili się w nim dobrych 400 lat przed narodzinami proroka Mahometa.

Cudowna ziemia

Ale monastyr Mor Gabriel i kościół Mor Eliyo to przecież niejedyne syryjskie świątynie we wschodniej Anatolii. Zaledwie 4 km od Mardin znajduje się inny monastyr, pamiętający V wiek naszej ery. Klasztor Szafranowy (tur. Deyrulzafaran) zwany jest tak ze względu na rosnące wokół krokusy, z których pozyskuje się cenny szafran. Podobno dodawano je do zaprawy murarskiej w trakcie budowy. Klasztor powstał w miejscu dawnej pogańskiej świątyni, prócz elementów dekoracyjnych na zewnątrz budowli, najbardziej imponujące jest podziemne sanktuarium. Olbrzymie głazy jego sklepienia umieszczono tam bez zaprawy murarskiej. Sufit nie spada pielgrzymom na głowę tylko dzięki prawom fizyki. W podziemiach mieszczą się też grobowce tutejszych mnichów. Pielgrzymi, nawet muzułmanie, zabierają z nich garście ziemi, która ma ponoć uzdrawiającą moc.

Zresztą nie trzeba w ogóle wyjeżdżać z miasta. W centrum Mardin znajduje się kościół Mor Behnam, znany bardziej jako Kırklar Kilisesi – Kościół Czterdziestu. Za nazwą stoi legenda. Czterdziestu rzymskich żołnierzy nie wyrzekło się Chrystusa, w wyniku czego zostali ukamienowani. Ich szczątki trafiły do kościoła w Mardin. Wrażenie robią gładko oszlifowane kamienie i łuki wsparte na dwunastu masywnych kolumnach. Od 1293 r. rezydowali tu patriarchowie Kościoła syryjskiego, tu mieściła się kościelna administracja. Od XVIII wieku działała też szkoła religijna.

Jak jest dzisiaj? Mardin, Midyat i okolice prezentowane są jak wizytówka tureckiej tolerancji religijnej. Mieszkańcy twierdzą, że chrześcijanie syryjscy i muzułmanie zgodnie żyją tu od lat.

Kilka kilometrów od Mardin mieści się kościół św. Jakuba (Mor Yakup Kilisesi). Kilkanaście lat temu na jego ścianach pojawiły się napisy: „Precz z niewiernymi”, „Grzesznicy muszą odejść”. Napisy zamalowano, prace wykopaliskowe w świątyni trwają. Ataki się nie powtórzyły. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2022