Václavák i milcząca reszta

Ostatnie dni 2019 roku wielu Czechów spędzało na ulicach, by znów pokazać, że „chcą premiera, a nie łgarza”. Choć było jasne, że protesty nic nie dadzą, a premier cieszy się nadal dużą popularnością. Właściwie dlaczego?

28.12.2019

Czyta się kilka minut

Protestujący na praskim dworcu kolejowym z ulotkami z napisem „Dymisja!”, 10 grudnia 2019 r. / ULA IDZIKOWSKA
Protestujący na praskim dworcu kolejowym z ulotkami z napisem „Dymisja!”, 10 grudnia 2019 r. / ULA IDZIKOWSKA

Nepeču, protestuju”. Na Facebooku 9 tys. ludzi zachwycało się transparentem autorstwa pani Ruth Šormovej. Zamiast piec bożonarodzeniowe cukroví, we wtorek 10 grudnia pani Šormova poszła na praski Václavák, plac św. Wacława. Tak jak plus minus 50 tys. innych prażan, żądających tego dnia dymisji Andreja Babiša.

Wcześniej, podczas listopadowej akcji w parku Letna, stowarzyszenie Milion chwil dla demokracji ogłosiło wprawdzie, że ponowne protesty przeciw Babišowi odbędą się dopiero w styczniu. Ale w ostatnim momencie zmobilizowano ludzi wcześniej – to ze względu na audyt Komisji Europejskiej, który potwierdził konflikt interesów premiera.

„Andrej Babiš bezprawnie zagarnął pół miliona koron w dotacjach – wyjaśnia ulotka przygotowana przez Milion chwil. – Ma zwrócić wszystko, co mu się nie należy!”. Unijne dotacje, o których mowa, trafiły do holdingu Agrofort, którego premier jest wciąż faktycznym właścicielem – choć formalnie w 2017 r. przekazał kontrolę nad firmą funduszowi powierniczemu.

„Nie jesteśmy ślepi” – w grudniowy wtorek nad tłumem na Václaváku unosi się czarny baner. 50 tys. watchdogów – strażników demokracji, jak sami się postrzegają – skanduje na przemian „Hańba, hańba!” oraz „Mame toho dost!”. Przewodniczący Miliona chwil Mikuláš Minář przypomina po raz kolejny, nad czym należy czuwać. Niezawisły wymiar sprawiedliwości i niezależne media to podstawy demokracji, którą trzeba strzec przed konfliktem interesów polityków i nadużywaniem władzy przez prezydenta Miloša Zemana.

Przesłanie ruchu Miliona chwil jest jasne: gdy któryś z polityków przekroczy jedną z tych czerwonych linii politycznego boiska, trzeba wyjść na ulice. – To mocny znak w kierunku polityków u władzy: jesteśmy tutaj i obserwujemy was – tłumaczy „Tygodnikowi” Sára Klačko z zespołu Miliona chwil.

Nawet jeśli nie odejdzie

Mimo wszystko szansa na to, że Babiš ustąpi z urzędu, jest niewielka.

– Jednak, patrząc w dłuższej perspektywie, te protesty mogą coś zmienić – tak uważa w rozmowie z „Tygodnikiem” socjolog Martin Buchtík, dyrektor instytutu badań empirycznych STEM. – Poprzednie demonstracje zapobiegły już wprowadzeniu niedemokratycznych zmian. Takie zapobiegawcze akcje mogą stanowić przeciwwagę dla Babiša.

Również Matouš Pilnáček z Instytutu Socjologii czeskiej Akademii Nauk jest zdania, że to ma sens – takie, jak mówi, konsekwentne obnażanie niedemokratycznych tendencji. Oraz podkreślanie, że Czesi nie są ślepi. W rozmowie z „Tygodnikiem” Pilnáček przekonuje, że to może zmusić premiera do działania w sposób bardziej demokratyczny.

Bo na rezygnację Babiša rzeczywiście nie ma co liczyć. Premier powołuje się na to, że został demokratycznie wybrany. A poza tym: widziały gały, co brały... – Tak, wszyscy wiedzieli o jego komunistycznej przeszłości i przekrętach finansowych jeszcze przed wyborami. Babiš sam o tym przypomina i trzeba przyznać, że to dość silny argument – mówi Pilnáček. A jeśli wierzyć włoskiemu filozofowi politycznemu Josephowi de ­Maistre, „każdy naród ma taki rząd, na jaki zasługuje”.

Przecież wszyscy kradną...

Według sondażu przeprowadzonego w październiku 2019 r. przez STEM, premier wciąż pozostawał wtedy najpopularniejszym politykiem w kraju. – Większość Czechów widzi w nim efektywnego managera, silnego przywódcę – tłumaczy to Pilnáček.

Profesjonalne pijarowskie zaplecze Babiša dba o ten wizerunek. Martin Buchtík zwraca uwagę na fakt, że opowieść o premierze jako pragmatycznym polityku, który zarządza krajem jak swoją firmą, jest skrojona na miarę Czechów. „Nie przepadamy za pompatycznymi historiami. Wszystko, co wiąże się z ideologią, traktowane jest z niedowierzaniem. Nie mamy mocnej historii o wielkich Węgrzech, krwawieniu Polski czy przebudzeniu się Słowacji. Nie żyjemy też żadnymi zapomnianymi ambicjami kolonialnych supermocarstw, takich jak Portugalia czy Belgia” – mówił Buchtík w wywiadzie dla portalu radia iRozhlas.

Historia Babiša padła na podatny grunt i w odpowiednim czasie. To jemu wielu Czechów przypisuje dobrą sytuację gospodarczą kraju i sprawne zarządzanie finansami publicznymi. A że czasem, przy okazji, parę milionów wyląduje mu w kieszeni...

– Zwolennicy Babiša są cyniczni – mówi Buchtík „Tygodnikowi”. – Żyją w przeświadczeniu, że wszyscy politycy kradną. A Babiš kradnie „tylko trochę”.

Jak tamte 50 mln koron na budowę centrum konferencyjnego Bocianie Gniazdo.

Większość nie lubi zmian

Protestujący na Václaváku tę aferę dobrze pamiętają – kilku demonstrantów niesie na plecach pluszowe bociany. Inni chwytają za kredę, by zostawić Babišovi wiadomość: „Nie jesteśmy twoją firmą! Idź do domu!”.

Praskie ulice przypominają mozaikę próśb i gróźb. Ale premiera to nie rusza. Poza tym, co zyskaliby Czesi, gdyby Babiš zrezygnował? „Obawiam się, że [jego] dymisja, mimo swej silnej symboliki, sama w sobie nie rozwiąże problemów dręczących nasze społeczeństwo” – komentowała socjolog Michaela Trtíková Vojtková w tygodniku „Respekt”. Jej zdaniem priorytety powinny być gdzie indziej: w przejściu na gospodarkę bezwęglową, walce z ubóstwem, stymulowaniu przystępnego i socjalnego mieszkalnictwa, stabilizacji szkolnictwa i służb socjalnych.

Ale na razie cała uwaga zaangażowanej mniejszości społeczeństwa skupia się na Babišu, tym ucieleśnieniu zakłamania i krętactwa.

– Często bywa tak, że symbol jest silniejszy od samego tematu – uważa Buchtík. – Po prostu, symbole jest łatwiej zrozumieć i prościej się również do nich odnieść. Weźmy np. zmiany klimatyczne, które dla wielu pozostają abstrakcją. Szwedzka aktywistka Greta Thunberg stała się twarzą, symbolem ruchu alarmistów klimatycznych, którzy traktują ją jako ikonę, nowego proroka. W Czechach 80 proc. społeczeństwa wierzy w zmiany klimatyczne. Ale część stała się bardziej sceptyczna od momentu pojawienia się Grety Thunberg. Po prostu, nie lubią jej jako osoby. To nie jest kwestia argumentów, których używa.

Z Babišem jest, zdaniem Buchtika, podobnie: tu nie chodzi do końca o stan demokracji, ale bardziej o premiera, który wzbudza silne emocje. – Albo go lubisz, albo nie. Ale jedno trzeba przyznać: to właśnie przez Babiša ludzie wyszli na ulice.

Bo w Czechach to raczej sytuacja wyjątkowa. – Ludzie są konserwatywni. Nie lubią drastycznych zmian. Wolą, żeby rzeczy zostały po staremu – przypomina Buchtik.

Jednak Sára Klačko z Miliona chwil uważa, że masowa mobilizacja to niezbity dowód, iż Czesi się zmieniają.

Jak przełamać dystans

Socjolog Pilnáček wskazuje, że w ostatnich 30 latach w Czechach prawie nie było demonstracji: – Zwłaszcza o takiej skali i tak długotrwałych. Mówimy w dalszym ciągu o garstce społeczeństwa, ale to jego najbardziej aktywna część, która się zmobilizowała, aby wyrazić niezadowolenie.

Czy to zaangażowanie skończy się na udziale w demonstracjach i podpisywaniu petycji? Już podczas listopadowej akcji na Letnej lider Miliona chwil Mikuláš Minář namawiał protestujących do wstępowania do partii opozycyjnych. Teraz, w grudniu, również Jana Filipová zachęcała do zaangażowania się w politykę. Filipová zasłynęła tym, że odważyła się pozwać premiera, gdy ten insynuował, że protestujący w Letnej są opłacani. Sąd orzekł, iż premier jest winny Filipovej przeprosiny, ale Babiš od wyroku się odwołał; postępowanie trwa.

Filipová chce zarazić innych aktywną postawą obywatelską. Chce, by ludzie przestali być obojętni. Namawia też do udziału w wyborach. „Dopóki nie zmienimy partii i spektrum politycznego od dołu, będziemy kręcić się w miejscu” – mówiła na demonstracji.

Czy jej nawoływania odniosą jakiekolwiek rezultaty? – Frekwencja wyborcza w Czechach jest raczej stabilna, od lat oscyluje w granicach 60 procent – mówi Pilnáček. Natomiast z badań wynika, że zdecydowana większość Czechów postrzega politykę krajową jako coś brudnego, od czego lepiej się dystansować.

Problem z alternatywą

Poparcie dla partii opozycyjnych od czasów Letnej bynajmniej nie wzrosło. Problem opozycji polega na tym, że jest rozdrobniona, podzielona przez stare i nowe konflikty. Do tej pory partie nie były w stanie efektywnie współpracować. Tymczasem zdaniem Minářa to jedyny sposób, aby przełamać „blok władzy”, jaki tworzą Babiš i wspierający go prezydent Zeman.

Ludzie chcą zmian, ale ktoś musi je zainicjować. Pojawiają się głosy, że tylko nowe ugrupowanie może przynieść świeży powiew w polityce. Milion chwil odpada: stowarzyszenie nie planuje wejścia w politykę partyjną. Choć niektórzy, jak socjolog Trtíkova Vojtkova, sugerują, że Milion chwil powinno to uczynić. Jednak Sára Klačko przypomina, że organizacja jednoczy ludzi ponad ich poglądami, dlatego musi pozostać apolityczna.

Alternatywa na scenie politycznej tak czy inaczej nie pojawi się z dnia na dzień. Zbudowanie nowej partii trwa, a protestujący chcą dymisji Babiša teraz. Kto mógłby zapełnić ewentualną lukę po jego odejściu? Z badań Instytutu Socjologii czeskiej Akademii Nauk wynikało, że dużym zaufaniem cieszy się Václav Klaus młodszy, syn byłego prezydenta. Jego skrajnie prawicowa partia Trzy Kolory istnieje zaledwie pół roku, a już zyskała 3,5 proc. poparcia.

Dla porównania, popularność najsilniejszej partii opozycji, Piratów, pozostała w miarę stabilna: między styczniem 2018 r. a październikiem 2019 r. wzrosła z 11,6 proc. do 13,3 proc. Przewodniczący Piratów, Ivan Bartoš, wciąż cieszy się sporym zaufaniem – wierzy mu co trzeci Czech. Ale w porównaniu z poprzednim badaniem wzrósł poziom nieufności: teraz ponad połowa respondentów ma wątpliwości co do Bartoša.

Charyzma jak Trumpa

Pilnáček twierdzi, że rosnącą popularność Václav Klaus młodszy zawdzięcza charyzmie à la Donald Trump: – Obaj mają podobny styl komunikacji. Mówią bez ogródek. I mówią to, co chcą, nie bacząc na polityczną poprawność. Tę klarowność niektórzy wyborcy odbierają jako szczerość.

Zdecydowane poglądy Klausa juniora składają się na wizerunek silnego przywódcy. A to właśnie on zapewnia Babišovi nieustającą popularność.

Potrzebę „rządów silnej ręki” odczuwają zwłaszcza osoby starsze – tak wykazało badanie „Czeskie społeczeństwo po 30 latach”, przeprowadzone przez Czeskie Radio we współpracy z zespołem socjologów. „Znaczna część starszych wyborców jest dużo bardziej konserwatywna niż reszta populacji – mówił Buchtík w wywiadzie dla portalu iRozhlas. – Czują, że żyją w świecie o poluźnionych zasadach. Narasta w nich niepewność. Dlatego odczuwają potrzebę przywrócenia porządku w ciągle zmieniającym się świecie”. Również ponad połowa klasy uboższej i 39 proc. klasy średniej opowiada się w tym sondażu za silnym liderem – nawet gdyby „nie zawsze działał on zgodnie z ustalonymi zasadami” (tak brzmiało pytanie z sondażu).

Każdy w swojej „bublinie”

Można by się pokusić o stwierdzenie, że Babiš dotkliwie podzielił społeczeństwo. Z sondażu STEM wynika, że 52 proc. Czechów jest pozytywnie nastawionych do premiera, a 48 proc. deklaruje, że go nie trawi.

Brak dialogu między jednymi i drugimi to poważny problem dla spójności społecznej – tak uważa Buchtík. – Nawet jeśli nie przepadasz za Babišem, nie musi to automatycznie oznaczać, że nie lubisz jego wyborców. Lepiej postarać się zrozumieć, dlaczego ludzie na niego głosują. Może są rozczarowani poprzednim rządem? Może odnoszą wrażenie, że Babiš naprawdę interesuje się ich życiem – przekonuje socjolog.

Z kolei zdaniem Pilnáčka obie strony nie są w stanie okazać empatii ani zrozumieć myślenia drugiej strony, bo czytają różne gazety i oglądają różne telewizje: – Każdy żyje w swojej bublinie [bańce – red.]. Przeciwnicy Babiša czerpią informację z dziennika „Hospodářské noviny”, a zwolennicy premiera sięgają po „Mladá fronte DNES”.

Dodajmy, że ten drugi dziennik należy do spółki zależnej od koncernu Agrofert.

Poza tym Czesi, ogólnie rzecz biorąc, nie palą się do rozmów o polityce. – Większość jest raczej obojętna i rozczarowana – stwierdza Pilnáček. Badanie zainicjowane przez Czeskie Radio wykazało, że działania reprezentacji politycznej w ciągu ostatnich 30 lat postrzegane są jako szereg utraconych szans. „Na początku lat 90. politycy obiecali nam, że wkrótce dogonimy Niemcy. I patrz, do Niemiec nam wciąż daleko, a Słowacja depcze nam już po piętach” – mówił z kolei Buchtík w wywiadzie dla iRozhlas.

Z obecnej sytuacji politycznej zadowolony jest mniej więcej co piąty Czech, natomiast zaniepokojonych jest dwóch na pięciu obywateli – tak podaje praskie Centrum Badań Opinii Publicznej. Nie jest to rekord minionej dekady. W listopadzie 2012 r., przed upadkiem rządu Petra Nečasa (w związku z aferą korupcyjno-obyczajową: kochanka premiera miała zlecić wywiadowi wojskowemu podsłuchiwanie m.in. żony Nečasa), nastroje były dwa razy gorsze.

– Te prywatne skandale całkowicie zniesmaczyły czeską opinię publiczną. Afery Babiša też ciągle wychodzą na jaw. Ale to „tylko” pieniądze; jakieś dotacje z Unii, które Czechów tak znowu bardzo nie obchodzą. Wyborcy wciąż wierzą w Babišovą partię ANO [po czesku: Tak – red.], że będzie lepiej, i że jest lepiej. Dlatego na dymisję Babiša trzeba będzie poczekać do następnego kryzysu ekonomicznego! – stwierdza Pilnáček z gorzkim uśmiechem.

O przyszłość czeskiej demokracji socjolog Martin Buchtík jest raczej spokojny. Wskazuje, że nie nastąpiło dotąd żadne z działań, które mogłyby zagrażać demokratycznym instytucjom – jak zwiększenie władzy prezydenta, zamknięcie Senatu czy obsadzanie przez obóz władzy swoich popleczników w sądach. „I nic z tego się nie wydarzy – uspokajał Buchtík. – Czesi nie lubią zmian. Są proeuropejscy i trzymają się demokratycznej idei podziału władz”.

I dlatego będą warczeć, gdy ktoś nadepnie im na ogon. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2020