Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ale jest to też informacja świadcząca o nie najlepszej kondycji samej Unii. Wspólnota przegrywa z partykularnymi interesami poszczególnych państw - tym razem z grupą bogatych tzw. płatników netto, w której jest np. Wielka Brytania. Wyspiarze właśnie tną swoje wydatki, aby ratować finanse publiczne przed katastrofą. Niepopularne decyzje rząd Camerona łatwiej wytłumaczy swoim wyborcom, gdy wykaże się walką z brukselskim "rozpasaniem".
Oczywiście unijni dyplomaci mają nadzieję graniczącą z pewnością - zwłaszcza gdy wypowiadają się publicznie - że do porozumienia budżetowego dojdzie najdalej za kilka miesięcy, może już nawet na grudniowym szczycie UE. Jednak znacznie lepiej byłoby trzymać kciuki nie za sam fakt uchwalenia budżetu, tylko aby dysponował on większymi funduszami. Obecnie budżet Unii to ledwie 1 proc. PKB wszystkich państw członkowskich. W realnych pieniądzach to sporo, gdyż rocznie wspólnota wypracowuje przeszło 12,5 bln euro. Wielu ekonomistów zachęca jednak, aby zwiększyć budżet do 2-3 proc. PKB - wtedy łatwiej będzie Unii sprostać nie tylko wyzwaniom globalnym, ale i uspójnić wewnętrzną politykę. W kontekście ostatniego fiaska negocjacji budżetowych brzmi to surrealistycznie, a szkoda, bo kryzys, który trawi wiele państw Unii, podpowiada, że rację mają jak zawsze... duzi i silni.