Ukraińcy w Polsce: fakty i mity

Coraz liczniejsi, młodsi, lepiej wykształceni i społecznie aktywni. Ich prawdziwy obraz stopniowo rozjeżdża się z tym stereotypowym – symbolizowanym przez „pomoc domową” i „zmywak”.

30.05.2016

Czyta się kilka minut

Od lewej: Kateryna Gryniuk i Viktoria Batryn, Warszawa, 27 maja 2016 r. / Fot. Justyna Cieślikowska dla „TP”
Od lewej: Kateryna Gryniuk i Viktoria Batryn, Warszawa, 27 maja 2016 r. / Fot. Justyna Cieślikowska dla „TP”

​W Niemczech „Polacy kradną samochody” – mówię 26-letniej Viktorii Batryn, ni to na zachętę, ni to podpowiadając, o jakiego rodzaju przykłady chodzi. Viktoria, drobna szatynka, z którą siedzimy w kawiarni na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, będzie odpowiadać po polsku. Płynnie, bez śladu wschodniego akcentu.

– I rowery – uzupełnia nieoczekiwanie, wspominając rzucony półżartem komentarz kolegi ze studiów (podczas przedstawianej przez nią prezentacji na temat stereotypu Polaka w Niemczech), zanim zacznie opowieść właściwą.

Tę o stereotypach dotyczących Ukraińców w Polsce.

Ukrainka, ale fajna

Na początku została „ruską świnią”. Tak nazwało ją dziecko na placu zabaw w Lublinie, gdzie przyjechała do mamy pracującej tu w handlu. Viktoria czuje jednak dzisiaj, że wtedy, czyli w 2000 r., był to problem szerszy niż jeden plac zabaw: nie istniał jeszcze według niej w świadomości Polaków ktoś taki jak Ukrainiec – był raczej „radziecki człowiek”.

Etap stereotypu „pomocy domowej” zaczął się zdaniem Viktorii dużo później, za to trwa do dziś. Sama po raz pierwszy doświadczyła go na studiach, kiedy wyjechała z Warszawy (UW to jej macierzysta uczelnia) do Wrocławia, w ramach uniwersyteckiej wymiany. Rok 2010, może 2011 – Viktoria szuka pracy, ale gdziekolwiek złoży papiery, proponują jej sprzątanie. Nawet jeśli w ogłoszeniu nie było o tym mowy.

– To było załamujące – opowiada. – Byłam studentką, przewodniczącą samorządu, przyjeżdżam do nowego miasta i wszyscy mówią: „Sprzątaj!”. Za pięć złotych na godzinę. Nie wiedziałam, o co chodzi. Że studentka? Albo że skoro ze studiów dziennych, to tylko na taką pracę ma czas? Dopiero później odkryłam, że chodzi o moje pochodzenie.

To przypuszczenie potwierdzi zresztą z przytupem telewizyjny showman Kuba Wojewódzki, kpiąc – wraz z innym showmanem – na radiowej antenie z Ukrainek („Wiesz, co dzisiaj zrobiłem? Zachowałem się jak prawdziwy Polak: wyrzuciłem swoją Ukrainkę” – mówił Wojewódzki; „Ja po złości jej dzisiaj nie zapłacę” – odpowiedział Michał Figurski, dodając: „Gdyby moja była odrobinę ładniejsza, to jeszcze bym ją zgwałcił”). Co dla Viktorii, do wtedy wielbicielki Wojewódzkiego, było rozczarowaniem.

– Lekkim – precyzuje. – Bo też nie mogło mnie to bardzo dotknąć: miałam już dość grubą skórę.

Ostatnia zapamiętana fraza: „Ukrainka, ale fajna”. – Znajoma poleca mnie komuś przez telefon i mówi: „Świetnie zna język. Ukrainka, ale fajna”. Ta znajoma powiedziała to nieświadomie, ale ja to oczywiście wychwyciłam – wspomina Viktoria.

A na koniec swojej osobistej historii stereotypu zastrzega: ten zestaw skojarzeń nie dotyczy wszystkich Polaków; jest listą sformułowań, które najlepiej zapamiętała. – Większość tych stereotypów to zresztą przeszłość – dodaje. – A Ukraińcy wiele w ostatnich latach Polakom zawdzięczają. Tu przeżyłam większość życia, mam cudownych przyjaciół, tu skończyłam studia i tutaj dostałam możliwość działania na rzecz swojego kraju.

Niepoliczalni

Viktoria Batryn jest jedną z kilkuset tysięcy Ukrainek i Ukraińców przebywających w Polsce. To szacunki ostrożne. Mniej ostrożne przedstawił ambasador ukraiński w Polsce Andrij Deszczyca, mówiąc na początku tego roku, że na terenie Polski może przebywać milion jego rodaków. Powiedział tak w reakcji na jeszcze mniej ostrożną wypowiedź premier Beaty Szydło, która – w ramach burzliwej debaty na temat uchodźców – stwierdziła, iż Polska przyjęła ich z Ukrainy właśnie około miliona (w rzeczywistości, co prostował ambasador, chodziło o imigrantów; status uchodźcy, wedle ówczesnych, danych otrzymało czworo Ukraińców).

Owego miliona próbowali się doliczyć tuż po wypowiedzi premier i ambasadora naukowcy Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. – I nijak nam to nie wychodziło – mówi dr Agata Górny z OBM. – Bo trzeba pamiętać, że duża część rejestrowanych pobytów jest tymczasowa, krótkotrwała. Milion można więc uznać za górną granicę pobieżnego szacunku.

Około 65 tysięcy – to pierwsza w miarę pewna liczba. Tylu Ukraińców posiadało w 2015 r. ważne dokumenty potwierdzające prawo pobytu na terytorium RP. Liczba kolejna: ponad 780 tys. oświadczeń pracodawców o zamiarze zatrudnienia Ukraińców. To uproszczona procedura, w ramach której można zatrudnić cudzoziemca, ale na nie dłużej niż sześć miesięcy w ciągu roku. Te 780 tys. to jednak liczba myląca: na jedno oświadczenie nie musi wcale przypadać jedna osoba.

Grupa kolejna: studenci, których z roku na rok jest na polskich uczelniach więcej. W roku akademickim 2014/2015 było ich już prawie 24 tys., co oznacza wzrost o niemal 400 proc. w ciągu trzech lat. – Wcześniej przyjeżdżali głównie beneficjenci stypendiów ministra dla osób pochodzenia polskiego – mówi dr Górny. – W ciągu ostatnich lat zmieniły się dwie rzeczy: po pierwsze młodzi Ukraińcy przyjeżdżają chętniej na polskie uczelnie, a po drugie od połowy zeszłego roku studenci zagraniczni mogą podejmować w Polsce pracę bez zezwolenia.

Wreszcie: Ukraińcy przebywający w Polsce nielegalnie, a także liczna mniejszość ukraińska, której jednak nie sposób zaliczyć do tej samej grupy, co imigrantów – choćby z tego powodu, że jej przedstawiciele mają polskie obywatelstwo. Jaką daje to ogólną liczbę przebywających w Polsce Ukraińców – tego nie wie nikt.

Oczywisty wydaje się za to trend. – Między 2007 r., kiedy weszliśmy do Schengen, a 2013 r. imigracja Ukraińców do Polski była zjawiskiem dość stabilnym, z niewielkimi wahaniami – mówi dr Górny. – A później widzimy skokowy wzrost. Np. przez dwa lata liczba oświadczeń o zamiarze zatrudnienia wzrosła z 300 do 800 tys.

Według badaczki OBM można już nawet mówić o ukrainizacji polskiej imigracji. – Być może to za mocne sformułowanie – zastrzega dr Górny. – O ile jednak kilka lat temu Ukraińcy stanowili około jednej trzeciej populacji imigrantów, teraz jest to odsetek bliższy 50 proc.

Lwów: najpiękniejsze polskie miasto

– Zna Pan serial „Dziewczyny ze Lwowa”? – pyta 28-letnia Kateryna Gryniuk, która do Polski przyjechała z Kijowa. Podobnie jak Viktoria mówi idealnie po polsku, choć z wyraźnym wschodnim zaśpiewem. Siedzimy w pokoju doktorantów w budynku PAN w Warszawie, ale zanim Kateryna opowie o pracy doktorskiej, odnosi się krótko do stereotypów.

– W tym serialu przestawiono cztery bohaterki, ale wszystkie są sprzątaczkami. Żadnej studentki, menedżerki czy specjalistki. Po co w niedzielę i to jeszcze w publicznej telewizji jest nadawany serial, który mnoży stereotypy o Ukraińcach? – pyta.

I podkreśla, że ich obalanie w dużej mierze zależy właśnie od mediów. Sama została w Polsce przyjęta dobrze, a stereotypy zna z telewizji i od znajomych – jej środowisko, akademickie, wielokulturowe, jest od tego wolne. Woli więc mówić o rzeczach dobrych, które Polacy kojarzą z jej krajem. Po pierwsze więc: piękne kobiety. Po drugie: ukraiński barszcz. Po trzecie: Ukrainiec i Ukrainka jako osoby pracowite.

Co do stereotypów negatywnych, słyszała, że niektóre powstają na bazie trudnej, wspólnej historii polsko-ukraińskiej. – O tym, że wydarzenia na Wołyniu są punktem zapalnym, dowiedziałam się dopiero w Polsce – opowiada Kateryna. – Podobnie jak niektórzy inni młodzi Ukraińcy, z którymi rozmawiałam. Tego, że wspólna historia może być trudna, doświadczyłam osobiście. Rozmawiałam z młodym Polakiem. Chciałam być miła, więc powiedziałam, że Kraków, czyli jego miejsce pobytu, jest najpiękniejszym polskim miastem. W odpowiedzi usłyszałam, że najpiękniejsze polskie miasto to Lwów. To było niby żartem, ale zrobiło się trochę niemiło.

Nieszufladkowalni

Problemy zaczynają się już od pojęć. Bo niby to jasne: Ukraińcy w Polsce to nie azylanci, ale w głównej mierze imigranci zarobkowi. Obraz komplikuje nie tylko rosnąca rzesza studentów, spośród których wielu przecież nie pracuje, ale też sytuacja polityczna za wschodnią granicą. To ona powoduje, że w Polsce pojawia się coraz więcej młodych ludzi chcących uniknąć służby wojskowej (jak ich nazywać i jak nazywać inne grupy Ukraińców w Polsce, pisał w „TP” 5/2016 Wojciech Pięciak).

Ukraińcy przyjeżdżają do nas głównie z zachodu kraju (choć powoli się to zmienia: na korzyść regionów centralnych i wschodnich), a ich celem jest w pierwszej kolejności województwo mazowieckie. Na kolejnych miejscach: ściana wschodnia i Polska południowo-zachodnia.

Są statystycznie – w porównaniu z okresem sprzed Majdanu w 2013 r. – coraz młodsi, coraz więcej jest wśród nich mężczyzn, są coraz lepiej wykształceni, a wśród tych, którzy do Polski pierwszy raz przyjechali po 2013 r., coraz mniej jest takich, którzy jako jedyną przyczynę przyjazdu podają powody ekonomiczne (źródło: dane NBP z 2015 r.). Coraz częściej motywacją do przyjazdu staje się za to nauka.

– Na polskim rynku przybywa Ukraińców-specjalistów, którzy zdobyli wykształcenie w Polsce – mówi dr Agata Górny. – Mam ciekawe doświadczenie z własnej uczelni: dwóch studentów, którzy przyjechali do Polski, by pracować, z czasem uznało, że chcą się uczyć. Wcześniej takich rzeczy nie widziałam.

Te wszystkie zmiany nie obalają jednak podstawowych prawd o ukraińskiej społeczności w Polsce. A te odzwierciedlają niektóre przynajmniej stereotypy. Zajęcie dorywcze wykonuje 48 proc. Ukraińców w Polsce. Pracują przeciętnie 57 godzin w tygodniu. Zarabiają poniżej średniej (nieco ponad 2 tys. netto), a 60 proc. pracuje poniżej swoich kwalifikacji. Dominuje nadal sektor prac domowych, na kolejnych miejscach są budownictwo i usługi remontowe (dane: OBM).

Z każdym dniem łatwiej jednak znaleźć wyjątki od tych reguł.

Kijów, Warszawa, Lancaster

Pochodząca z Tarnopola Viktoria w Polsce zdobyła wyższe wykształcenie, kończąc na UW europeistykę. Pracuje w agencji aktorskiej. Jest ich w stolicy wiele – pośredniczą między produkcją a aktorami. Ta pierwsza określa, kogo potrzebuje do filmu lub reklamy, a agencja ma tę osobę znaleźć.

Kateryna Gryniuk? Gdyby próbować ją znaleźć w internetowej wyszukiwarce, na którejś ze stron pojawi się informacja zaskakująca: mistrzyni w popularnej grze planszowej „Monopol”. – Przyszłam zobaczyć lokalne mistrzostwa w Kijowie – wspomina. – Przeczytałam reguły na miejscu, a że w tej grze decyduje głównie los, więc zagrałam i wygrałam, zostając wicemistrzem Ukrainy. Wygrał chłopak, który nie mógł pojechać na mistrzostwa świata, bo nie miał paszportu. Więc pojechałam ja – do Las Vegas!

Na stronach pierwszych pojawiają się informacje o jej działalności naukowej: przyjechała w 2013 r. uczyć się do Warszawy, mimo że oznaczało to rezygnację z dobrze płatnej pracy w międzynarodowej korporacji. Teraz przygotowuje doktorat w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Temat: rynek pracy a system edukacyjny w Polsce, na Ukrainie i Estonii.

Podczas drugiego roku studiów ukończyła z wyróżnieniem studia magisterskie na Uniwersytecie w Lancaster (organizowane przy współpracy z PAN). Czym się zajmuje między konferencjami naukowymi i projektami badawczymi?

– Jako członek samorządu studenckiego organizowałam warsztaty integracyjne i kilka spotkań informacyjnych, które miały na celu ułatwienie legalizacji pobytu moim kolegom ze studiów – opowiada. – Chciałabym, prowadząc badania, przyczynić się do reformy polityki edukacyjnej.

Bezimienni

Instytut Spraw Publicznych ogłosił w 2013 r. raport „Polska-Ukraina, Polacy-Ukraińcy. Spojrzenie przez granicę”. Zadano m.in. pytanie o skojarzenia, jakie Polacy mają z „Ukrainą” i „Ukraińcami” (co ważne jednak, w pytaniu nie chodziło o imigrantów, ale o Ukraińców w ogóle). Dominowały dwie grupy skojarzeń: „bliskość, sąsiedztwo, sympatia” (26 proc. respondentów), a także „historia i polityka” (taki sam odsetek pytanych). W tej drugiej grupie najwięcej było skojarzeń negatywnych – głównie z rzezią wołyńską.

Z kolei w kwietniu tego roku CBOS ogłosił najnowsze wyniki sondażu dotyczącego sympatii i antypatii względem narodów. Sympatię dla Ukraińców wyraziło 27 proc. pytanych, przy 33 proc. obojętnych i 34 proc. niechętnych. To wyraźny spadek w porównaniu z rokiem poprzednim (o 9 punktów procentowych), ale uderza też zmiana – tym razem in plus – w dłuższym okresie: dwie dekady temu Ukraińcy należeli do najmniej lubianych przez Polaków narodów (w latach 1993-98 sympatię do Ukraińców deklarowało między 9 a kilkanaście proc.).

Podobną zmianę widać w innym badaniu CBOS (2015 r.): m.in. z pytaniem, czy obecność przedstawicieli danej narodowości w Polsce jest dla nas korzystna. O ile w 1999 r. pozytywnie na to pytanie – w odniesieniu do Ukraińców – odpowiadało 15 proc. pytanych, w roku 2015 było ich już 38 proc.

– Zdążyliśmy Ukraińców całkiem dobrze poznać – komentuje dr Górny. – Cenią ich budowlańcy, rolnicy. Niejeden deklaruje, że gdyby nie oni, miałby mniejszy zasięg produkcji.

Ukraińcy są ponadto coraz częściej pokazywani w mediach, ich obecność jest społecznie oswajana. No i są bezproblemowi, mimo że stanowią grupę, której liczebność rośnie.

Choć, dodaje badaczka OBM, wyrażenia „pomoc domowa” oraz „Ukrainka” nadal funkcjonują u nas jak synonimy. – Ale proszę też zauważyć, że kiedy Kuba Wojewódzki żartował z Ukrainek, w mediach pojawiły się protesty – dodaje dr Górny. – Mimo że stereotyp pomocy domowej nie jest przecież jednoznacznie negatywny, bo ukraińscy pracownicy również w tym sektorze są niezwykle cenieni.

Co nie zmienia faktu, że występ Wojewódzkiego ujawnił poważny społeczny problem. Piotr Tyma, prezes Związku Ukraińców w Polsce, mówił jeszcze w trakcie medialnej burzy wokół audycji: „Ludzie często mówią: »Mój dom sprząta Ukrainka«, zamiast np. »Oksana z Ukrainy«. Bardzo często pracujący w Polsce Ukraińcy są bezimienni”.

Aktywni

To być może najmniej znane oblicze „nowej fali” ukraińskich imigrantów w Polsce: ich aktywność non profit, opisana w opublikowanym tydzień temu raporcie ISP (szerzej o dokumencie na kolejnych stronach). Coraz częstsza, zwłaszcza po Euromajdanie i wybuchu konfliktu ukraińsko-rosyjskiego.

Do tego oblicza jak ulał pasują historie Kateryny i Viktorii.

Pierwsza przyjechała z Kijowa do Warszawy miesiąc przed zamieszkami na Majdanie. Była wiele razy na manifestacjach pod ambasadą ukraińską w Warszawie, uczestniczyła w demonstracjach. Przyjaciele z ukraińskiej organizacji pozarządowej poprosili ją, by dołączyła do kampanii społecznej przeciw wojnie. Zorganizowała zbiorcze zdjęcie: ona, Rosjanka i Nigeryjka stoją na placu Zamkowym w Warszawie z antywojennym transparentem. – To tylko jeden z wielu przykładów wsparcia z Polski dla Ukrainy – mówi.

Aktywność Viktorii zaczęła się podobnie: pod ambasadą. Potem były zbiórki – głównie ubrania i leki – oraz pomoc pierwszym rannym w polskich szpitalach, do których zjechali na leczenie.

Na doraźnej pomocy się nie skończyło: założyła wraz z mamą komitet społeczny Inicjatywa Bohaterom Majdanu, który zbiera pieniądze dla żołnierzy walczących na wojnie i dla ich rodzin.

Najpierw, pod koniec 2014 r., była mikołajkowa zbiórka dla dzieci z Ukrainy. Zgromadziła 900 prezentów i fundusze. Powstała baza danych rodzin i dzieci poszkodowanych na wojnie. W poszukiwaniu potrzebujących pomagają znajomi Ukraińcy – m.in. ci, którzy skorzystali wcześniej z możliwości leczenia w Polsce.

Zapytana o życie prywatne, po raz pierwszy robi długą pauzę, tak jakby zadano jej najtrudniejsze pytanie w życiu. Nie ma tego za dużo, bo brakuje czasu. Właśnie przyszła nowa lista potrzebujących – 95 dzieci, których ojcowie albo walczą na froncie, albo na nim zginęli. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2016