Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
MINĄŁ ROK od publikacji dokumentów, które pokazały skalę represji Chin wobec muzułmańskich Ujgurów, zamieszkujących Autonomiczny Region Sinciangu na zachodzie kraju. Efekty? Znikome.
Ponad milion osób – oficjalnie co dziesiąty członek tej mniejszości – przebywa w „obozach szkoleniowych”, które bardziej zasługują na miano koncentracyjnych. Z dokumentów, do których pod koniec 2019 r. dotarł dziennik „New York Times”, wynika, że Pekin odbiera Ujgurom (nazwa ta w języku starotureckim oznacza „zjednoczonych”) resztki swobody praktyk religijnych oraz praw do zachowania tradycji i języka – po to, żeby wtłoczyć ich w ramy nowoczesnego chińskiego społeczeństwa totalitarnego. Władze zmuszają ich m.in. do przyjmowania pod dach osób kierowanych do pracy w Sinciangu z innych chińskich prowincji. Z kolei szkoła propaguje donoszenie na rodziców praktykujących obyczaje przodków jako przejaw patriotyzmu (dzieci aresztowanych trafiają potem do przymusowych adopcji). Z obozów, które partia nazywa szkoleniowymi – bo rzekomo ich pensjonariusze dobrowolnie uczą się tam nowych zawodów – Pekin uczynił też lukratywny biznes. Więźniowie pracują w nich na zlecenie wielu znanych zachodnich firm.
Świat wie zatem, jaki los spotyka Ujgurów, ale nadal nie ma im do zaoferowania nic więcej niż współczucie. A i to nie zawsze. Ze współpracy z koncernem Huawei, który ma wspierać technologicznie władze w Sinciangu, wycofał się właśnie na znak protestu znany francuski piłkarz Antoine Griezmann. Drugi ambasador tej marki, Robert Lewandowski, milczy. ©℗